Reklama

„Siłą Rakowa jest to, że każdy wie, co ma robić na boisku”

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2020, 12:30 • 7 min czytania 4 komentarze

– Napastnik żyje z goli, a cztery bramki udało mi się strzelić, ale to nie jest najważniejsze. Wygrywamy mecze. Nie było tak, że nie wykorzystywałem okazji, a my przegrywaliśmy albo remisowaliśmy, więc tak, jestem zadowolony. O to mi od początku chodziło. Inna sprawa, że to jeszcze nie koniec. Wprost przeciwnie. Jestem na początku drogi. Nic jeszcze w Częstochowie nie osiągnąłem. Musze być skoncentrowany. Wiem, że będę miał dużo sytuacji, na czterech bramkach się nie skończy. Raków gra tak, że w każdym meczu będę miał kilka dobrych sytuacji na strzelenie gola. Pozostaje tylko zachowywać zimną krew – mówił napastnik Rakowa Częstochowa, Vladislavs Gutkovskis, na antenie WeszłoFM. Zapraszamy na tekstowy zapis tej rozmowy. 

„Siłą Rakowa jest to, że każdy wie, co ma robić na boisku”
Gdzie tkwi klucz do zwycięstw Rakowa Częstochowa?

Klucz nie został wynaleziony ani w ostatniej kolejce, ani w przedostatniej, ani latem. Mamy go od kilku lat. Raków ma swój styl. Trener Papszun ma swoje wymagania. Nic się nie zmienia. Idziemy do przodu, wszyscy w jednym kierunku. Wszystko układa się planowo, są wyniki, jest dobrze.

Jesteś zaskoczony aż tak dobrym początkiem sezonu?

Trochę tak, trudno, żebym nie był. Oglądałem Raków jeszcze w poprzednim sezonie, potem uważniej śledziłem jego poczynania, kiedy dowiedziałem się, że będę w nim grał. Wiedziałem, że będzie dobrze. Już podczas okresu przygotowawczego, pełnego taktyki, można było zauważyć pewne powtarzalności, pewne schematy, które teraz owocują.

Ze Stalą Mielec zabrakło wam trochę koncentracji w końcówce? Z 2:0 mogło się zrobić 2:2. 

Ze Stalą Mielec nie zagraliśmy tak, jak chcieliśmy, stąd nerwówka. Nie zrealizowaliśmy założeń, które stawialiśmy sobie w czasie tygodnia, ale takie mecze też są potrzebne. Trudno, żeby zawsze było tak, że gramy pięknie, że strzelamy po kilka goli i wygrywamy wysoko, nie dając rywalom żadnych szans. Słabsze mecze, rozgrywane w gorszym stylu, też trzeba umieć wygrywać. Przetrzymaliśmy końcówkę. Mamy trzy punkty. To najważniejsze.

Ivi Lopez tak samo wykonuje wolne na treningach?

Kiedy przychodził, było widać, że to ma, że potrafi uderzyć. Teraz tylko to potwierdził. Co za gol!

Reklama
Czyli nie byłeś zaskoczony?

Byłem, nie powiem, przecież strzelał ze sporej odległości. Ale jak strzelił, to pomyślałem sobie, że przecież już to gdzieś widziałem, nie muszę być aż tak zszokowany.

Grałeś kiedyś z lepszym piłkarzem niż David Tijanić?

Chyba nie grałem.

O proszę. 

Ale nie tylko David Tijanić. W Rakowie jest mnóstwo świetnych piłkarzy. Jestem tak zadowolony, i w sumie trochę zaskoczony, że mam wokół siebie aż tyle jakości. Pomocnicy grają pod napastnika, kreują dużo sytuacji, mam ułatwione zadanie.

Unikalna taktyka jest waszą przewagą nad rywalami? Czy może przygotowanie fizyczne? Z czego to się wszystko bierze? 

