Wszystko wskazuje na to, że nie nacieszymy się w najbliższych dniach meczami Pucharu Polski. Już w trakcie dzisiejszych gier PZPN poinformował, że z wiadomego względu nie odbędzie się spotkanie pomiędzy Stalą Mielec a Piastem Gliwice oraz starcie Olimpii Grudziądz z Lechią Gdańsk. Tym samym lista przełożonych meczów wydłużyła się aż do sześciu, a na tym niekoniecznie musi się skończyć. Dlatego warto doceniać piłkarskie emocje, póki w ogóle mamy co doceniać. A tych mieliśmy dziś sporo, bo choćby Górnik Zabrze zaliczył taki mecz przeciwko KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, że gospodarze będą o nim opowiadać latami.
Zacznijmy jednak od spotkania lidera Ekstraklasy, który pojechał do wicelidera. Oczywiście Bruk-Bet jest drugi tylko na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej, ale i tak było to najciekawiej zapowiadające się z dzisiejszych starć. Umówmy się – trochę głupio byłoby, z perspektywy Rakowa patrząc, rozprawiać się z drużynami w elicie, by w Pucharze Polski wyrżnąć się w Niecieczy. Z drugiej strony – Termalica broni tak solidnie (trzy stracone gole w ośmiu meczach), że zarykujemy stwierdzenie, że akurat na defensywy z Mariuszem Lewandowskim zamieniłby się i Krzysztof Brede, i Dariusz Skrzypczak.
Na Raków to było jednak za mało. Zdecydowanie za mało.
Marek Papszun nie skorzystał z Petraska, Wilusza i Sapały, za nich wskoczyli Niewulis, Mikołajewski i Papanikolaou. Zmiennikom trudno cokolwiek zarzucić, Grek nawet zaliczył w dzisiejszym starciu ładną asystę. Kluczowe było jednak co innego. A mianowicie: pozostawienie w składzie Iviego Lopeza. Odkąd Hiszpan wskoczył do wyjściowej jedenastki Rakowa, w zasadzie nie ma wątpliwości co do tego, kto jest gwiazdą tej drużyny.
- dwa gole z Górnikiem Zabrze,
- dwa gole ze Stalą Mielec,
- gol i asysta z Bruk-Bet.
Bawi się były zawodnik między innymi Getafe i Levante. Najpierw obsłużył Gutkovskisa, a potem sam wypalił, odbierając pierwszoligowcom nadzieję na korzystny wynik. Raków wygrał różnicą dwóch bramek, ale mógł zdecydowanie wyżej. Przeszkodziły trzy problemy.
Problem pierwszy
Spalone. Aż trzy bramki częstochowian zostały nieuznane przez sędziego właśnie przez to, a Gutkovskis rzucił wyzwanie Alvaro Moracie – dwa były jego autorstwa.
Problem drugi
Brak skuteczności. Raków tworzył sobie sytuację, ale przed bramką Loski brakowało precyzji (znów Gutkovskis w roli głównej) lub sam golkiper imponował nam swoją postawą. Szczególnie wtedy, gdy zatrzymał strzelającego z kilku metrów Lopeza i odbił główkę Niewulisa.
Problem trzeci
Oskar Zawada. Chłop pojawił się boisku w 83. minucie, koledzy właśnie jemu powierzyli egzekwowanie jedenastki w doliczonym czasie, ale były piłkarz Wisły Płock zrobił to, co robi zazwyczaj. Posłał piłkę wysoko nad bramką.
Trochę zabrakło nam wszystkim próby odgryzienia się gospodarzy. Można pochwalić Gergela, który udowodnił, że potrafi wyróżniać się nie tylko na tle pierwszoligowców, ale sam Słowak na defensywę Rakowa, nawet w zmienionym kształcie to zdecydowanie za mało. Reszta była elektryczna, nerwowa, ale to poniekąd normalna reakcja na dominację rywale. Urzekł nas w tej nerwowości Piotr Wlazło. Dziś mieliśmy ten „przywilej”, że często słyszeliśmy bardzo dokładnie słowa aktorów widowiska. I po jednym ze starć środkowy pomocnik Niecieczy bardzo niepochlebnie wyraził się o higienie Marko Poletanovicia: – Śmierdzielu ty, kurwa.
Wolimy nie wnikać.
***
Na minimalnie więcej zmian w składzie niż Marek Papszun zdecydował się Marcin Brosz, ale to można zrozumieć – Górnik nie musiał bić się z mocną ekipą zaplecza, tylko z dziesiątą drużyną IV grupy III ligi. W wyjściowej jedenastce nie zmieścili się Chudy, Gryszkiewicz, Nowak i Jimenez. Niewiele jednak brakło, a pożałował szkoleniowiec zabrzan rotowania składu.
KSZO miało apetyt, by napisać kolejny rozdział historii, która za kilka miesięcy mogłaby przebić nawet to, co niedawno zrobili Błękitni Stargard. W poprzedniej rundzie piłkarze z województw świętokrzyskiego wyeliminowali z rozgrywek Wisłę Kraków, teraz mieli na widelcu kolejnego ekstraklasowicza. Szybko wyszli na prowadzenie po golu Trochima, a z pantałyku nie zbiło ich nawet to, że w dalszej części meczu stracili i bramkę (strzelcem Evangelou) i jednego piłkarza, gdyż czerwoną kartkę obejrzał Dwójrzyński. Po godzinie gry znów prowadzili!
I długo dzielnie się broni, aż przyszedł nieszczęsny doliczony czas. Najpierw Wiśniewski, a później Manneh i teraz ekipie KSZO pozostała tzw. proza życia, czyli ligowa rzeczywistość na niższym szczeblu. No, można zaryzykować stwierdzenie, że nie trafił Polsat z doborem transmitowanych spotkań, bo nieczęsto trafia nam się taka dramaturgia podczas kopania piłki.
***
Najdłużej męczyła się Warta Poznań, którą los skojarzył z drugoligowym Sokołem Ostróda. Ofensywni piłkarze beniaminka Ekstraklasy na poziomie ligowym często nie potrafią zrobić nawet sztycha, dlaczego liczyliśmy, że przeciwko ekipie z niższej ligi trochę postrzelają i wrócą pewniejsi siebie do starć z zespołami z najwyższej klasy. Tak, było to trochę naiwne. Po 90 minutach zerko do zerka po raczej nudnym meczu. Ale jak trwoga, to do Łukasza Trałka. Doświadczony zawodnik w trakcie dogrywki otworzył wynik. Dopiero potem dwa gole dorzucił Mateusz Kuzimski, a gospodarze z Ostródy odpowiedzieli tylko jednym trafieniem, więc i tu obyło się bez niespodzianki.
Wyniki dzisiejszych spotkań Pucharu Polski:
Garbarnia Kraków – Chojniczanka Chojnice 1-3 (po dogrywce)
Kuczak 88′ – Skrzypczak 85′, Mikołajczak 107′, Górecki 109′ – sam.
KSZO Ostrowiec Świętokrzyski – Górnik Zabrze 2-3
Trochim 3′, Zaklika 61′ – Evangelou 38′ Wiśniewski 90′, Manneh 92′
Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Raków Częstochowa 0-2
Gutkovskis 13′, Lopez 74′
Sokół Ostróda – Warta Poznań 1-3 (po dogrywce)
Wolny 111′ – Trałka 100′, Kuzimski 101′ i 117′
Fot. newspix.pl