Górnik Łęczna? Dwa stracone gole w obecnym sezonie. Bruk-Bet Termalica? Trzy bramki w sieci. W sobotni poranek na zapleczu Ekstraklasy zobaczymy starcie dwóch najlepszych defensyw na szczeblu centralnym w Polsce. Tymi, którzy postawili mur przed bramkami pierwszoligowców są Kamil Kiereś oraz Mariusz Lewandowski. Jak rodził się pomysł na grę w obronie obydwu szkoleniowców? Czym wyróżnia się ich styl bronienia oraz jakie są jego punkty wspólne? Przybliżymy wam proces ewolucji dwóch trenerów, którzy w Ekstraklasie już pracowali, a teraz marzą o tym, żeby do niej wrócić.
Jeśli pamiętacie Mariusza Lewandowskiego z pracy w Lubinie, to możecie być mocno zdziwieni tym, że jego drużyna traci tak niewiele bramek. W końcu „Miedziowi” pod jego wodzą zwykle tracili bramki wręcz lawinowo. Szybka przypominajka. Na 35 meczów:
- 6 razy Zagłębie traciło jednego gola
- 12 razy rywale trafiali do ich siatki dwukrotnie
- 7 razy lubinianie tracili trzy bramki
Wesoła defensywa. Trójkę wrzucali Zagłębiu piłkarze Huraganu Morąg, Wisły Kraków, Arki Gdynia, czy Wisły Płock. Niezbyt chlubne osiągnięcia. „Miedziowi” za czasów Lewandowskiego zagrali zaledwie 10 meczów na zero z tyłu, z czego cztery to bezbramkowe remisy. W zasadzie takie rezultaty nie dziwą, bo Mariusz Lewandowski dopiero zaczynał trenerską karierę. Został rzucony na głęboką wodę, a gdzieś musiał przecież sprawdzić swoje pomysły. I tak to właśnie na Dolnym Śląsku wyglądało, jak jeden wielki eksperyment. W Lubinie słyszymy, że Lewandowski nie miał sprecyzowanego planu na to, jak ma wyglądać drużyna. Uczył się fachu. Założenie było raczej takie, żeby grać na 1:0 niż z polotem. Ot, siermiężny futbol.
BRUK-BET – GÓRNIK UNDER 1.5 GOLA W MECZU – KURS 2.95 W TOTALBET!
Lewandowski w Zagłębiu był raczej motywatorem niż taktykiem. Stawiał na komunikację z szatnią, trzymał się doświadczonych piłkarzy. Oczywiście miał też swoje pomysły. W jednym z tekstów tak opisywaliśmy pomysł na grę linią defensywy w składzie: Todorovski, Balić, Guldan, Tosik: „Lewandowski postawił na twardą obronę, której pierwszym i jedynym zadaniem jest destrukcja. Żadne klepeczki, żadne trele-morele, odbiór, wślizg, kasacja. Biorąc pod uwagę problemy zdrowotne kilku piłkarzy – nawet rozsądne wyjście, szczególnie na mecz z Koroną Kielce, finezyjną i przebojową. Sęk w tym, że… w kolejnych liniach też mamy głównie destrukcję. Z duetu Jarosław Kubicki – Adam Matuszczyk żaden nie wygląda na Marka Hamsika”.
Flagowym pomysłem tego trenera było z kolei przekwalifikowanie na prawego obrońcę Arkadiusza Woźniaka. Jak wyszło? Średnio. Jeśli już Woźniak grał i łapał się na nasze noty, to dostawał: 5, 5, 3, 4 i 2. Zresztą innowacyjne pomysły na prawą stronę obrony to nie kamyczek, a głaz do ogródka Lewandowskiego. Gdy z gry wypadł Alan Czerwiński, słabo grał tam także Tosik, który na pięć meczów na tej pozycji w sezonie 18/19 wyłapał od nas trzy „dwóje”.
To miła niespodzianka, że w tak krótkim czasie Lewandowski z gościa, który bawił się zapałkami przy beczce z benzyną, stał się prawdziwym mistrzem sztuki obronnej. Jak do tego doszło?
Powoli do przodu – sprzątanie w Niecieczy
Być może trener znalazł do tego odpowiednich wykonawców. Ale w Lubinie słyszymy, że ważną rolę u Lewandowskiego odgrywa analityk, Krzysztof Kawalko. Szkoleniowiec zabrał go ze sobą do Niecieczy i najwidoczniej wspólnie wyciągają wnioski z popełnionych błędów.
