Reklama

Czy w reprezentacji kobiet panuje bałagan?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

02 listopada 2020, 15:54 • 12 min czytania 4 komentarze

Przed kobiecą reprezentacją Polski czas prawdy. Nie napiszemy, że dni, tygodnie, miesiące, bo wszystko komplikuje koronawirus, tak naprawdę nic jeszcze nie wiadomo, oczywiście oprócz tego, że eliminacje do Euro 2021 powoli powinny wchodzić w fazę końcową. W takich warunkach potrzeba spokoju. A zdaje się, że tego w kobiecej kadrze brakuje. Szczęśliwe uniknięcie kompromitującego walkoweru w meczu z Azerbejdżanem i błąd Mirosława Ryszki, który przy zielonym stoliku mógł przekreślić szanse na awans, zanim jeszcze reprezentacja w ogóle weszłaby na boisko. Zakażenia. Zasady UEFA. Odmowy przyjazdu na zgrupowanie. Zbliżający się mecz z wielką Hiszpanią, o którym selekcjoner Miłosz Stępiński sam mówi, że szanse na wygrane są minimalne. Dzieje się. Przyglądamy się całej sprawie. 

Czy w reprezentacji kobiet panuje bałagan?

23 października. Polska podejmuje Azerbejdżan. Rozgrzewka. Wszystko przebiega klasycznie. Nic nie wskazuje, że dzieje się coś niecodziennego. Dwie reprezentantki, Patrycja Balcerzak i Zofia Buszewska, również. Grają w dziadka, podają, robią przebieżki. Klasyka materiału. Wiedzą tylko tyle, że mecz zaczną na ławce rezerwowych.

Kończy się rozgrzewka. Wszyscy idą do szatni.

Zaraz ma zacząć się mecz.

Tylko w meczowym protokole coś się nie zgadza. Balcerzak i Buszewska nie są wpisane. Jeśli wystąpiłby w spotkaniu, reprezentacja Polski kobiet dostałaby walkowera.

Reklama

Co oznaczałby taki walkower? Ano byłaby wielka afera. Polska straciłaby nie tylko zwycięstwo 3:0 nad słabszym rywalem, ale też przekreśliłaby swoje szanse na awans na Euro 2o21. Jak to możliwe, że doszło do takiego bałaganu i właściwie tylko krok dzielił kadrę od wielopoziomowej kompromitacji?

***

Faktycznie zawalił administrator kadry, Mirosław Ryszka, którego jednak nikt z Polskim Związku Piłki Nożnej nie wymienia z imienia i nazwiska.

Dzwonimy do rzecznika PZPN, Jakuba Kwiatkowskiego.

– Sprawa już jest załatwiona. Nic się nie stało. Zdecydował błąd ludzki. Osoba, która za to odpowiadała, poniosła konsekwencje i nie będzie pełniła tej roli w kobiecej reprezentacji. Decyzja zapadła od razu po meczu.

Reklama
Jak to się stało?

Wszystko jest robione online w systemie UEFA, gdzie dzień przed meczem, do północy, trzeba zgłosić kadrę meczową. Na bazie tej listy wystawia się skład. Loguje się na ten system i suwakami zaznacza się, kto ląduje w pierwszym składzie, a kto na ławce rezerwowych. Nie wiem, dlaczego, czy to w pośpiechu, czy w wyniku niedopatrzenia, dwie zawodniczki, które nie były przewidziane do gry od początku, nie zostały wprowadzone do składu meczowego. W związku z tym trener nie mógł skorzystać z ich usług.

O sytuacji trener Stępiński dowiedział się po rozgrzewce przedmeczowej.

I tak powstało realne zagrożenie walkowera.

Nie do końca. Walkower mógłby grozić w momencie, gdyby trener nie zorientował się, że jest taka sytuacja i wpuściłby jedną z tych zawodniczek na boisko. Nie było ich w protokole meczowym. Składy, które dziennikarze dostają do ręki na meczach, też są automatycznie tworzone przez system UEFA, więc tam też te zawodniczki nie były widoczne. Musiałoby dużo się zdarzyć, żeby trener tego nie zauważył, wpuścił je i przegralibyśmy walkowerem. Takie ryzyko było niskie. Wręcz żadne.