Przygotowanie fizyczne chyba nie, nawet na pewno nie. Obóz przygotowawczy trwał zaledwie dziesięć dni. Trenowaliśmy głównie taktykę. Oczywiście było bardzo ciężko, pracowaliśmy nad schematami po dwie godziny na sesję, więc tu dopatrywałbym się naszej przewagi. Znamy wymagania Marka Papszuna. Każdy wie, gdzie ma być ustawiony, jaka ma być jego rola na boisku. Wczoraj tak też straciliśmy bramkę. Zabrakło mi trzech metrów, nie dobiegłem, nie zamknąłem przestrzeni ich środkowemu pomocnikowi i dalej się potoczyło. Gdybym zajął dobrą pozycję, to nie doszłoby do tej całej sytuacji.

Łatwo było ci się dostosować do systemu Rakowa?

Marek Papszun zwraca dużą uwagę na to, żeby każdy wykonywał na boisku wszystkie swoje zadania. Nie ma wolnych elektronów, nie ma wolnych strzelców. Każdy ma swoją rolę. Muszę cały czas obserwować dziesiątki, które grają za mną. Nie może być tak, że napastnik gra tylko po to, żeby strzelać bramki. One muszą być, od tego uciec się nie da, ale moja gra nie ogranicza się tylko do wykańczania akcji. Zamykam środek. Zaczynam pressing. Przeszkadzam obrońcom w rozegraniu.

Reklama
Papszun jest zamordystą? Ma opinię impulsywnego. 

Różne były sytuacje.

W piłce czasami potrzeba trochę nerwów i emocji. 

Dokładnie.

Ale chyba całkiem fajnie się wkomponowałeś w zespół. Jesteś zadowolony ze swojego początku w Częstochowie?

Napastnik żyje z goli, a cztery bramki udało mi się strzelić, ale to nie jest najważniejsze. Wygrywamy mecze. Nie było tak, że nie wykorzystywałem okazji, a my przegrywaliśmy albo remisowaliśmy, więc tak, jestem zadowolony. O to mi od początku chodziło. Inna sprawa, że to jeszcze nie koniec. Wprost przeciwnie. Jestem na początku drogi. Nic jeszcze w Częstochowie nie osiągnąłem. Musze być skoncentrowany. Wiem, że będę miał dużo sytuacji, na czterech bramkach się nie skończy. Raków gra tak, że w każdym meczu będę miał kilka dobrych sytuacji na strzelnie gola. Pozostaje tylko zachowywać zimną krew.

Który z dotychczasowych meczów tego sezonu był dla was najtrudniejszy?

Myślę, że mecz z Cracovią.

Dlaczego akurat ten?

Za szybko strzeliliśmy dwie bramki, a kiedy Cracovia strzelił gola kontaktowego, to w nasze poczynania wdarła się niezdrowa nerwowość. Staraliśmy się utrzymać wynik. Wtedy się nie udało, Pasy wyrównały. To też sztuka, żeby umiejętnie się bronić, nie dawać przeciwnikowi możliwości na strzelenie gola w doliczonym czasie gry. Czy wyciągnęliśmy wnioski? Chyba tak, skoro ze Stalą wygraliśmy, mimo problemów w końcówce.

Lubisz grać w Bełchatowie?

Lubię. Kiedy przychodziłem do Rakowa, to nawet nie myślałem o tym, że będziemy grać w Bełchatowie, a nie w Częstochowie. Nie robiło mi to żadnej różnicy. Może też dlatego, że wcześniej nie zdążyłem zagrać na częstochowskim stadionie. Tu kibice Rakowa, tam kibice Rakowa. Zobaczymy, jak będzie, kiedy zostanie oddany do ligowego użytku stadion Rakowa.

W Pucharze Polski zagracie z Termalicą. Dla ciebie to będzie specjalny mecz. W końcu to twój były klub, z którym pewnie masz dużo wspomnień.