Mariusz Lewandowski już w Lubinie przywiązywał sporą wagę do skutecznych analiz – nawet jeśli nie przynosiło to pożądanych efektów. Miał do dyspozycji dwóch analityków. Jak słyszymy, teraz także lubi mieć rywala rozłożonego na czynniki pierwsze. Dostosować się, czasami nawet zneutralizować atuty rywala bardziej niż narzucać swój styl gry. Początkowo też nie była to kapela, która grała covery AC/DC bez wstydu. W pierwszym półroczu pracy „Słoniki” zachowały siedem czystych kont na 15 spotkań, zdarzały im się bolesne wpadki z Chojniczanką (1:2), Olimpią Grudziądz (3:3), czy Puszczą Niepołomice (1:3). Widać było jednak poprawę w wielu elementach gry obronnej.
za Mandrysza | za Lewandowskiego | |
gole stracone w minutach 0-15 i 30-45 | 5/5 | 1/1 |
bramki stracone po kontrach | 8 | 4 |
gole stracone po akcjach środkiem boiska | 9 (najwięcej w lidze) | 2 |
wygrane pojedynki w obronie | 7. w lidze, 56% | 2. w lidze, 57% |
Wiadomo, że były też i wpadki. Na przykład Bruk-Bet częściej dostawał bramki w ostatnim kwadransie meczu. Częściej faulował na własnej połowie, stracił więcej bramek po rzutach rożnych (tu akurat różnica nie była duża). Generalnie widać było jednak postęp, także dlatego, że zespół po prostu rzadziej kapitulował. Ciekawe jest to, że Lewandowski mocno korzystał z dobrej gry w powietrzu „Słoników”. Jego zespół po strzałach głową zdobył pięć goli, stracił tylko jednego. Za Piotra Mandrysza Bruk-Bet strzelił w ten sposób trzy bramki, stracił dwie.
Tomasz Loska – pewniak między słupkami
W procesie usprawniania defensywy ważną rolę odegrała też zmiana w bramce. Tomasz Loska wskoczył między słupki i – z małą przerwą – bronił do końca sezonu. Jak wypadł na tle Łukasza Budziłka i Karola Dybowskiego? Lepiej, przede wszystkim – pewniej.
Budziłek | Dybowski | Loska | |
Gole stracone na mecz | 0.84 | 1.15 | 0.77 |
Czyste konta/mecze | 5/13 | 2/13 | 5/9 |
% obronionych strzałów | 78% | 76% | 72% |
Bramki stracone sprzed pola karnego | Łącznie 6 | 0 | |
Bramki stracone bezpośrednio po wolnych | Łącznie 3 | 0 |
W obecnym sezonie Tomaszowi Losce idzie równie dobrze. Bruk-Bet stracił tylko trzy gole:
- Arka – strzał z dystansu, Loska był zasłonięty
- Radomiak – strzał głową po rogu, wcześniej rywal faulował obrońcę, czego nie widział sędzia
- Radomiak – kontratak, sam na sam
Statystyki? Bardzo sympatyczne.
- 25 strzałów celnych rywali
- 22 skuteczne interwencje
Kilka z tych parad śmiało możemy nazwać kluczowymi. Przykłady? Proszę bardzo.
- Zagłębie – strzał Nowaka z 11 metrów po płaskim podaniu
- Sandecja – główka Boczka w doliczonym czasie gry, ok. siedem metrów do bramki
- Resovia – znowu uderzenie głową z bliska, znowu skuteczna obrona
- Jastrzębie – dwie kapitalne parady po strzałach z dystansu Mroza oraz Jadacha
- Chrobry – wyjęte sam na sam dzięki temu, że zostawił nogi i oszukał rywala
BRUK-BET – GÓRNIK NA REMIS – KURS 3.80 W TOTOLOTKU!