Ktoś się zdążył zorientować. 

Zdążył zorientować się człowiek, który za to odpowiada. Po wydrukowaniu składów zobaczyli, że coś takiego ma miejsce. Powtórzę: ta osoba nie jest już odpowiedzialna za administrację w reprezentacji kobiet.

***

Walkowera udało się uniknąć. Jedyna konsekwencja była taka, że Patrycja Balcerzak i Zofia Buszewska nie mogły wystąpić w meczu z Azerbejdżanem.

Problem w tym, że to nie pierwsza podobna sytuacja.

Trzeba cofnąć się w czasie do wiosny 2018 roku.

Reprezentacja Polski w środku walki o awans na Mistrzostwa Świata 2019. Nadchodzi mecz z Albanią. Biało-czerwone są faworyzowane, powinny wygrać, jeśli chcą marzyć o wyjściu z grupy. Tylko, że jak tu wygrać, skoro kadra, którą dysponuje Miłosz Stępiński, jest zupełnie inna i dużo uboższa niż ta przez niego na ten mecz powoływana.

Co się stało? Ówczesny administrator kadry, odpowiedzialny za zgłoszenie zawodniczek, pomylił dokumenty i wysłał nieprawidłowy protokół. W konsekwencji kadra nie może skorzystać z kilku zawodniczek, osłabia się pierwszy skład, ławka jest żałośnie krótka, a reprezentacja Polski zawodzi i remisuje 1:1. Sprawę opisuje dziennikarz Dziennika Zachodniego, Rafał Musioł, ale PZPN długo milczy, żeby za jakiś czas wydać komunikat.

Polski Związek Piłki Nożnej informuje, że w dzisiejszym meczu eliminacji MŚ kobiet Polska – Albania nie zagrały następujące zawodniczki:
Dżesika Jaszek
Agnieszka Jędrzejewicz
Madison Solow
Sylwia Matysik
Paulina Dudek
Agata Tarczyńska

Brak zawodniczek w kadrze meczowej był skutkiem błędu pracownika PZPN administrującego reprezentację kobiet, który nie dopełnił wymaganego przez UEFA zgłoszenia kadry meczowej w informatycznym systemie TIME najpóźniej na 24 godziny przed meczem. Błąd spowodowany był problemami technicznymi, ale przy odpowiedniej kontroli ze strony administratora reprezentacji można było go uniknąć.

PZPN ubolewa nad zaistniałym faktem. Jednocześnie informujemy, że wszystkie zawodniczki, których zabraknie w dzisiejszym meczu znajdą się w kadrze meczowej na wyjazdowe spotkanie ze Szkocją.

Parodia.

Polska przegrywa eliminacje.

***

Nie jest tak, że sytuacja z meczu z Azerbejdżanem była taką pierwszą, już wcześniej coś takiego miało miejsce. 

Dwa lata temu miała miejsce podobna sytuacja. Osoba, która wtedy popełniła błąd, została wtedy zwolniona z pracy. Tamta osoba nie dopilnowała zgłoszenia kadry meczowej na dzień przed meczem. Wtedy selekcjoner miał do dyspozycji mniejszą liczbę piłkarek. Tak jak powiedziałem na samym początku – kadrę meczową, dwadzieścia trzy nazwiska, trzeba zgłosić dzień przed meczem, do północy, a jak się tego nie zrobi, to automatycznie obowiązuje lista z ostatnio rozegranego meczu. Tamta sytuacja miała miejsce w marcu, czyli cztery miesiące po ostatnim meczu reprezentacji. System miał więc w pamięci listę z listopada. Wtedy selekcjoner miał kłopot, bo wielu zawodniczek nie było na zgrupowaniu.

Wszystko zależy od jednej osoby?

Każda reprezentacja ma swojego administratora. To on odpowiada za pilnowanie tych kwestii. Trener pewnie nawet nie wie, jak działa ten system, bo to nie należy do jego zadań. Selekcjoner daje administratorowi listę z kadrą meczową i do obowiązku takiej osoby należy wpisanie do systemu tej listy. Później, jak selekcjoner ogłasza jedenastkę meczową, to ten sam człowiek musi wypisać protokół meczowy. I w tym wypadku zdarzył się błąd ludzki.

