Reklama

Szwedzi przegrali z Francją, ale i tak zasłużyli na trochę braw

redakcja

Autor:redakcja

17 listopada 2020, 23:03 • 4 min czytania 2 komentarze

Czy można przegrać 2:4 i zostawić po sobie dobre wrażenie? Jasne, że można. Reprezentacja Szwecji ostatecznie nie dała rady Francji. Zdecydowanie widać było różnicę w jakości przeprowadzanych akcji oraz w umiejętnościach poszczególnych zawodników. Nie przeszkodziło to jednak Szwedom w wykreowaniu sobie kilku sytuacji bramkowych. Nie przestraszyli się aktualnych mistrzów świata.

Szwedzi przegrali z Francją, ale i tak zasłużyli na trochę braw

Nie czekali na to, że przeciwnik pierwszy właduje im bramkę. To oni pierwsi ruszyli do przodu i już na samym początku spotkania objęli prowadzenie. Mimo wymarzonego startu, im dłużej trwał mecz, tym bardziej „Tricolores” pokazywali nad nimi wyższość w każdym aspekcie futbolowego rzemiosła.

Ogromną przesadą po porażce byłoby wychwalać pod niebiosa naszych grupowych rywali na Euro. Tyle że gdy porównamy ich występ z faworytem do naszego występu z Włochami, okazuje się, że można mieć jakikolwiek pomysł na zaskoczenie silniejszego przeciwnika. Można od razu zaatakować, nie pękając ze strachu. Czy drużyna ze Skandynawii na papierze ma lepszy skład od naszego? Sprawdźmy. Dziś w podstawowej jedenastce wystąpili gracze następujących klubów: Everton, FC Kopenhaga, Dalian Pro, Manchester United, AIK Sztokholm, FK Kransodar, RB Lipsk, Juventus Turyn. Trudno jednoznacznie wskazać, kto ma lepiej obsadzone pozycje, lecz potencjał ogólnie rzecz biorąc, jest porównywalny.

Szwedzi potrafią grać w ofensywie

W dzisiejszym meczu Szwedzi pokazali, że nie są ekipą tylko i wyłącznie murującą bramkę i czekającą na jakąś kontrę. Potrafią grać w piłkę i jeszcze raz podkreślimy to – w porównaniu do kadry Jerzego Brzęczka mieli jakąkolwiek koncepcję gry w ataku pozycyjnym, jakiekolwiek warianty ofensywne. Przede wszystkim były też z ich strony efekty w postaci bramek. A tych łącznie z obu stron meczu ujrzeliśmy aż pół tuzina. Ciekawe i otwarte widowisko. Nie nudziliśmy się.

Bramki padły dziś w następujący sposób:

Reklama

5. minuta: Pierwsza groźna wycieczka w pole karne Francuzów zakończyła się golem dla Szwecji. Viktor Claesson przy dość biernej postawie obrońców wszedł w „szesnastkę” gospodarzy i oddał niesygnalizowany strzał, po którym piłka odbiła się od Raphaela Varane’a i wpadła do bramki obok bezradnego Hugo Llorisa.

16. minuta: Marcus Thuram z lewego skrzydła wycofał futbolówkę na 15. metr, a Olivier Giroud uderzeniem bez przyjęcia perfekcyjnie skontrował piłkę, kierując ją w bliższy róg bramki strzeżonej przez Robina Olsena.

37. minuta: Marcus Thuram zatańczył z piłką w polu karnym gości, najpierw ograł dwóch rywali zwodem na tzw. zamach, potem wykonał „ruletkę”, a poprzez niefortunną interwencję jednego z obrońców „Trzech Koron” futbolówka spadła wprost pod nogi Benjamina Pavarda. Obrońca Bayernu Monachium mierzonym uderzeniem z woleja dał „Les Bleus” prowadzenie.

59. minuta: Kylian Mbappe dośrodkował z lewej strony, spóźniony był Victor Lindelof i Olivier Giroud strzałem z główki umieścił piłkę w siatce. Robin Olsen również mógł zachować się lepiej. Był w tej sytuacji przyklejony do linii bramowej i nawet nie próbował przechwycić podania.

88.minuta: Bardzo składna akcja Szwecji. Pierre Bengtsson otrzymał krzyżowe podanie od jednego z kolegów na skrajną cześć pola karnego Francuzów i bez przyjęcia zagrał płasko wzdłuż do nadbiegającego Robina Quaisona, który wpakował piłkę do pustej bramki

90+5. minuta: Szwedzi mieli rzut wolny i pod bramkę „Tricolores” pobiegł Robin Olsen. Dośrodkowanie zostało w koncertowy sposób zepsute, gdyż trafiło w jednego z zawodników Francji, a Kingsley Coman pobiegł z futbolówką i bez problemów wpakował ją do kompletnie opuszczonej bramki.

Reklama

Giroud to zawodnik skrojony pod reprezentację

Podopieczni Didiera Deschampsa zagrali dziś niezłe spotkanie. Nie mieli problemu z tworzeniem sobie dogodnych szans na strzelenie gola. Podrażnieni na samym początku od razu ruszyli do odrabiania start, choć trzeba przyznać, że zespół z północy Europy trochę napsuł im krwi. Zwłaszcza w końcówce, gdy zdobył bramkę kontaktową na 3:2. Na duże słowa uznania zasługuje Olivier Giroud. Strzelił na Stade de France swoją 43. i 44. bramkę w narodowych barwach. Dla reprezentacji Francji jest to zawodnik bezcenny. W obecnym sezonie Premier League 34-letni napastnik uzbierał zaledwie 36 minut. Mimo problemów z regularnym graniem przyjeżdża na kadrę i ładuje bramki. Chapeau bas!

A Antoine Griezmann? No cóż. Jak nie idzie, to nie idzie. Dziś niczym specjalnym się nie wyróżnił. Dość dyskretny występ.

Słaby punkt Szwecji? Defensywa i precyzja

Choć na początku chwaliliśmy Szwedów, to nasze słowa odnoszą tylko i wyłącznie do tego, iż podeszli do utytułowanego rywala bez respektu i zaprezentowali kilka ciekawych akcji w ofensywie. Defensywa Skandynawów nie może dziś liczyć na dobre słowo. Francuzi nie mieli żadnych problemów z oddawaniem groźnych strzałów na bramkę Olsena. Precyzja i dokładność zagrań Szwedów również pozostawia wiele do życzenia. Jednak mimo wszystko nasi grupowi rywale wysyłają jasny sygnał – potrafią być groźni w ataku.

Francja – Szwecja 4:2 (2:1)
O. Giroud 16’ 59’, B. Pavard 59’, K. Coman 90+5’ – V. Claesson 5’, R. Quaison 88’

PIOTR STOLARCZYK

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...