Reklama

Szanuj Pekharta swego, bo możesz mieć gorszego

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2020, 20:27 • 3 min czytania 59 komentarzy

Tomas Pekhart raczej nie zapisze w Legii tak pięknych kart jak Nemanja Nikolić czy Aleksandar Prijović. Mimo to robi wszystko, żeby kiedyś być przy Łazienkowskiej ciepło wspominanym. Nie będzie się pamiętało o jego efektownych dryblingach czy podaniach, bo on zwyczajnie tego nie umie, ale kolejny raz udowodnił, że jest po prostu bardzo solidną „dziewiątką”. Jak już dochodzi do konkretnych sytuacji, najczęściej wykończy je jak należy.

Szanuj Pekharta swego, bo możesz mieć gorszego

Czeski napastnik ostatnimi czasy nie miał dobrej prasy, właśnie ze względu na swoje ograniczenia techniczne i szybkościowe. Irytowały one w europejskich pucharach, zmuszając drużynę do określonego sposobu grania. To taka trochę lepsza wersja Piotra Parzyszka, mająca wyraźne zalety, ale też i wady. Coraz głośniej było słychać, że wystawianie go chwilami oznacza grę w dziesiątkę, bo poza dołożeniem szufli nie ma nic do zaoferowania.

Dziś Pekhart pokazał, że aż tak źle nie jest.

To on został ojcem zwycięstwa nad Zagłębiem Lubin. Zdobył obie bramki dla gospodarzy, a gdyby w tych sytuacjach nie zdobył żadnej, nikt nie robiłby afery. Nie były to sytuacje oczywiste.

  • pierwsza – świetny strzał sprzed pola karnego po akcji napędzonej przez Karbownika i Wszołka
  • druga – idealne uderzenie głową po równie idealnym dośrodkowaniu Luquinhasa; mimo że Guldan i Balić stali blisko, niewiele mogli zrobić

Do tego Pekhart jeszcze dwukrotnie nieznacznie chybiał po próbach zza „szesnastki”, a bywało, że i w nieco bardziej kombinacyjnym graniu był z niego pożytek. Chociażby na sam koniec, gdy odnalazł Wszołka, który posłał piłkę jakieś pół metra nad bramką. Można więc wypominać Pekhartowi sporo niedostatków, ale przynajmniej na skalę polskiej ligi facet się sprawdza i robi swoje. W tym sezonie ma już sześć goli w raptem pięciu występach, do tego trafienie z Dritą w eliminacjach Ligi Europy. Wiosną także się przydał: pięć bramek i jedna asysta w jedenastu ekstraklasowych występach. Co by nie mówić, liczby go bronią.

Reklama

Zagłębie do pewnego momentu bez kompleksów stawiało się Legii. Ba, do przerwy chyba nawet mieliśmy remis z minimalnym wskazaniem na gości. Był nieuznany gol Starzyńskiego po spalonym, ładna klepka Drażicia z Mrazem zakończona celnym strzałem tego pierwszego czy uderzenie w boczną siatkę Szysza zamykającego dośrodkowanie Draiżicia. No i oczywiście gol wyrównujący. Szysz przebiegł połowę boiska, wyprowadził w pole Mladenovicia i odegrał do Drażicia, którego bezmyślnie w polu karnym sfaulował Slisz. Jedenastkę pewnie wykorzystał Starzyński.

„Miedziowi” odważnie zaczęli też drugą odsłonę. Sasza Balić jeszcze długo ma prawo się zastanawiać, co też najlepszego zrobił po sprytnie rozegranym rzucie rożnym. Parę metrów od bramki, świetna sytuacja, a on kopie gdzieś w górne trybuny sto metrów obok słupka. Wyglądało to trochę, jakbyście grali w FIFĘ i pomylili klawisz strzału z klawiszem dośrodkowania. Balić generalnie średnio dziś ogarniał, od początku miał sporo problemów w defensywie, dlatego dostaje od nas minusa.

Goście totalnie posypali się po utracie drugiego gola, całkowicie zeszło z nich powietrze. Legia zaczęła kontrolować przebieg wydarzeń. Po przerwie fajnie rozkręcili się Luquinhas i Karbownik, zwłaszcza ten drugi mógł się podobać. Kilkoma podaniami nam zaimponował. Obaj mogą zgłaszać pretensje do Wszołka za brak asyst. Po podaniu Luquinhasa skrzydłowy Legii stanął przed wielką szansą i nawet nie trafił w bramkę. Gdy z kolei Karbownik dograł mu za plecy obrońców, Wszołek wychodził sam na sam, by w niezrozumiały sposób zwolnić i poczekać na kolegów. Skończyło się to całkiem groźną próbą Pekharta, ale Legia powinna wycisnąć z tego znacznie więcej.

Stołeczna drużyna dzięki tej wygranej nieco uspokoiła nastroje, ma dziewięć punktów po pięciu spotkaniach. Zagłębie pozwoliło Rakowowi odskoczyć na trzy „oczka” i umocnić się na pozycji lidera.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
2
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

59 komentarzy

Loading...