Jeśli dwa podobne błędy zdarzają się w ciągu dwóch lat, to nie zapala wam się lampka ostrzegawcza, że może coś w tej kwestii trzeba zmienić?

Zawsze jest element ludzki. Systemu UEFA nie zmienimy. Każda drużyna, czy to klubowa, czy to reprezentacyjna, która bierze udział w rozgrywkach UEFA jest zobligowana do tego, żeby korzystać z tego systemu. Odpowiedzialność leży po stronie osoby, która się tym zajmuje. W dniu meczu dla takiego człowieka, to musi być jedna z najważniejszych rzeczy, żeby dopilnować prawidłowe wpisania protokołu meczowego. Więc to jest element ludzki.

 

***

Czy wyobrażamy sobie taką prowizorkę w męskiej kadrze?

Nie.

Czy godzi to w PZPN?

Tak. Nawet, jeśli błąd został naprawiony i nie doszło do kompromitacji. Tak zarządzać nie wypada. Od razu przypomina się też historia z meczu eliminacji do MŚ 2019, kiedy to PZPN zawalił w sprawie lotu kobiecej reprezentacji do Szkocji. O co chodziło? W skrócie: samolot tanich linii Ryanair z Bydgoszczy do Glasgow nie pojawił się na czas, a spóźnienie przekroczyło siedem godzin, co skończyło się nie tylko wpadką wizerunkową, ale też utratą oficjalnego treningu przed ważnym meczem.

Inna sprawa, że absolutnie nie można powiedzieć, że PZPN kobiecą piłkę traktuje po macoszemu.

Tak opowiadała o tym Joanna Tokarska w wywiadzie udzielonym Leszkowi Milewskiemu:

Zmieniło się też podejście władz PZPN, jest zaangażowanie, a pieniądze zaczęto w mądry sposób gospodarować. Mieliśmy taką sytuację przez lata, że pieniądze na kobiecą piłkę były, bo przekazywały je FIFA i UEFA. Ale nie było sensownego zarządzania tym, do tego błędy organizacyjne. Pamiętasz sytuację z meczem Szkocja – Polska i słynnym lotem tanimi lotami?

Tak.

To był najlepszy przykład – zabrakło opieki organizacyjnej. To nie było tak, że oszczędzano na locie, tylko tak zorganizowano zgrupowanie, że trzeba było lecieć z lotniska, z którego latały tylko tanie linie. Dzisiaj nie ma takich sytuacji. Jak jest potrzeba, dziewczyny latają nawet czarterami. Aczkolwiek żebyśmy mieli jasność, cały czas jest masa rzeczy do zrobienia, do wielu rzeczy można się przyczepić.

Dramatu więc nie ma, ale dobrze – co również pokazuje opisywana sytuacja – też nie jest.

***

I tak też można określić eliminacje do przyszłorocznego Euro, w ramach których odbywał się mecz z Azerbejdżanem.

Choć, ktoś mógłby spojrzeć na sytuację w grupie i wysunąć zupełnie inne wnioski.

Zobaczcie sami.

No, ale właśnie. To tylko sucha tabelka. Polska wyforsowała się na czoło grupy zwycięstwami z tymi, których leją wszyscy: z Mołdawią i z Azerbejdżanem. Wszystko w tej grupie rozgrywa się między czołówką: Polską, Czechami i Hiszpanią. Hiszpania to absolutny faworyt, bezbrakowy remis z Polkami przyjęty był jako wielka sensacja, poza tym wygrywa wszystko i pewnie będzie wygrywać, a ma jeszcze dwa mecze zaległe, i to z Mołdawią, i z Azerbejdżanem, więc siłą rzeczy awans ekipy z Półwyspu Iberyjskiego to formalność. Czeszki zaś nie sprawiały sensacji z Hiszpankami, ale za to wygrały ultra-ważny mecz z Polkami i też zanosi się na to, że wyprzedzą biało-czerwone.

Tym bardziej, że następny mecz grają z Mołdawią, a Polki z Hiszpanią.

