Dla tych, którzy pamiętają niektóre wyczyny Pirulo i Antonio Domingueza na ekstraklasowych boiskach, może się to wydać herezją. Ale przeanalizowaliśmy dość dokładnie wyniki, grę i sposób strzelania goli przez ŁKS w obecnym sezonie i dwa lata temu, gdy grę na zapleczu Ekstraklasy robił w Łodzi Dani Ramirez. Wnioski? Na ten moment wydaje się, że hiszpański duet ma szansę wykasować osiągnięcia piłkarza Lecha Poznań z sezonu 2018/19.
ŁKS ŁÓDŹ DZIŚ GRA Z PUSZCZĄ NIEPOŁOMICE. BĘDZIE PROWADZIŁ PRZED PRZERWĄ I NA KONIEC MECZU? KURS 1,98 W EWINNER!
Pierwsza kolejka Ekstraklasy sezonu 2019/20. Albo czwarta, ósma, dziesiąta, bez różnicy, sytuacja nie ulegała zmianie. Dani Ramirez zaczyna jako nominalny prawy skrzydłowy ŁKS-u Łodź, schodzący do środka, do lewej nogi. Czasem uderza z dystansu, czasem próbuje dograć do napastnika lub pozostałych ofensywnych pomocników. Nie wychodzi. Miejsca jest coraz mniej, strzały są z coraz dalszej odległości. Ramirez cofa się głębiej i głębiej, momentami operując już na pozycji numer osiem, albo i dalej, jako rozgrywający na własnej połowie.
Pierwsze i jedyne skojarzenie książkowe? „Straszliwie sam”, autobiografia Raymonda Domenecha. Ramirez miał swoje za uszami, czasami strzelał zamiast dogrywać, nabijał „expected goals” uderzeniami, które od początku mogły co najwyżej poprawić notę bramkarza. Wdawał się w irytujące i bezwartościowe dryblingi, niespecjalnie przemęczał się przy grze defensywnej. Ale trudno było pozbyć się wrażenia, że przede wszystkim Ramirez jest samotny. Że koledzy na murawie przestali już dojeżdżać, że przy mniejszej ilości miejsca w Ekstraklasie, nie do końca potrafią nawiązać do swojej gry na jej zapleczu.
Wydawało się, że ŁKS będzie miał ogromny problem, by Ramireza zastąpić. Niektórzy pesymiści pisali nawet, że powtórny awans do Ekstraklasy w obecnym sezonie jest wykluczony – bo ten z sezonu 2018/19 został wywalczony wyłącznie golami i asystami hiszpańskiego magika.
Dziś już wiemy, że tak nie jest – ŁKS ostro walczy o powrót do elity, a w rolę Ramireza z ostatniego swojego sezonu w I lidze wcielili się Pirulo oraz… Antonio Dominguez.
TRZEJ MUSZKIETEROWIE
Dani Ramirez był w ŁKS-ie lewonożnym prawym skrzydłowym w systemie 4-3-3. Pirulo obecnie jest w ŁKS-ie lewonożnym prawym skrzydłowy w systemie 4-3-3. Antonio Dominguez, reklamowany w Łodzi jako następca Ramireza, miał być lewonożnym prawym skrzydłowym w systemie 4-3-3. Co jeszcze łączy tych zawodników? Cóż, I liga wydaje się dla nich odrobinę za małą sceną.
Zacznijmy może od negatywów. Pirulo w Łodzi zameldował się już przed startem Ekstraklasy, miał z jednej strony zapewnić ciągłość po ewentualnym odejściu Ramireza, ale z drugiej strony – po prostu wydatnie przyczynić się do utrzymania w elicie. Antonio Dominguez trafił do Polski pół roku później z tym samym zadaniem – strzelać, asystować, pomóc w obronie przed spadkiem. Wiosną 2020 roku było widać jak na dłoni – Dani Ramirez grał, strzelał i asystował w barwach Lecha Poznań. Pirulo i Dominguez rozczarowywali, jak cały ŁKS. Wydawało się, że łodzianie dali się nabrać, że ktoś wcisnął im totalny szrot na fali entuzjazmu wokół gry Daniego.
PUSZCZA NIEPOŁOMICE Z PRZYNAJMNIEJ JEDNYM GOLEM W DZISIEJSZYM MECZU? KURS 2,25 W TOTOLOTKU!
Może nawet oszukał. Mieli być piłkarze na miarę hiszpańskiego czarodzieja wyciągniętego z Olsztyna. Przyjechali studenci Erasmusa, zagubieni jak… Ech, no jak studenci z Erasmusa. Na koniec sezonu 2019/20 wydawało się jasne – Ramirez to człowiek z innej piłkarskiej bajki, Pirulo i Dominguez to mizerna próba naśladowania, bez szans na powodzenie.
JESIEŃ RAMIREZA? JESIEŃ PIRULO I DOMINGUEZA!
