Patrząc na stan barcelońskiego ogródka, aż trudno nie współczuć jego przyszłej ekipie dozorców. Roboty tyle, że nawet Bob Budowniczy mógłby wymięknąć, ale nic w tym dziwnego, skoro niekompetencja Bartomeu przejdzie do historii podręczników o zarządzaniu w biznesie. No, jak już jesteśmy przy historii, słuchajcie. Ma ktoś numer do takiego walecznego jegomościa z bujną czupryną? Nie, nie Mela Gibsona z filmu “Braveheart”, tego drugiego, co parę meczów w koszulce Hiszpanii nastukał. Potrzebny od zaraz.
W najnowszej historii Barcelony pewne są trzy rzeczy. Śmierć tiki-taki, podatki Messiego i beznadziejna polityka transferowa klubu, której skutki widzimy dzisiaj gołym okiem. Bo nie dość, że katalońska ekipa buja się po nowej trasie koncertowej bez klasycznego napastnika, to jeszcze z parkietu zdmuchnęło dwóch obrońców, co obnaża głębię składu na tej pozycji.
Ronald Araujo wypadł z powodu kontuzji przynajmniej na miesiąc, a Samuel Umtiti jest niczym fatamorgana. Niby go widzimy, niby jest gdzieś w oddali, ale znika, gdy przychodzi czas na wkroczenia do akcji.
Dwóch zdrowych stoperów – to brzmi jak prolog do katastrofy. Pierwszym z nich jest oczywiście 33-letni złotousty biznesmen, który śpi po 4-5 godzin, żeby mieć czas na organizowanie meczów tenisa. Drugim zaś… No, tutaj strzelać nie będziemy, choć Clement Lenglet jeszcze nie zasłużył, żeby kojarzyć go ze stabilną i wysoką formą przez cały sezon jak swego czasu Umtitiego. Właśnie, Umtiti.
Zaglądasz do garażu i widzisz czołg. Szkoda tylko, że zardzewiały
W ostatnich latach, jeśli nie całej dekadzie, prawdopodobnie żaden inny zawodnik Barcelony nie zaliczył takiego upadku.
- Podczas sezonu 2016/2017 Barcelona wygrała 18 meczów La Liga z rzędu, w których wystąpił Samuel Umtiti.
- W sezonie 2017/2018 Barcelona miała serię 33 meczów bez porażki, w których wystąpił Samuel Umtiti.
Los Umtitiego przypomina starą jak świat fabułę z bajek o Herkulesie czy filmów o maklerze dorabiającym się fortuny, tyle że w alternatywnej rzeczywistości, na opak, gdzie wątek tej historii prowadzi windą z góry na dół. Zwykło się na to mówić “od bohatera do zera”. Zera, którego Samuel Umtiti sięgnął tak bardzo, że jego świetny okres w Barcelonie z lat 2016 – 2018 zupełnie odszedł w zapomnienie.
ANSU FATI STRZELI GOLA W MECZU Z DEPORTIVO ALAVES – KURS 2.40 W TOTOLOTKU
W optymalnej formie Francuz powinien być dzisiaj środkowym obrońcą do rywalizacji o miejsce nr 2, a w wybitnej mógłby wręcz dzierżyć w rękach pałeczkę lidera. Rzeczywistość jest jednak zgoła inna. Umtitiego nie ma w kadrze meczowej Barcelony od 17 spotkań.
- Samuel Umtiti stracił łącznie ponad 80 meczów w Barcelonie z powodu kontuzji
- Po mistrzostwach świata w 2018 roku Francuz zagrał tylko w 33 meczach klubowych. Od półtora roku bez występu w kadrze
- Trzy spotkania po 90 minut w jednym tygodniu po raz ostatni w lipcu 2018 roku
Co tu dużo mówić – zardzewiały czołg, choć kilka dni temu na łamach francuskich mediów sam zawodnik zapewniał, że wraca do zdrowia i tak dobrej formy fizycznej nie czuł jeszcze nigdy. – Ostatnie dwa lata były najgorsze w mojej karierze. Nie chodziło tylko o problemy z kolanem, ale o całkowity brak równowagi. Kiedy wracałem do pełni sił, nagle musiałem walczyć z kolejną kontuzją. Teraz jednak czuję się lepiej. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek czuł się tak dobrze w kwestii fizycznej.
Wiara w uratowanie doskonałej wersji Umtitiego jest jak wiara w pozostanie Messiego w stolicy Katalonii. Niby możliwe, ale coś nam mówi, że trochę nie do końca. 26-latek co prawda wrócił do treningów z zespołem, ale kurs na jego wykolejenie w najbliższym czasie nie będzie stał wysoko. Hierarchii w defensywie na takim piłkarzu budować nie można, dlatego najlepiej odgruzować, przypomnieć światu i sprzedać po niezłej cenie.
Bartomeu z każdym przegrałby w karty
Samuel Umtiti to jedno, ale grzechów w zarządzaniu pozycją środkowego obrońcy jest oczywiście więcej.
W letnim okienku transferowym Barcelona postanowiła zagrać w pokera, ale, jak wiemy, los jej nie sprzyja. Naprzeciw Bartomeu, po drugiej stronie stołu, siedzieli działacze Manchesteru City, którzy nawet nie udawali, że zależy im na utarciu nosa kontrahentom.