Dużo, dużo. Fajne miejsce, fajna drużyna, fajny trener. Mariusz Lewandowski stworzył zespół. Grają w piłkę. Punktują w I lidze. Szykuje się ciekawy mecz.

Uśmiechnąłeś się po losowaniu?

Akurat jechaliśmy drużyną autokarem i jak się dowiedzieliśmy, to wszyscy nam mnie spojrzeli i od razu wymagali analizy! Pośmialiśmy się, ale właściwie to, na kogo nie trafilibyśmy, to okazywałoby się, że to była drużyna któregoś z chłopaków. Taka już jest piłka. Zawsze ktoś, skądś przyszedł.

Mistrzostwo Polski, Puchar Polski, europejskie puchary. Coraz częściej o tym myślicie?

Na razie nie, nie przeżywamy tego, nie grzejemy na siłę tematu. Jesteśmy na początku drogi, na początku sezonu. Fenomenalnie byłoby, gdyby do końca już szło nam świetnie, tak jak idzie teraz, ale zostało jeszcze tyle meczów, tyle kolejek, że trudno cokolwiek przewidywać. Nie latamy w chmurach. Stąpamy twardo po ziemi. Ale tak, nie da się ukryć, że chciałbym wygrać coś fajnego z Rakowem.

Kibice mają prawo oczekiwać od was miejsca w czołówce?

Jeszcze za wcześnie, żeby wymagać od nas tak dużo, ale już w zimie, po połowie sezonu, jak najbardziej, będzie można pewnych rzeczy wymagać. Zaczną się oczekiwania, obliczenia, analizy.

Wszystkie tematy wokół Rakowa były przyjemne, ale żeby nie było tak kolorowo, to muszę spytać o reprezentację Łotwy. Kiepsko wam idzie. Remis z Maltą, porażka z Maltą. Co się dzieje?

Ciężko mi to skomentować. Nie wiem, jak to nazwać, brakuje nam stabilizacji. Zmiany na ławce trenerskiej, zmiany w federacji, zmiany prezesów. Nie da się zwalać wszystko na to, że nie możemy w spokoju pracować, że cały czas są rotacje, ale na pewno w jakiś sposób to na nas wpływa. Inna sprawa, że tak już jest, że przede wszystkim musimy wymagać od siebie. Dla kadry mogę zrobić wszystko. Oddać wszystko. Czego nam brakuje? Może trochę ognia w szatni. Nie chodzi o jakość piłkarską. Na mecze musimy wychodzić jak w ogień, jak na wojnę. Pokazywać wszystko, co mamy, co umiemy.

Czujesz dużą frustrację? Na pewno chciałbyś osiągać większe sukcesy z kadrą. 

Oczywiście. Chłopaki z klubu też widzą wyniki. Trzeba się tłumaczyć. Przyjeżdżasz, mówisz, że przegrałeś z Maltą i od razu są pytania, co się dzieje, dlaczego tak i tym podobne. To frustrujące.

Mówisz o walce, ale u ciebie to chyba czasami idzie w niezdrowym kierunku. Głośno było o tym, jak odwinąłeś się jednemu z przeciwników w meczu z Andorą.

Dużo osób widziało tylko ten urywek, a jakby ktoś zobaczył, jak zachowywali się piłkarze Andory, kiedy sędzia nie patrzył, to też można byłoby się srogo zdziwić. Ale to już jest za mną. Nie chcę o tym gadać.

Odcięło ci trochę prąd. 

Pojedyncza sytuacja. Nie chciałbym powtórki, ale zobaczymy!

ROZMAWIAŁ WOJCIECH PIELA

Fot. Newspix

Najnowsze

1 liga

Awans do wyższej ligi, czyli „wyrok” dla polskich trenerów

Bartosz Lodko
0
Awans do wyższej ligi, czyli „wyrok” dla polskich trenerów

Komentarze

4 komentarze

Loading...