Reklama

Czy Legia może mieć jakąkolwiek korzyść z Joela Valencii?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

26 października 2020, 11:22 • 3 min czytania 21 komentarzy

Powrót Joela Valencii był przyjmowany z optymizmem, bo Ekwadorczyk swoją klasę udowodnił w Piaście, potem co prawda przepadł w Anglii, ale ile było podobnych przypadków piłkarzy, którzy u nas błyszczeli, a gdzieś indziej nie? Do mistrzostwa „opanował” to na przykład Stilić. Gdzie nie jechał, to nie dawał rady, a u nas często rządził. Była więc wiara, że podobnie będzie z Valencią, natomiast coraz trudniej tę wiarę utrzymywać. Co więcej: wątpliwości budzą nie tylko kwestie sportowe.

Czy Legia może mieć jakąkolwiek korzyść z Joela Valencii?

KŁOPOTY SPORTOWE

Ktoś może powiedzieć – hola, hola, to dopiero początek sezonu, chłopakowi należy dać jeszcze czas. Problem polega na tym, że choć nie jesteśmy nawet w 1/3 rozgrywek, to Legia swoje już zdążyła przegrać. Odpadła z Ligi Mistrzów i na to Valencia nie miał wpływu, ale poleciała też z Ligi Europy i tutaj pomocnik swoje trzy grosze dorzucił. Zagrał bardzo przeciętnie z Dritą i bardzo słabo z Karabachem.

Tutaj zresztą wypada podkreślić, że Michniewicz popełnił błąd stawiając akurat na Valencię, bo facet, który ostatni dobry mecz zagrał miesiące temu, po prostu nie może w kluczowym spotkaniu wychodzić w podstawie i grać 90 minut. Chcecie go odbudować, fajnie, ale o takiej odbudowie należało myśleć po awansie do grupy, a nie w trakcie rywalizacji.

W każdym razie: w grze pozostaje wciąż mistrzostwo Polski i Puchar Polski, ale tutaj należy zadać pytanie, czy Valencia jest aż tak rzeczywiście niezbędny, by Legia te trofea zdobyła. No chyba nie. Wojskowi mają wciąż cholernie mocną kadrę i biorąc pod uwagę tylko dwa fronty, transfer Valencii zaczyna wyglądać jak fanaberia. Michniewicz w linii pomocy ma do dyspozycji jeszcze między innymi Wszołka, Gwilię, Luquinhasa, Kapustkę (którego swoją drogą też trzeba odbudować), a na dziesiątkę można ustawić Lopesa, Kante czy Rosołka.

KŁOPOTY FINANSOWE

I teraz tak: przy podobnie dużym kłopocie bogactwa, wypadałoby pamiętać, jaki jest status transferowy kolejnych piłkarzy. No bo porównajmy Valencię chociażby do Kapustki. Polak jest piłkarzem Legii, nie musi zaraz nigdzie wracać, jeśli uda się go przywrócić do odpowiedniej formy i sprzedać za przyzwoite pieniądze, Legia zarobi. A Ekwadorczyk? Jest ledwie wypożyczony z Brentford bez opcji wykupu, za to z procentem od ewentualnego kolejnego transferu.

Reklama

Legia może więc negocjować transfer Ekwadorczyka, ale jeśli ten w końcu będzie grał dobrze, Anglicy postawią zaporową sumę. Jeśli będzie grał słabo, po co go kupować?

Druga rzecz: czy może grać na tyle dobrze, by Legia rzeczywiście zarobiła z tego procentu? Czy ktokolwiek wyobraża sobie, by Valencia odpalił na tyle, że zaraz przychodzi ktoś większy i rzuca za niego – załóżmy – trzy bańki? To wręcz niemożliwe. Brentford zapłaciło za niego Piastowi dwa miliony euro, a przez ten rok chłopak nie ma możliwości zdziałać cokolwiek więcej niż w Gliwicach. Jego recenzją będzie znów tylko Ekstraklasa, puchary są przegrane, Valencia siłą rzeczy jest starszy.

Kokosów w żadnym wypadku z tego nie będzie.

Mamy wrażenie, że gdyby Legia miała możliwość odpuścić tego piłkarza dziś bez konsekwencji finansowych, zdecydowałaby się na taki ruch. Nie wydaje się przecież, by Valencia miał takie możliwości jak choćby Odjidja-Ofoe, który też odszedł po roku, ale zostawił po sobie w Warszawie świetne wrażenie. Tyle że znów: na Vadisie Legia trochę zarobiła, poza tym pomógł jej w pucharach, gdzie również za darmo się nie gra.

Przy Valencii takich możliwości nie ma. Może przyczyni się w jakimś stopniu do mistrzostwa, ale już dziś widać, że ten romans będzie po prostu krótki.

Fot. FotoPyk

Reklama

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

21 komentarzy

Loading...