Reklama

KSW 56: Pokaz mocy „Robocopa” i triumf Narkuna

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

15 listopada 2020, 00:13 • 4 min czytania 2 komentarze

Nie wiemy, z czego zbudowany jest Michał Materla. Większość zawodników mieszanych sztuk walki padłaby za sprawą kilku celnych ciosów Roberto Soldica. Tymczasem Polak po otrzymaniu niezliczonej ilości uderzeń trzymał się tak długo, że aż do akcji musiał wkroczyć sędzia i ogłosić zwycięstwo Chorwata. To właśnie z niesamowitej ambicji Materli oraz brutalnej siły Soldica w dużej mierze zapamiętamy galę KSW 56. Ale działo się jeszcze więcej.

KSW 56: Pokaz mocy „Robocopa” i triumf Narkuna

Choć wspomniany wyżej pojedynek miał status walki wieczoru, zacieraliśmy też ręce na myśl o starciu Tomasza Narkuna oraz Ivana Erslana. Zanim jednak doszło do pierwszego czy drugiego, zachwycił nas Andrzej Grzebyk. Polak co prawda sensacyjnie przegrał z Litwinem Mariusem Zaromskisem, ale nie stało się to z jego winy. Na początku pierwszej rundy, po kopnięciu w kolano, złamał bowiem nogę. Jednak mimo tego nie poddał walki, a wręcz przeciwnie – zaciekle bronił się przez dobre parę minut.

Polak – jakby przeciwko zdrowemu rozsądkowi – kompletnie nie stracił wiary. Wiecie, coś na zasadzie: oj, prawa złamana? Trudno, trzeba korzystać z lewej. Klasa! Choć też niemałe ryzyko – liczymy, że ta wola walki nie odbije mu się czkawką podczas rehabilitacji. W każdym razie: mimo porażki sympatycy Grzebyka (których po dzisiejszej gali na pewno przybyło) mogą być z niego dumni. Duże wrażenie zrobił również Filip Pejić, który znokautował Sebastiana Rajewskiego… w dwunastej sekundzie walki. A przypomnijmy, że Chorwat swoje poprzednie dwa pojedynki przegrywał. Cóż, to się dopiero nazywa powrót na zwycięskie tory.

Faworyci nie zawiedli

Przejdźmy jednak do pierwszego z dwóch głównych dań. Tomasz Narkun bronił mistrzowskiego pasa wagi półciężkiej. Kto zamierzał mu go odebrać? Niepokonany Chorwat Ivan Erslan, który zawodnikiem KSW jest od 2019 roku. Nietrudno sobie zatem wyobrazić, że doświadczenie w tej federacji ma stosunkowo niewielkie. Do momentu starcia z Narkunem stoczył dwie zwycięskie walki – z Darwinem Rodriguezem oraz Jusufem Hajrovicem.

Sobotniego wieczora czekało go wielkie wyzwanie. Z jednej strony: mówiliśmy o naprawdę zdolnym zawodniku, według wielu – najlepszym „półciężkim” z Bałkanów, który nie zamierzał tanio sprzedać skóry. Z drugiej: pokonanie dwukrotnego pogromcy Mameda Chalidowa to nie jest bułka z masłem.

Reklama

Mimo tego, że podczas ważenia mogliśmy zaobserwować napięte relacje pomiędzy dwoma zawodnikami, to pierwsza runda rozpoczęła się naprawdę spokojnie. Zarówno Erslan, jak i Narkun nie chcieli podejmować zbyt dużego ryzyka. Na początku drugiej odsłony wszystko się jednak rozstrzygnęło. Narkun zaatakował wysokimi kopnięciami, a potem trafił prawym, powalając Chorwata. Błyskawicznie dopadł go w parterze, założył duszenie i zwyczajnie – czekał na poddanie. Erslan nie mógł się już uratować.

Po tym, jak Narkun pewnie obronił pas, pozostała już tylko walka wieczoru. Starcie Roberto Soldica oraz Michała Materli naprawdę elektryzowało. Ale faworyt mógł być tylko jeden i był nim 25-letni Chorwat. Człowiek zwany „Robocopem” do klatki wracał po ponad rocznej przerwie. W swojej ostatniej walce za sprawą jednogłośnej decyzji pokonał Michała Pietrzaka, zawodnika, który specjalizuje się w bijatyce w parterze.

Wspominamy o tym nie bez znaczenia, bo Materla to znakomity zapaśnik. A poza tym – przede wszystkim prawdziwa legenda i weteran KSW. Doświadczenie oczywiście musiało stać po jego stronie. W swojej karierze wielokrotnie pokazał, że potrafi radzić sobie w sytuacjach, kiedy jest spisywany na straty. Jego fani liczyli zatem, że po raz kolejny to udowodni. Ale niestety, jak się okazało – nie było mowy o równej walce.

Soldić powalił Materlę już na początku pierwszej rundy. Ten wstał, ale kolejna petarda wyprowadzona przez bezwzględnego „Robocopa” znowu sprowadziła go na ziemię. Wydawało się, że walka lada chwila dobiegnie końca, ale nic z tych rzeczy. Chorwat po prostu czekał, aż półprzytomny Polak wróci do stójki. Mówimy o zimnej i wykalkulowanej decyzji: podczas kolejnych trzech minut młodszy z zawodników bił brutalnie, bezlitośnie. Wiedzieliśmy, że to kwestia czasu, aż zwycięstwo trafi w jego ręce.

Ale mimo tego, że Polak znajdował się w naprawdę złej pozycji, nie zamierzał odpuszczać. Wciąż jakimś cudem się trzymał i nawet próbował doprowadzić do obalenia. Taka postawa była zdecydowanie godna podziwu. Nie da się jednak długo oszukiwać nieuniknionego. Kilkanaście sekund przed końcem pierwszej rundy sędzia przerwał nierówny pojedynek.

Roberto Soldić zatem triumfował. I to w naprawdę przekonywującym stylu. Tuż po starciu 25-letni Chorwat – być może – zdradził kolejną przeszkodę na swojej drodze. Zadeklarował bowiem, że będzie chciał zmierzyć się z Mamedem Chalidowem. I odebrać mu pas wagi średniej.

Reklama

Oj, to byłaby naprawdę ciekawa walka. Przede wszystkim – prawdziwe starcie pokoleń. Z drugiej strony – nie inaczej było w przypadku pojedynku z Materlą. Czy znowu triumfowałaby młodość? Mamy nadzieję, że będziemy mogli się wkrótce przekonać. Tymczasem czekamy na kolejną galę KSW, która nadejdzie już w grudniu.

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...