Jacek Góralski w ramach rozgrzewki chodzi po rozżarzonych węglach. Przed meczem śpi na stole fakira. Wślizgi ćwiczy na niedźwiedziach. Jacek Góralski nie je miodu, on żuje pszczoły. I zwykle to jest fajne. Nawet nam to imponuje. Ale nie, gdy zamiast kilku pszczół, opiernicza przed meczem cały rój. Przemielony razem z ulem.
Góralski zawsze był pobudzony. Ale dziś wystąpił tak, jakby chciał zapewnić sobie grę we Włoszech.
Nie w Serie A.
A w kolejnym serialu w stylu „Gomorry”.
Nasi do przerwy tylko biegali za Włochami, więc logiczną decyzją Jerzego Brzęczka było wprowadzenie na boisko trzech nowych piłkarzy. Selekcjoner zdjął dwóch skrzydłowych (Jóźwiaka i Szymańskiego) oraz Modera. Trochę się dziwiliśmy – dlaczego nie Krychowiaka, który nie dość, że gra beznadziejnie, to jeszcze ma na koncie żółtą kartkę? Po co nam drugi defensywny pomocnik, gdy trzeba chociaż próbować zaatakować? Ale dobra, niech będzie – może Brzęczek uznał, że trzeba uporządkować środek pola.
Okazało się, że Krychowiak mecz dokończył, a Góralskiemu wystarczyło pół godziny, by zostać wysłanym pod prysznic.
Pierwsza żółta kartka to typowy piłkarski kryminał. Absurdalne było zdziwienie Góralskiego po wjeździe korkami w nogi Belottiego. Krzyczał do Włocha coś w stylu „ej, co?!”, tak jakby był święcie przekonany, że ten symuluje. Nie mamy pewności czy arbiter, mając do dyspozycji VAR, nie zdecydowałby się na bezpośrednie wykluczenie. Podstawy były. Postanowił oszczędzić polskiego pomocnika i dać żółtko. Ale musiało być to żółtko z zastrzeżeniem „jeszcze raz przegniesz, to się pożegnamy”.
No i Jacek Góralski przegiął ponownie, znów faulując Belottiego. Powiecie – przecież trafił w piłkę, więc nie powinno być faulu. No, ale po tym jak dzióbnął futbolówkę, wjechał znów w nogi włoskiego napastnika. Być może arbiter by go oszczędził, ale skoro był już na cenzurowanym – nie ma o czym gadać.
Góralski nieraz udowodnił, że jest pożytecznym żołnierzem, ale dziś był to żołnierz strzelający z karabinu na oślep, biegnący przez poligon z granatem bez zawleczki, lecący na linię frontu jako mięso armatnie.
Wciąż nie wiemy, czy Krychowiak powinien być teraz pierwszym wyborem Jerzego Brzęczka na pozycji numer sześć. Dziś – że tak powiemy delikatnie – też się nie obronił. Ale Góralski argumentów na swoją stronę nie przeciągnął. Chciał, by w Góralskim było jeszcze więcej Góralskiego, za którego polubiła go Polska. Jacek, ty się musisz wyluzować.