W najlepszym więc razie Polki zajmą drugie miejsce w tabeli.

Drugie miejsce, które wcale nie musi dać awansu.

Tak bowiem wygląda mała tabela.

A trudno przypuszczać, żeby Polki jeszcze zdobyły w tej grupie jakiekolwiek punkty.

Wniosek? Uniknięcie walkoweru z Azerbejdżanem było tylko podaniem tlenu, pacjentowi w stanie krytycznym. Sztuczne przedłużanie życia.

***

O tym wszystkim rozmawiamy z selekcjonerem reprezentacji Polski, Miłoszem Stępińskim, który o błaganie związanym z meczem z Azerbejdżanem rozmawiać nie chciał, ale o eliminacjach samych w sobie już jak najbardziej.

Nie będziemy się oszukiwać. O awans będzie bardzo ciężko. Czeszki grają u siebie z Mołdawią, my gramy na wyjeździe z Hiszpanią. Hiszpania jest poza zasięgiem. Mają dwa zaległe mecze. Jeden z Azerbejdżanem, drugi z Mołdawią. I jeszcze ten z nami. Trzy mecze, w których jest zdecydowanym faworytem. Wystarczy popatrzeć na ich bilans – dwadzieścia dwa gole strzelone, zaledwie jeden stracony. Będą na pierwszym miejscu. Pytanie, kto zajmie miejsce drugie.

Może Polska. 

Przegrany mecz z Czeszkami w Polsce sprawił, że jesteśmy w gorszej sytuacji i żeby mieć jakiekolwiek szanse na awans, to musimy dokonać cudu, bo w takich kategoriach trzeba rozpatrywać ewentualną wygraną z Hiszpanią, która generalnie nie przegrywa.

Nie wygląda to kolorowo. 

Tym bardziej, że pewnie nie będę mógł skorzystać z zawodniczek z zagranicy. Zagramy prawdopodobnie krajowymi składami. Hiszpania zagra krajowym składem, ale dla nich to żaden problem, bo ich skład i tak składa się z ligowych zawodniczek, i Polska zagra krajowym składem, więc zadanie będzie jeszcze trudniejsze. Wyślemy powołania i się przekonamy. Na razie tabela wygląda pięknie. Chciałoby się rzec: chwilo trwaj. I tak by było najlepiej. Żartuję sobie, że najlepiej byłoby, jeśli w ogóle już nie musielibyśmy grać. Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, jeśli wszystko skończyłoby się w takim układzie, jaki w tabeli widnieje tu i teraz. Ale, no niestety, trzeba pojechać do Hiszpanii i dograć te eliminacje.

Koronawirus rozdaje karty. Wiele meczów naszej ligi się nie odbywa. Przybywa zakażeń wśród piłkarek. To nie jest dobry czas na granie w piłkę.

Skrajny realizm, wykluczający idealizm, przez pana przemawia. Może trochę podcina pan skrzydła swoim dziewczynom. 

Dlatego nic nie deklaruję, nic nie zapowiadam, nie mam nawet informacji, które dziewczyny przyjadą na kadrę. W tym tygodniu wyślę powołania zagraniczne. Ale już teraz dostałem wiadomości, że wiele klubów odmówi mi przysłania piłkarek. UEFA wypuściła stosowną ustawę, która – ze względu na koronawirusa – umożliwia klubom nie przysyłania zawodniczek reprezentacji, jeśli spełniony jest jeden z czterech warunków, który umacnia takową decyzję. Zobaczymy. Powołania wyślę w czwartek, zobaczymy, ile z dziewięciu czy z dziesięciu przyjedzie, na ten moment słyszę, że raczej mniej niż więcej. Chyba, że coś się zmieni, ale patrząc na to, co dzieje się w telewizji, nie jestem raczej dobrej myśli.