I wtedy ŁKS Łódź zmienił ligę na tą, gdzie tak naprawdę eksplodował talent Ramireza. W dwunastu meczach rundy jesiennej łodzianie wygrali dziesięć razy, a wśród głównych architektów tego sukcesu znaleźli się Pirulo oraz Antonio Dominguez. Do tego stopnia, że w pełni uzasadniona wydaje się opinia – jesień 2020 w wykonaniu Pirulo i jesień 2020 w wykonaniu Domingueza, wyglądają lepiej niż jesień 2018 w wykonaniu Ramireza.
Przesada? A skąd, tutaj właściwie nie ma zbyt wielkiego pola do dyskusji.
Cofnijmy się do sezonu 2018/19, ŁKS Łódź jako beniaminek I ligi dość niespodziewanie robi awans do Ekstraklasy. Kluczowa jest jednak wówczas wiosna, podczas której łodzianie taśmowo rozjeżdżają kolejnych rywali. Jesienią podopieczni Kazimierza Moskala też trzymają się w górze tabeli, ale trudno nazwać to dominacją.
Spójrzmy w liczby:
- ŁKS jesienią 2018 zdobywa 37 punktów w 21 meczach
- ŁKS strzela 32 gole, traci ich 18
- Dani Ramirez strzela 4 gole, dokłada do tego 11 asyst – na przestrzeni 19 meczów, 1425 minut
- Dani Ramirez bierze udział w akcji bramkowej co 95 minut
Jak wygląda na tym tle obecny ŁKS?
- ŁKS jesienią 2020 zdobywa 31 punktów w 12 meczach
- ŁKS strzela 29 goli, traci zaledwie 5
- Pirulo strzela 7 goli, dokłada do tego 5 asyst – na przestrzeni 11 meczów, 945 minut
- Pirulo bierze udział w akcji brakowej co 78 minut
- Antonio Dominguez strzela 4 gole i dokłada 2 asysty, ale do tego jeszcze gol i asystę w Pucharze Polski, punktuje ogółem co 135 minut
Zwłaszcza wynik Pirulo jest godny uwagi, bo pamiętamy, że pozytywną postacią był już na finiszu Ekstraklasy, gdy razem z Samuelem Corralem podgonił na samym końcu wynik punktowy i bramkowy ŁKS-u. Natomiast suche liczby nie oddadzą gry – Pirulo bawi się futbolem, drybluje, klepie, kręci kółeczka i ośmiesza rywali. Dominguez, przerzucony przez Wojciecha Stawowego na „ósemkę” obdziela z kolei podaniami zarówno wysoko grających bocznych obrońców, jak i całą resztę formacji ofensywnej. By daleko nie szukać – to on uruchamiał fantastycznymi podaniami Michała Trąbkę czy Przemysława Sajdaka w meczach z Chrobrym czy GKS-em Jastrzębie.
ŁKS WYGRYWA DZISIAJ OBIE POŁOWY? KURS 3,35 W TOTALBECIE!
Trudno nie odnieść wrażenia, że Ramireza „rozbito” na dwóch zawodników. Dani w ŁKS-ie z jednej strony był świetnym dryblerem i strzelcem, ale miewał tez ciągoty do gry nieco głębiej, gdy obsługiwał prostopadłymi podaniami m.in. Patryka Bryłę czy Rafała Kujawę. Dziś w Łodzi ciężar czarowania i dryblowania wziął na siebie Pirulo, za to bardzo dokładne i szalenie efektowne piłki dogrywa z głębi pola Dominguez. Sprawdźcie zwłaszcza jego asystę w meczu z GKS-em Jastrzębie – podcinkę nad linią obrony, Nawotce zostało pokonać bramkarza. Poezja.
POSTĘP? ISTNIEJE.
Liczby, wyniki, tabela, wrażenia wizualne – wszystko wskazuje na to, że ŁKS 2020/21 jest lepszy od I-ligowego ŁKS-u 2018/19. I na pewno jesień w wykonaniu Pirulo i Domingueza jest równie udana, jak tamta jesień w wykonaniu Ramireza.
Dlaczego tak uparcie podkreślamy postać Domingueza? Ano dlatego, że to wszystko doskonale pokazuje siłę ŁKS-u jako rosnącej organizacji. Ramirez wtedy był sam, pomagali mu piłkarze, którzy w większości pamiętali jeszcze czasy niższych lig, wielu z nich II-ligową walkę w kampanii 2017/18, część jeszcze dawniejsze lata, w III lidze. Dziś ŁKS nie musi polegać na jednym Pirulo, bo ma przecież też Domingueza, ma rozkręconego Trąbkę, a wreszcie ma też i bardzo mocne boki obrony – Wolski, Klimczak czy Dankowski to bardzo istotni zawodnicy przy konstruowaniu akcji – łącznie ta trójka zmontowała dwa gole i pięć asyst.
