Reklama

Panie Alvarezie, jeden mecz to za mało!

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2020, 08:05 • 4 min czytania 7 komentarzy

To nie jest zły zawodnik, od razu zaznaczmy. Ba, pójdziemy nawet o pół kroku dalej – to nie jest zawodnik, do którego formy możemy się jakoś wyjątkowo przyczepić. Marcos Alvarez na tle Cracovii nie wygląda fatalnie, a i w całej lidze znajdziemy bez trudu wielu słabszych, gorzej grających w ostatnich tygodniach. Ale mimo wszystko – czujemy pewien niedosyt związany z tym zawodnikiem, w związku z czym pragniemy przedstawić króciuteńki apel: panie Marcosie, już czas wrócić do tego, co pan pokazał na wejściu do ligi.

Panie Alvarezie, jeden mecz to za mało!

Z Alvarezem jest trochę tak, jak z sequelami czy remake’ami ulubionych filmów z lat młodzieńczych. Idziesz do kina i spodziewasz się, że całość wbije w fotel. Dialogi na najwyższym poziomie, wybitny humor, do tego oczywiście kapitalna fabuła. Potem oglądasz film – niech będzie, „Psy 3” – i czujesz niedosyt. No nie jest to złe. Nie jest to szmira. Ale gdzie mu do oryginału, gdzie mu do poziomu twoich oczekiwań.

Alvarez oczekiwania rozbudził w wyjątkowy sposób. Po pierwsze – nietypowa była już sama formuła przeprowadzenia transferu. Podpis pod umową z Cracovią ląduje zimą, potem krótka batalia o wyciągnięcie zawodnika, ale VfL Osnabrück ostro się stawia. Cracovia rezygnuje – uznaje, że Alvarez to gwarancja jakości, można na niego spokojnie poczekać przez te sześć miesięcy i swobodnie powitać w Krakowie latem. – Co w tym takiego wyjątkowego? – być może zapyta ta część z was, która nie śledzi Ekstraklasy zbyt wnikliwie. Ano to, że w Polsce ruchy nieczęsto planuje się z takim wyprzedzeniem, zwłaszcza, gdy chodzi o transfery zawodników:

  • zdrowych
  • dalekich od wieku emerytalnego
  • z lepszych lig

Piłkarz Cracovii spełniał wszystkie warunki. Zdrowy. 28-letni. Z 2. Bundesligi, cały czas w formie, ładujący gole nawet w broniącym się przed spadkiem Osnabrucku.

O, tu się pojawia drugi powód rozbudzania apetytów.

Marcos Alvarez miał być gotowy na tu i teraz, bez jakiegoś odbudowywania się przez pół roku, bez leczenia siedmiu urazów i powrotu do gry po 8 miesiącach siedzenia na ławce. Jeszcze po pandemicznej przerwie Alvarez sieknął trzy gole, łącznie zbierając w 30 meczach ubiegłego sezonu 14 trafień i 3 asysty. Rzutem na taśmę przekroczył barierę 50 bramek dla VfL. Rzadko się zdarza, by kluby Ekstraklasy były w stanie wyciągać takich zawodników za darmo, na 6 miesięcy przed wygaśnięciem ich kontraktu. To oznacza w prostej linii, że obserwowany był długo, długo pracowano nad jego kontraktem, a zbierając te dwa czynniki – że obiecywano sobie po nim bardzo wiele.

Reklama

Jest też trzecia przyczyna, co gorsza – ujmijmy ją jako najświeższą.

Otóż Marcos po prostu wleciał na polskie boiska jak do siebie – w pierwszym meczu wziął na siebie wszystkie stałe fragmenty gry, co chwila się przepychał z rywalami, zazwyczaj z dobrym skutkiem. Pogoń – bo ona mierzyła się z Cracovią na starcie ligi – musiała co chwila pomagać sobie niezgodnie z przepisami, na Alvarezie Portowcy wyłapali 6 fauli i żółtko (łącznie faulowali w tamtym meczu 11 razy). Niemiec podawał, strzelał, dryblował, był wszędzie. Skończył mecz z golem, świetną asystą oraz wysoką notą 8 od Weszło – a grał raptem 65 minut.

No i… to w sumie by było tyle.

W pierwszej godzinie swojego pobytu na ekstraklasowych murawach Alvarez zaliczył gola i asystę. Przez kolejne dziesięć godzin – uskładał jedną asystę (w Lubinie do Rivaldinho). Nie schodził poniżej pewnego poziomu, może poza meczem z Piastem, w którym kompletnie nie radził sobie jako boczny pomocnik. Ale też rzadko dawał od siebie coś ekstra, tak jak podczas debiutu ligowego. Jeszcze nie czas, by bić na alarm, nie czas, by uznawać go za rozczarowanie, zwłaszcza, że Alvarez pozostaje jednym z najlepszych zawodników „Pasów”. Bo i kto lepszy? Niemczycki? Rodin?

Ale jednak, trzeba zauważyć – Ishak przyszedł z tej samej ligi, z ekipy o podobnych celach. Strzelił zaledwie jednego gola, miał problemy z grą. Jeśli zestawilibyśmy oczekiwania wobec obu, z tym co obaj prezentują… No nie ma czego porównywać. Choć pamiętajmy – 2. Bundesliga jest dość specyficzna. Taki Rodrigo Zalazar z Korony Kielce strzelił już trzy gole w barwach Sankt Pauli, kalecząc m.in. Hamburger SV w derbach.

Natomiast Alvarez już pokazał, że wszystko potrafi. Teraz sęk w tym, by potrafił wszystko pokazać.

Reklama

Fot.Newspix

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...