Z drugiej strony nietaktem byłoby przypisywanie całych zasług Losce, bo cała defensywa pracuje na to, żeby miał jak najmniej pracy. Lewandowski tym razem nie szuka kombinacji. Ma swoich sprawdzonych ludzi: Artem Putiwcew, Marcin Grabowski, Jonathan de Amo, Marcin Wasielewski, Michał Orzechowski, Mateusz Grzybek. W tym gronie szukajmy ludzi od zadań specjalnych. Do tego oczywiście Piotr Wlazło zabezpieczający środkową strefę boiska. Ciekawe jest też to, że Bruk-Bet mocno eksploatuje obrońców w ofensywie. Putiwcew ma na koncie cztery gole, Grabowski ma dwie asysty, Orzechowski – asystę i asystę drugiego stopnia.
Wydaje się jednak, że jest jeszcze jeden powód sukcesu Lewandowskiego w tyłach. Całkiem prozaiczny. W gminie Żabno usłyszeliśmy, że mocno zmieniło się podejście trenera do relacji z zespołem. W Lubinie chciał funkcjonować bardziej jako kumpel szatni. Trener, ale żyjący dobrze z zespołem. Teraz trochę to zmienił, jest bardziej autorytarny, surowy. Nie znaczy to, że nie żyje dobrze z szatnią. Po prostu wie już, gdzie wyznaczyć granicę.
Twarda ręka i defensywa chodzi jak w zegarku. Złote, a skromne.
Kamil Kiereś, czyli odrywanie łatki
Kamil Kiereś większości kibiców kojarzy się z jednym. Tak, chodzi o wiadomy filmik, hit internetu. Ok, może jednak Kieresia kojarzymy z czymś jeszcze – z pracą w GKS-ie Bełchatów, gdzie pojawiał się i znikał, jak fani black metalu na przejściu dla pieszych. W każdym razie obie te rzeczy sprawiły, że do Kieresia przylgnęła niewygodna łatka – trenera niekoniecznie poważnego. Tymczasem zaglądając w jego CV, znajdziemy sporo konkretów.
- Utrzymanie Bełchatowa w Ekstraklasie
- Awans z GKS-em do Ekstraklasy (po wcześniejszym spadku)
- Awans z GKS-em Tychy do 1. ligi
- Utrzymanie Stomilu na zapleczu Ekstraklasy
- Awans z Górnikiem Łęczna do 1. ligi
Nie wygląda to tak źle, prawda? Jego drużyny przeważnie cechowało właśnie to, że dobrze radziły sobie w tyłach. Być może w Ekstraklasie nie było to aż tak bardzo widocznie, jednak w niższych ligach defensywne schematy Kieresia zdawały egzamin prawie wzorowo. Spójrzcie sami:
- GKS Bełchatów – najlepsza defensywa w 1. lidze, 27 straconych goli
- GKS Tychy – najlepsza defensywa w 2. lidze, 27 straconych goli
- Stomil Olsztyn – przed Kieresiem średnio 1.77 straconych goli na mecz, z Kieresiem 1.125
- Górnik Łęczna – 2. najlepsza defensywa w 2. lidze, 37 straconych goli
GÓRNIK WYGRA LUB ZREMISUJE – KURS 2.27 W SUPERBET!
O tym, że dla Kieresia defensywa jest bardzo ważna, przekonuje Lukas Kuban. Czech miał okazję pracować z tym szkoleniowcem w Stomilu Olsztyn. – Trener buduje grę swojego zespołu od obrony, to stanowi bardzo ważny element drużyny. Byłem pod wrażeniem, ile statystyk każdego zawodnika był w stanie zapamiętać. Złapałem bardzo dobry kontakt z nim i z jego asystentem, Andrzejem Orszulakiem. Utrzymał nas przy praktycznie zerowych szansach. Fachowiec, z bardzo dużą wiedzą.
W Olsztynie faktycznie nie mogą wspominać go źle. Przed jego przyjściem drużyna zdobywała średnio punkt na mecz, była w strefie spadkowej. Tabela za okres jego pracy wygląda już nieco lepiej.
Oczywiście potem Kieresiowi nie szło już tak dobrze. W kolejnym sezonie przegrał dziewięć spotkań, w ośmiu Stomil nie potrafił zdobyć ani jednego gola. Został zwolniony. – Stomil nie miał jakichś wielkich piłkarzy, nie grał też nie wiadomo czego. Typowa ligowa gra, do skrzydła i wrzutka, a jak się nie uda, to trzeba ponowić – wspomina Łukasz Kotowski ze stomil.olsztyn.pl. – Przez pierwsze pół roku był zaangażowany w życie klubu, interesował się młodzieżą. Nie słyszałem, żeby piłkarze na niego narzekali. Po utrzymaniu miał odejść, zarząd nie spełnił jego oczekiwań, ale ostatecznie został. W nowym sezonie nie osiągał już tak dobrych wyników, jednak niemal wszystkie mecze rozgrywaliśmy na wyjeździe. Wyniki osiągał na miarę potencjału. Stomil nie błyszczał w ataku, lepiej wyglądało to w obronie.