To świadczy o jednym – ŁKS robi postępy. Z tego co słyszymy – już teraz zresztą w Łodzi intensywnie pracuje się nad kolejnymi ruchami, kierunek hiszpański wypalił w pełni, bo poza Pirulo i Dominguezem od dobrej strony pokazują się też Corral i Moros Gracia. Tak, w Ekstraklasie to wszystko się posypało, w Ekstraklasie to nie zadziałało. Ale ilu już Hiszpanów miało bardzo twarde powitanie z Polską, a dopiero po paru miesiącach pokazywało klasę? Sam fakt, że już dziś i Pirulo, i Domingueza można byłoby spieniężyć pokazuje, że ten klub ma ręce i nogi.
Plan, wizję i cierpliwość, której zabrakło nawet nam – bo naprawdę wątpiliśmy, że Pirulo do czegokolwiek się w zespole piłkarskim przyda.
RĘCE NA KOŁDRĘ
Tu jednak trzeba zacząć studzić nastroje. ŁKS faktycznie wygląda świetnie. Gra z polotem, finezją, pewnie demoluje kolejnych rywali, poza meczami z Radomiakiem, Arką i Resovią – praktycznie nie zwalnia. Nawet gdy trafia na trudnego rywala, jak Chrobry – potrafi załadować cztery gole, gdy już przebije się przez pierwsze zasieki. Sęk w tym, że to dopiero 1/3 sezonu. ŁKS 2018/19, ale przede wszystkim – Ramirez 2018/19 oczarował wiosną, wówczas, gdy decydowały się losy awansu. Po 12. kolejce tamtego sezonu, Rycerze Wiosny byli na piątej pozycji, o awansie ledwie przebąkiwali, najczęściej w rozmowach „off-the-record”, nie na wizji.
W tym sezonie też kluczowa będzie dyspozycja wiosną – a więc i po okienku transferowym, podczas którego do ruchów „in” mogą też dojść oferty nie do odrzucenia, w tym dla najbardziej istotnych zawodników ŁKS-u.
A MOŻE NIESPODZIANKA? KURS NA 3 PUNKTY DLA GOŚCI W SUPERBECIE TO 10,00!
Pocieszające, że ŁKS wydaje się bardziej gotowy, niż był dwa lata temu. Ale tak jak podkreślają to w każdym wywiadzie wszyscy zawodnicy z Łodzi – na razie jeszcze niczego nie osiągnęli, wciąż żywy jest obraz tabeli na koniec Ekstraklasy oraz kolejnych porażek w kompromitującym stylu. Na razie udało się zatrzeć złe wrażenie po poprzednim sezonie – teraz ŁKS rozpoczyna pracę nad tym, by wrócić do elity. Tak dobrego startu w I lidze nie notowano od dawna – nawet Raków Częstochowa, który zdystansował konkurencję, po 12 kolejkach miał „zaledwie” 27 punktów. Ale to wciąż jedynie start, cel dopiero majaczy na horyzoncie.
STEP BY STEP
Co nam w ŁKS-ie na pewno imponuje, to długofalowa powtarzalność.
Z sezonu na sezon, z rundy na rundę ten klub robi się większy, silniejszy. Nawet gdy robi krok w tył, jak po spadku, to utrzymuje równowagę i dalej prze do przodu. Wczoraj ŁKS zamieścił fotorelację z budowy stadionu, stoją już praktycznie wszystkie cztery trybuny, do otwarcia całości jeszcze daleko, ale nad północną pojawia się już zadaszenie. Wyprzedaż po spadku? Gdzie tam, widać doskonale, że oddano tylko tych, na których pozycjach i tak stworzyła się już spora rywalizacja – vide Grzesika do Warty (na jego miejscu Wolski, Nawotka, Dankowski) czy Wróbla do Stali (na jego miejscu Corral i Sekulski). Można było się zastanawiać, na ile istotny w układance jest Adam Ratajczyk, ale po ostatnich dobrych występach Przemysława Sajdaka i Piotra Gryszkiewicza, zdaje się, że i tutaj ŁKS raczej sobie poradzi. Szczególnie, że w bramce bez zarzutu spisywał się Dawid Arndt, który też może rozwiązać problem młodzieżowca na boisku.
Nawet jeśli to się teraz zatnie, jeśli ta maszyna nie będzie funkcjonować tak jak podczas wyśmienitego startu I ligi – ŁKS jest dziś w zupełnie innym miejscu niż pięć lat temu, gdy bezradnie próbował wydostać się z III-ligowej otchłani, występując jeszcze na rozsypującym się „Estadio Da Gruz”. Czy spuentuje ten sezon awansem – trudno w tej chwili wyrokować. Na pewno jest na dobrej drodze.
W tym sezonie i ogólnie pod tymi rządami.
Fot.FotoPyK