Jeśli widzicie szklankę do połowy pełną, stwierdzicie, że Cracovia przegrała w tym sezonie ligowym tylko jeden mecz. Na siedem prób, a więc bilans na papierze wygląda całkiem korzystnie. Jeżeli jednak wolicie patrzeć na świat przez nieco ciemniejsze okulary, będziecie musieli zauważyć, że „Pasy” spośród tych siedmiu meczów wygrały tylko dwa. Traciły punkty ze Śląskiem (porażka), a także z Rakowem, Zagłębiem, Podbeskidziem i Stalą (remisy).
Suche liczby mówią, że nikt w tym sezonie nie dzielił się punktami częściej niż właśnie Cracovia, która zgromadziła łącznie pięć oczek, lecz – przypomnijmy – zaczynała z dorobkiem minus pięciu punktów (więc de facto miałaby ich dziesięć). Wciąż znajduje się zatem w dole tabeli. Przedstawiamy sześć argumentów, dla których Cracovia nie wygra dziś z Lechem Poznań.
1) Cracovia nie ma pomysłu na grę
Narzekaliśmy na styl „Pasów” w zeszłym sezonie, ale coś nam się wydaje, że wtedy… jakoś tak piłkarze bardziej wiedzieli, co mają grać. Teraz? No cóż, wygląda na to, że w Cracovii rządzi totalny chaos. Wygrana z Piastem to efekt szczęśliwego rzutu karnego i niemocy ofensywnej (braku skuteczności) brązowego medalisty. Mecz ze Śląskiem? W trąbę. Z Rakowem? Punkt uratowany w ostatnich sekundach meczu. Z Zagłębiem? Średniawka. Stal, Podbeskidzie? No cóż, akurat ci rywale dali w swoich spotkaniach sporo powodów, by sądzić, że Cracovia – drużyna, która podobno ma ambicje – spokojnie powinna dać sobie z nimi radę. Jednak nie. W efekcie ekipa Probierza wydostała się już na bezpieczne miejsce ze strefy spadkowej, ale jednak wciąż daleko jej do miejsc, w których walczy się o osławione „coś więcej”.
2) Napastnik nie dojeżdża
Mamy na myśli oczywiście Rivaldinho, bo to on wychodził w jedenastce w pięciu spotkaniach ligowych Cracovii, zatem uznajemy go za podstawową „dziewiątkę”. Brazylijczyk, co tu dużo mówić, kompletnie rozczarowuje. Strzelił wprawdzie jedną bramkę (główka z Zagłębiem), ale tak generalnie ma manierę przechodzenia obok meczów. A gdy już chce zaznaczyć swoją obecność, zwykle totalnie na siłę, niewiele mu z tego wychodzi. Póki co syn Rivaldo to spore rozczarowanie, z pewnością jedno z większych w całej lidze.
3) Cracovia ma problem z lewą obroną
W teorii pozycja obsadzona jest świetnie – Siplakiem i Pestką. W praktyce obaj defensorzy nie są zdolni do gry, więc Probierz musi łatać. A robi to… metodą prób i błędów. Do tej pozy na tej pozycji wystąpili:
- Sergiu Hanca (niedysponowany na mecz z Lechem, nominalnie boczny pomocnik)
- Diego Ferraresso (nominalnie prawy obrońca, przeciętniak)
- Patryk Zaucha (młodzieżowiec z jednym występem na koncie)
- Dawid Szymonowicz (nominalnie stoper).
Jak się więc domyślacie, są w Cracovii lepiej obsadzone pozycje niż lewa strona defensywy.
4) Alvarez wcale nie jest gwiazdą ligi
Nie zrozumcie nas źle – uważamy, że na tle swoich kolegów oczywiście się wyróżnia. Ale po gościu, który mógł pochwalić się tak imponującym wynikiem strzeleckim w 2. Bundeslidze (w przeciwieństwie do Ishaka!), spodziewaliśmy się trochę więcej. Jego bilans to póki co gol i dwie asysty. Niby liczby przyzwoite, ale jednak myśleliśmy, że wejdzie w tę ligę z nieco większym impetem. Zwłaszcza, że Alvarez oczekiwania rozbudził choćby swoim pierwszym meczem na polskich boiskach, gdy skończył z golem i asystą. Jeden przebłysk już ma, kolejne mecze to nic wielkiego.
5) Na przestrzeni minionego tygodnia siedmiu piłkarzy “Pasów” otrzymało pozytywny test na koronawirusa
W zasadzie ciężko tu cokolwiek rozszerzać – ich personalia nie zostały podane do informacji publicznej, ale – no cóż – z pewnością nie jest to okoliczność sprzyjająca Cracovii.
6) Lech musi zacząć przykładać się do meczów Ekstraklasy
„Kolejorz” przegrał z Benficą, ale jest to przecież porażka, którą trzeba wliczać w koszta. Abstrahując od wyniku – spisał się bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że mimo porażki, można w jego kierunku posyłać głównie pozytywne słowa. Lech ma za sobą też udane eliminacje i być może koncentracja zawodników skupia się w tym sezonie głównie na meczach w Europie. Jeśli po raz kolejny Lech nie załapie się po udziale w fazie grupowej na miejsce pucharowe, będzie to trochę siara.
Dlatego Lech musi zacząć wygrywać seryjnie w lidze. Póki co tego zaszczytu dostąpił tylko w meczach ze słabiutkim Piastem i beniaminkiem, Wartą Poznań. Bilans „Kolejorza” to dwa zwycięstwa, dwa remisy, dwie porażki. Z pewnością nie odpowiada on potencjałowi drużyny. Takie mecze jak z Jagiellonią – kompletnie bezbarwne – nie mają prawa mu się już zdarzać.
Wydaje nam się więc, że ekipa Żurawia wyjdzie dziś na sporej spince.
Fot. newspix.pl