Reklama

Sensacja w Łodzi. Widzew zagrał niezły mecz

redakcja

Autor:redakcja

14 listopada 2020, 15:29 • 4 min czytania 27 komentarzy

Widzew był dziś zespołem lepszym, bramkarz Widzewa niczego nie zawalił, Widzew stworzył sporo stuprocentowych okazji, wreszcie Widzew wygrał mecz. Tak, wygrał go z Resovią, a nie pierwszoligową czołówką. Ale to zwycięstwo było bardzo potrzebne łodzianom po wyjątkowo brzydkim, zamkniętym spotkaniu z Bełchatowem i generalnie męczeniu swoim stylem w ostatnich tygodniach.

Sensacja w Łodzi. Widzew zagrał niezły mecz

Resovia miała coś do powiedzenia tylko w pierwszej połowie, gdzie stworzyła sobie dwie niezłe akcje. Raz – główka Adamskiego ląduje na poprzeczce. Dwa – szansa Ferenca, ale broni Mleczko. I to by było na tyle. Nic specjalnego. Po zmianie stron ofensywnie praktycznie nie istnieli. Jakieś kuriozalne strzały z daleka i to w zasadzie tyle.

Widzew niby nie grał porywającego meczu, ale już w pierwszej połowie mógł prowadzić 3:0. To były czyściutkie akcje. Przy każdej swoje trzy grosze dołożył Robak. To on świetnie podał do Możdzenia na początku meczu, ale ten, mając tylko Daniela przed sobą, postanowił zamiast czysto uderzyć to się przewrócić. To również Robak dograł do Michalskiego na sam na sam, ale ten przegrał pojedynek. No i jeszcze okazja nierealna, niemożliwe jak to nie wpadło: Robak przyjmuje piłkę za Tanżynę, ten uderza, Daniel ledwo odbija. Odbija jednak wprost pod nogi stojącego samotnie na piątym metrze Nowaka, ale ten nie potrafi tego strzelić, uderza gdzieś blisko bramkarz i nic z tego.

Niby więc do przerwy 0:0, zastrzeżenia do gry widzewiaków można było mieć, choćby do chaotycznego, biegającego jak bezgłowy jeździec Michalskiego, względnie mało produktywnego za plecami Robaka Fundambu, ale jednak przewaga była zarysowana i udokumentowana szansami.

Przełamanie przyszło za sprawą wprowadzonego z ławki Patryka Muchy i trzeba przyznać, że choć sam gol to konsekwencja przewagi, tak był w nim element przypadku. Robak, faulowany w akcji ofensywnej, pokazuje, że piłkarzem jest naprawdę starej daty, bo zamiast polecieć jak długi, chce grać w piłkę. Traci ją jednak, Prochownik dobrze się podłącza, wrzuca. Wrzuca źle, niedokładnie. Ale w polu karnym pinball między dwoma obrońcami Resovii. Jeden i drugi mógł to wybić. No ale obaj zapomnieli, więc z bliska strzelił to Mucha.

Widzew dalej stwarzał sobie mniej lub bardziej groźne szanse – to próbował Możdzeń, to z bliska ni to strzał, ni to zgranie Michalskiego. Piękną akcję zrobił po lewej stronie Prochownik, który wyłożył idealną piłkę Robakowi na piąty metr, ale ten spudłował. Była próba bezpośrednio z rzutu wolnego Robaka, całkiem niezła. W końcu 2:0 po akcji, którą od środka napędził od środka Robak, rozegrał na klepkę z Możdżeniem, a potem wykończył.

Reklama

Resovia przez cały ten czas głównie się przyglądała, nie mając żadnej odpowiedzi na grę widzewiaków. Zwycięstwo było zasłużone, bezdyskusyjne. Powinno być wyższe.

Aby wrzucić łyżkę dziegciu widzewiakom, można powiedzieć, że ten moment pierwszoligowe zwycięstwa Widzew zaliczył z:

  • osiemnastą obecnie Sandecją
  • siedemnastym Jastrzębiem
  • czternastym Stomilem
  • szesnastą Resovią

Topowego towarzystwa nie ma.

Z drugiej strony Widzew, po fatalnych trzech porażkach na otwarcie sezonu, kiedy bardziej niż drużynę piłkarską przypominał trupę cyrkową, od czwartej kolejki przegrał tylko raz.

Stracił przez ten czas, mimo problemów z grą bramkarzy, tylko cztery gole.

Za wiele nie strzelał, ale i na tym polu miał poważne kadrowe problemy, bo skoro na dziewiątce musisz grać Prochownikiem lub Michalskim, to jest to jasny przykład desperacji. Nie da się ukryć, że momentami styl gry był słabiutki, by wspomnieć choćby ostatnie spotkanie z Bełchatowem, na które nie dało się patrzeć. No ale i GKS, choć na pewno finansowo gra w słabszej lidze, tak na boisku pokazuje od jakiegoś czasu, że do najgorszych nie należy. To nie tak, że postawił się tylko Widzewowi, a wszędzie indziej jest popychadłem.

Mecz z Resovią grzęźnięciem w pewnym marazmie stylu na pewno nie był. Dał powody do tego, by pogadać o pozytywach:

Rzetelnej defensywie. Znowu. Nie bezbłędnej, by wspomnieć niektóre akcje Stępińskiego z pierwszej części gry, ale w przekroju całego meczu i pamiętając, że to pierwsza liga, jednak pewnej.

Reklama

Dalej – na pewno o grze Prochownika, który sporo dołożył przy obu golach, był bardzo aktywny, no i jeszcze ta piękna akcja z setką wykreowaną Robakowi. A przecież Prochownik nawet miał dzisiaj nie wyjść w pierwszym składzie, skorzystał na przedmeczowej kontuzji Bechta.

Robak: po falstarcie z Bełchatowem można się było zastanawiać, czy aby nie potrzebuje trochę więcej czasu na powrót do formy. A i przecież tych, którzy chętnie odesłaliby go na ławkę po początku sezonu, też nie brakowało. Dziś, mimo zmarnowanej okazji, zagrał bardzo dobry mecz, kleił akcje, kreował okazje kolegom. Przy obu bramkach zrobił wielką robotę, daleko wykraczającą poza to, że przy bramce na 2:0 trafił do siatki.

To zwycięstwo na pewno da trochę spokoju Widzewowi przed dniami… może nie prawdy. Po prostu dniami dużo większych wyzwań. Przed Widzewem do końca listopada mecze z Termaliką, Legią i Arką Gdynia.

Resovia? No cóż, musi pilnować, żeby z pierwszą ligą dla niej nie było tak, jak z dzisiejszą grą Demianiuka. Demianiuk wszedł w przerwie, a w 72 już został zdjęty.

WIDZEW ŁÓDŹ – RESOVIA RZESZÓW 2:0 (0:0)

Mucha 65, Robak 82

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

27 komentarzy

Loading...