Kotowski nie kojarzy wielkich meczów Stomilu. Mówi, że Kamil Kiereś rewolucji nie zrobił. Natomiast sukces mimo wszystko udało się osiągnąć. Jak? Być może wskazówką będzie skład linii defensywnej. Bucholc, Kuban, Sołowiej, Karankiewicz, Wełnicki, Baranowski. Głowacki. Starszyzna, co momentalnie nasuwa skojarzenie z obecną linią obrony Górnika Łęczna, chyba najstarszą na polskim podwórku. – Preferuje doświadczonych zawodników, na których może polegać – potwierdza Lukas Kuban.
Paweł Baranowski – cień trenera
Sztandarowy przykład? Paweł Baranowski. 30-latek chyba nie obraziłby się za ksywkę „synek trenera”. 122 mecze w trzech klubach, ponad 10000 minut na boisku – to mówi samo za siebie. Baranowski zrobił z Kieresiem awans do Ekstraklasy, utrzymanie na jej zapleczu, a ostatnio awans do pierwszej ligi. Z Baranowskim w składzie zespoły prowadzone przez Kieresia 47 razy zachowywały czyste konto. Bez znaczenia, czy trzeba było dyrygować defensywą na Łazienkowskiej 3, kiedy GKS Bełchatów ogrywał Legię, czy gdy Stomil w walce o utrzymanie pokonywał bijący się o awans GKS Katowice. Trzeba przyznać – kawał drogi razem pokonali. Tu jeszcze fajna wspominka z czasów Ekstraklasy. Pisaliśmy wtedy tak:
Lubimy i cenimy Telichowskiego, jednak wskazując jego największy atut – oprócz poczucia humoru – padłoby na umiejętność odnajdywania się w polu karnym przeciwnika przy stałych fragmentach gry. Można było się spodziewać, że Błażej w parze z debiutującym w Ekstraklasie Baranowskim pomylą się częściej niż raz na kwartał. Tymczasem po 10. kolejce to beniaminek z Bełchatowa był najlepszą defensywą Ekstraklasy!
GÓRNIK UNDER 3.5 CELNYCH STRZAŁÓW – KURS 2.05 W EWINNER!
Czyli ten sposób działał. A jak wyglądało to w innych klubach?
- Grzegorz Baran, Patryk Rachwał, czy Arkadiusz Malarz – może nie obrońcy, ale jednak odpowiedzialni za defensywę starzy wyjadacze
- W GKS-ie Tychy zbudował Daniela Tanżynę, obok niego grał Tomasz Boczek, sporo znaczyli także doświadczeni Maciej Mańka, Seweryn Gancarczyk i Tomasz Górkiewicz
- No i Łęczna, a tu już wspomniany blok weteranów. 37-letni Leandro, 35-letni Midzierski, 30-letni Baranowski, 37-letni Sasin, a za ich plecami 32-letni Gostomski
W takich Tychach Kiereś miał swój sposób. – Musiał poukładać drużynę po Hajcie, to nie było łatwe. W Tychach były duże oczekiwania, nowy stadion, każdy chciał wrócić do pierwszej ligi. Udało się, chociaż nie było to łatwe, bo awans wywalczył praktycznie rzutem na taśmę. Z przodu nie było szału. Jeśli jednak coś funkcjonowało dobrze, to na pewno ta defensywa. Co najlepiej pamiętam? Wydaje mi się, że tracili niewiele bramek po stałych fragmentach gry. Trener lubił też grać odwróconymi obrońcami – lewonożny na prawej stronie obrony, prawonożny na lewej – opowiada Maciej Grygierczyk, dziennikarz „Sportu”.