Rozgrywka toczyła się o transfer Erica Garcii, 19-letniego obrońcy “Obywateli”, który był i nadal zresztą jest celem nr 1 Barcelony na wzmocnienie pozycji środkowego obrońcy. Bartomeu zagrał va banque, licząc na to, że w ostatnich dniach okienka uda się wybłagać Anglików o niższą cenę transakcji.
O ironio, nie udało się. Poszło o kilka milionów euro.
Dzisiaj hiszpańskie media donoszą, że kolejne zakusy po Hiszpana odbędą się zimą. Pytanie tylko, skąd Barca znajdzie na to pieniążki?
Pytanie zasadne, bo klub zbliża się do statusu, który określamy mianem braku płynności finansowej. City natomiast nie próżnuje, kusząc 19-latka nowym kontraktem, a sam Pep Guardiola daje sygnał, że widzi Hiszpana w swojej koncepcji. No, to może jakiś zwrot akcji?
Byłoby zabawnie, gdyby pewnego dnia, tak znienacka, Garcia zmienił zdanie o swojej przyszłości, sprzedając tym samym porządnego liścia działaczom z Katalonii. Oj, zdziwiliby się tam panowie i może w końcu nauczyli, że warto zadbać o opcje B czy C.
Działacze Barcelony wpędzili się w kozi róg na własne życzenie
Wcale nie musiało tak być, że Ronald Koeman ma dzisiaj do dyspozycji jedynie Gerarda Pique i Clementa Lengleta. Nie musiało, bo w klubie mogli zostać Jean-Clair Todibo i Jorge Cuenca. Środkowi obrońcy z dalszego planu, fakt, ale na tyle solidni, żeby otrzymać rolę obrońcy nr 4, którego przed startem sezonu 2020/21 klub przecież nie posiadał.
Na ten temat wypowiedział się 20-letni Cuenca, były piłkarz rezerw Barcy sprzedany do Villarealu. Na stronie FcBarca.com czytamy: Po trzech latach w rezerwach kolejny rok wydawał mi się trochę ciężki. Chciałem nowych wyzwań. Byłbym zachwycony, gdybym był czwartym stoperem w pierwszym zespole (nawet będąc oficjalnie zarejestrowanym w rezerwach) lub odszedł na wypożyczenie, należąc wciąż do Blaugrany. Nie widziałem w tym nic złego. Ostatecznie sprawy potoczyły się tak, jak się potoczyły. Wcale nie chodzi o to, żeby krytykować, ale uważam, że można to było zrobić w inny sposób.
Drugi 20-latek, Todibo, został zaś wypożyczony do Benfiki na okres dwóch sezonów. W ostatnim dniu okienka transferowego, kiedy wiadome było, że ściągniecie do Barcelony Erica Garcii graniczy z cudem, a Ronald Koeman za chwilę wyruszy do walki na trzech frontach z trzema środkowymi obrońcami. Cytując Ferdynanda Kiepskiego – po co?
Problemy Barcelony ze środkowymi obrońcami? Nowe, nie znałem
Od chwili, gdy karierę zakończył Carles Puyol, w Barcelonie odbywa się ciągłe poszukiwanie obrońcy do pary dla Gerrarda Pique. To ciekawe o tyle, że w takim tempie szybciej zobaczymy 33-letniego Hiszpana zawieszającego buty na kołek niż koniec tychże poszukiwań.
Od 2014 roku czternastu środkowych obrońców zaliczyło przynajmniej jeden występ w pierwszej drużynie Barcelony. Zdecydowana większość okazała się niewypałami, nie ma co się czarować, ale najciekawszą kwestią jest tutaj nie jakość, a częstotliwość występowania urazów u obrońców, którzy mieli pełnić rolę rezerwowych.
- Jeremy Mathieu stracił przez kontuzje ponad 50 spotkań na przestrzeni trzech sezonów spędzonych w Barcelonie
- Thomas Vermaelen odpowiednio ponad 40 w cztery lata
- Jean-Clair Todibo około 20 w ciągu dwóch lat
Barcelono, jeśli nie potrafisz kupić jednego obrońcy na topowym poziomie, przynajmniej zadbaj o klasę średnią. Bez niej gra o najwyższe cele może mocno się skomplikować, co widzieliśmy na przykładzie meczu z Juventusem, gdy na środku obrony musiał zagrać Frenkie De Jong. Mecz udało się wygrać, ale przy okazji starcia z silniejszą wersją włoskiej ekipy powiedzielibyśmy: z czym do ludzi?
FC BARCELONA STRZELI DEPORTIVO ALAVES WIĘCEJ 3 GOLE ALBO WIĘCEJ – KURS 2.36 W EWINNER
Patrząc w przeszłość, oczywiście zdarzały się sytuacje, kiedy np. Sergio Busquets musiał zagrać u boku Pique, ale były to przypadki skrajnie niecodzienne. Dzisiejsze realia są inne, bo wynikają z zaniedbań władz klubowych. Ronald Koeman nie może nawet powiedzieć “lepszy rydz niż nic”, ponieważ na ławce rezerwowych trudno o obrońców z rezerw. Holendrowi pozostaje zatem wyrazić nadzieję, że Samuel Umtiti po przejściu na dietę wegańską będzie niczym Robert Lewandowski na diecie bezglutenowej.
Fot. NewsPix