To pierwszy element. Potem kwestia zawodniczek z Polski. Żeby te powołać, to muszę zobaczyć, kto będzie mógł przyjechać z zagranicy, a potem sprawdzić, kto w ogóle jest zdrowy. Następnie z tych zawodniczek z Polski, będę mógł skorzystać tylko z tych, które będą chciały przyjechać, bo część boi się badań na obecność koronawirusa w organizmie. Wszystko to dlatego, że często pracują też w innych miejscach, poza piłką, i miałem taką sytuację teraz nawet, że piłkarka odmawiała mi przyjazdu na kadrę, właśnie ze względu na te badania. Trudny czas. Jak już zbiorę wojsko, to zobaczymy, jak zagramy z Hiszpanią. Na razie moje założenie jest takie, żeby zagrać, jak najlepszy mecz. I tyle. Nie chodzi o formę sportową. Chodzi o skuteczne operowanie tymi dziewczynami, które będziemy mieli w składzie do dyspozycji.

Takie mamy czasy. Specyficzne.

Dla piłkarek reprezentacja nie jest priorytetem?

Nie można uogólniać, są zawodniczki, zdecydowana większość tak do tego podchodzi, dla których kadra jest absolutnym priorytetem. Ale co ona może zrobić, jeśli chce przyjechać, a trener klubowy mówi, że nie, nie ma takiej opcji, bo są takie i takie ograniczenia spowodowane koronawirusem. Tak było chociażby z Agatą Tarczyńską, która chciała zostać, ale nie mogła, bo klub postawił taki warunek, że musi wracać po pierwszym meczu. Casus Kasi Kiedrzynek, wobec której klub zażądał w trakcie zgrupowania, że ma wrócić, że nie może polecieć do Mołdawii. Nie chciała tego, bo jest kapitanką, jest częścią drużyny. No ale musiała. Takie są zasady.

Była też część zawodniczek, które były przygotowane do grania, ale badania na obecność koronawirusa w organizmie wykazały wynik pozytywny. Jest tak dziwnie, że to nie ja decyduję, kto będzie grał w tej reprezentacji, a doktor!

Szanse na awans jeszcze są. Można awansować z drugiego miejsca. 

Tak, ale wielu rzeczy jeszcze nie wiadomo. UEFA zastanawia się, czy baraże rozgrywać, czy decydować będzie tylko układ tabeli, a z baraży będą rezygnowali, sytuacja jest dynamiczna. W innych grupach jest wiele meczów, które nie zostały rozegrane. Niby mieliśmy kończyć w tym roku, a część meczów będzie dogrywanych w lutym, bo nie ma innego terminu. Taka jest rzeczywistość. Nie wiadomo nawet, czy zagramy z Hiszpanią teraz, czy w 2021 roku. Zaraz może okazać się, że przełożymy mecz na luty, kiedy sytuacja epidemiczna się ustabilizuje i będziemy mogli ten mecz zagrać. Bo nie chodzi o to, żeby zagrać, bo zagrać, tylko o to, żeby móc konkurować w najsilniejszym składzie.

Jeśli moglibyśmy zagrać w najsilniejszym składzie, to moglibyśmy konkurować z Hiszpanią czy to ekipa o kilka klas lepsza?

Jest to drużyna lepsza, bez dwóch zdań, nie mam wątpliwości. To zespół z pierwszego koszyka. Zespół kobiecy prezentuje bardzo podobny futbol do zespołu męskiego. Światowa czołówka. Barcelona i Atletico – ich dwa najsilniejsze kluby – grają w Lidze Mistrzyń. Stamtąd wywodzi się 90% reprezentantek kraju. Piłka nożna kobiet w Hiszpanii jest na bardzo wysokim poziomie. Przekłada się to z automatu na reprezentację. Nasz remis z minionego roku, to ich pierwszy remis od pięciu lat, od pięciu lat cały czas wygrywali. Top topów.

Inna sprawa, że jeśli miałbym do dyspozycji wszystkie zawodniczki, to wiem, że mogliśmy pojechać i powalczyć o fajny wynik. Ale jeśli któraś z naszych zagranicznych dziewczyn wypadnie, to osłabienie jest wyraźne. Nie da się ich zastąpić jeden do jednego. Pokazały to mecze z Azerbejdżanem i z Mołdawią. Maksymalny, optymalny skład daje szanse na wynik, ich brak zmniejsza nasze szanse. To naturalne.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

4 komentarze

Loading...