Maciej Gostomski – szeryf w bramce
Nie ukrywamy – przed sezonem nie widzieliśmy w obronie Górnika skały, której nie da się skruszyć. Były lekkie obawy. Zwłaszcza że choć łęcznianie mieli tę drugą najlepszą defensywę w drugiej lidze, to jednak straciła ona średnio ponad gola na mecz. Wiosną zdarzyło jej się oberwać 0:5 od Elany, a czyste konto udało się zachować tylko pięć razy, w dodatku raczej w meczach z dołem tabeli. Co takiego się stało, że w trakcie jednej rundy na wyższym poziomie rozgrywek ten wynik udało się przebić? Przede wszystkim trzeba oddać zasługi Maciejowi Gostomskiemu. To, co ten gość wyczynia w bramce, jest wręcz niesamowite. Jego statystyki wyglądają dziś tak:
- 32 strzały celne rywali Górnika
- 30 skutecznych interwencji Gostomskiego
Ekipa z Lubelszczyzny straciła tylko dwa gole. Jednego strzelił jej Radomiak – Karol Podliński trafił głową po rzucie rożnym. Drugi? Samobójcze trafienie po akcji skrzydłem, Marcin Stromecki pechowo wybijał piłkę. Czyli nie skłamiemy mówiąc, że Gostomskiego z gry rywale w tym sezonie jeszcze nie pokonali. Natomiast warto w tym miejscu podkreślić, że to nie były parady na zasadzie „można rozłożyć leżak i poczekać, aż piłka doturla się do bramki”. Kilka interwencji, które uratowały Górnikowi skórę:
- Korona – obroniony strzał głową Podgórskiego z pięciu metrów
- Radomiak – wyjęty mocny strzał z dystansu Podlińskiego
- Chrobry – sam na sam bardziej zepsuł Cywka, niż wybronił Gostomski, ale w końcówce bramkarz uratował zespół po rykoszecie, świetny refleks
- Widzew – obroniony strzał głową z siedmiu metrów, potem także mocne uderzenie z dystansu
- Arka – Letniowski zatrzymany tuż przed końcem meczu
- Miedź – naprawiony błąd Sasina, nogami wybronił strzał z bliska Panki, później efektownie zbił strzał z dystansu Zapolnika
W tym sezonie Gostomski ma więc sześć czystych kont i 94-procentowa skuteczność interwencji. Popełnił w zasadzie tylko jeden błąd, gdy w meczu z Resovią podał piłkę pod nogi rywali. Na szczęście dla niego, Kamil Radulj trafił lobem w poprzeczkę.
***
Wnioski końcowe? Na pewno Bruk-Bet i Górnik sporo łączy – przede wszystkim osoba skutecznego bramkarza, czy ogólnej, dobrej organizacji gry w defensywie. Ciekawe jest także to, że obaj mają swoich zaufanych ludzi u boku, którzy odgrywają ważną rolę w funkcjonowaniu zespołu. Oczywiście to, że jedni i drudzy tracą niewiele bramek, nie oznacza, że Mariusz Lewandowski i Kamil Kiereś bronią tak samo. Wręcz przeciwnie, mamy tu klasyczne zetknięcie się dwóch światów: nowej i starej szkoły trenerskiej. Ekipa Lewandowskiego broni bardziej nowocześnie, tj. oprócz szczelnych tyłów stara się rozgrywać od własnej bramki, grać piłką. Drużyna Kieresia to już bardziej nacisk na bronienie dostępu do własnego pola karnego. Żeby było jasne – nie będziemy go za to karcić. Po pierwsze: bo przynosi to efekty, a nie każdy musi grać ładnie i porywająco.
Po drugie, bo przecież zdajemy sobie sprawę z tego, że tak w poprzednich klubach, jak i teraz, musiał pracować raczej na budżecie i strategii niepozwalającej na zbędne szaleństwa. W „Weszłopolskich” przyznał to Veljko Nikitović, dyrektor sportowy klubu. – Nie mieliśmy dużo czasu na przygotowania. Postanowiliśmy, że zostawimy tych zawodników, którzy grali u nas w poprzednim sezonie, zaufaliśmy, że poradzą sobie szczebel wyżej.
Krótko, zwięźle i na temat. Być może gdyby Kiereś grał de Amo i Putiwcewem, też byłby bardziej kreatywny w wykorzystywaniu obrońców do wprowadzania piłki. Na pewno jednak warto przyglądać się temu, jak obydwa projekty się skończą. Bo nie jest wykluczone, że obu szkoleniowcom zapewnią one powrót do Ekstraklasy.
SZYMON JANCZYK
Fot. Newspix/FotoPyK