Gdy Ivi Lopez meldował się w Ekstraklasie, witaliśmy go gromkim: czy aby na pewno? Czy skoro za dziewiątką w Rakowie grają Tijanić i Cebula, bezsprzecznie gwiazdy początku rozgrywek, to jest potrzebny Hiszpan? Dodajmy: Hiszpan na wysokim kontrakcie, jednym z najwyższych w Rakowie, a więc na pewno sprowadzany nie po to, by przy tym duecie siedzieć na ławce. No i po dwóch meczach w pierwszym składzie, w których strzelił cztery gole, widzimy po co został ściągnięty – po to, by jeszcze podnieść jakość.
Wiemy, że nie ma co się spieszyć z laurkami, bo różnie plotły się losy ligowców. Ale fakty: w dwóch ostatnich meczach Ivi Lopez był najlepszym piłkarzem lidera Ekstraklasy. Jeśli to nie są obiecujące papiery, to trudno powiedzieć, jak miałyby wyglądać.
Początki nie były wymarzone, na pewno nie wszedł do ligi razem z drzwiami.
- Ivi Lopez pierwszy raz w kadrze meczowej pojawił się w 3 kolejce na mecz z Zagłębiem Lubin. Wtedy zamiast niego Tijanicia i Cebulę zmieniali z ławki Lederman i Papanikalaou.
- W 4 kolejce wszedł na osiemnaście minut za Cebulę z Podbeskidziem, mecz był już w gruncie rzeczy pozamiatany, pobiegał i tyle.
- Pół godziny dostał z Cracovią w piątej kolejce i w tym meczu nas nie zachwycił. Owszem: był aktywny. Pracował na kolegów, a przynajmniej – próbował. Jeszcze brakowało mu zgrania, generalnie wyglądał, jakby za bardzo chciał. Dzisiaj, z perspektywy, wydaje nam się, że może jeszcze tak nie czuł systemu Papszuna, którego nie ukrywajmy, każdy nowy zawodnik musi się nauczyć, a dopiero potem może się temu zespołowi przydać.
- W szóstej kolejce dziesięć minut z Wisłą Płock, czy kolejne oswajanie się.
Potem przyszła przerwa na kadrę i chyba tego właśnie było mu potrzeba, by zrozumieć czego wymaga od niego Papszun. Natomiast jest i druga strona medalu. W siódmej kolejce, w hicie z Górnikiem, Papszun nie mógł skorzystać z Cebuli. Czy gdyby mógł, Ivi dostałby szansę w pierwszym składzie? Papszun przez cały początek sezonu posyłał w bój niemal żelazne zestawienie.
Ale dostał ją, wykorzystał, założył dwie dziury Chudemu w jednym meczu. Obie bramki to szybkość, technika, instynkt i spryt wykorzystane przy kontrach, ale trzeba mu też oddać, że gdy Raków przechodził do ataku pozycyjnego, Ivi grał tak, jakby grał tu od dawna, oliwiąc akcje, napędzając kolegów. To potwierdzają też statystyki InStatu. Z Górnikiem trzy kluczowe podania, w tym dwa dokładne. Dzisiaj dwa kluczowe podania, w tym dwa dokładne. Dziś choćby świetnie pograł klepkę z Kunem, który dzięki temu wyszedł sam na sam, ale spudłował.
Dzisiaj ze Stalą znowu pierwszy skład i znowu dwie bramki. Co więcej, pokazujące jego wszechstronność:
- To Ivi Lopez bowiem został pierwszym piłkarzem w tym sezonie, który trafił bezpośrednio z rzutu wolnego.
- Pierwszą bramkę strzelił natomiast w dużym tłoku, oddając strzał z pierwszej piłki, ale też widać w nim inteligencję – po długim słupku, odchodząca piłka, Strączek bez szans.
- Miał jeszcze przynajmniej jedną doskonałą okazję bramkową, gdzie idealnie uciekł obrońcom Podbeskidzia do piłki posłanej przez Poletanovicia. Uderzał z około szóstego metra z pierwszej piłki, ale spudłował.
Widzimy więc jego przydatność przy kontrach, widzimy w ataku pozycyjnym, widzimy przy wykonywaniu stałych fragmentów. Rzecz jednak w tym, że Ivi Lopez jest daleki od bycia w Rakowie zawodnikiem, który pokazuje aktywność tylko gdzieś w sytuacji podbramkowej. Lopez, jak trzeba, wraca też na własną połowę i pracuje. Przypomina nam się dzisiaj sytuacja z bocznej strefy, kiedy wrócił, wywalczył faul. Albo ta godna Dennisa Rodmana zbiórka, którą wam rozpisaliśmy w oparciu o stopklatki.
Cebula i Tijanić to duet, wobec którego nie można było mieć żadnych pretensji. Mogła go pozazdrościć cała liga. Ten duet nie był też pozostawiony bez zaplecza. A jednak Raków postanowił ściągnąć Lopeza. I jest to naszym zdaniem dowód braku minimalizmu w tym klubie. To, że coś funkcjonuje dobrze, a nawet bardzo dobrze, to nie powód, by nie szukać tam jeszcze mocniejszych opcji.
Pomyśleć, że Marcin Cebula, który legitymuje się 3 bramkami i 3 asystami w tym sezonie, który potrafił strzelać bramki godne Tsubasy, za chwilę może w Rakowie usiąść na ławce rezerwowych. To jest wielka głębia składu. I to nie tylko tutaj. Czy Schwarz, który byłby pewniakiem w większości drużyn ligi, grał nagle znacznie słabiej, że potrzebował zastępstwa w postaci Poletanovicia? Nie. Bilans Schwarza to dwie bramki, dwie asysty. Dołożył nie cegiełkę, a taczkę cegieł do dobrego początku Rakowa. A przecież stał za nim jeszcze świetny zeszły sezon, który udowadniał jego wartość. Ale wejście Poletanovicia też się broni.
Dzisiaj zagrał chyba najlepsze zawody w tym sezonie, zrobił asystę, powinien mieć drugą.
Mając to na uwadze jesteśmy tym bardziej ciekawi: co Raków szykuje na najbliższe okienko? Tu nikt nie może być pewnym składu. Nawet najlepiej funkcjonujące ogniwo jest pod lupą: a może jednak jest ktoś, kto da jeszcze więcej?
Fot.NewsPix