Nieudanie rozpoczął swoją przygodę z UFC Mateusz Gamrot. Mistrz KSW przegrał przez niejednogłośną decyzję z Guramem Kutateladze (29-28, 28-29, 29-28) podczas gali Fight Island 6 w Abu Zabi. Walka była tak wyrównana, że równie dobrze sędziowie mogli wypunktować ją w drugą stronę. Nawet sam Gruzin przyznał, że jego zdaniem to Polak powinien wygrać. – To była twoja walka, bracie – mówił na gorąco. To pierwsza porażka Gamrota w zawodowym MMA.
Oczekiwania wobec debiutu Polaka w najpotężniejszej organizacji MMA na świecie były olbrzymie. „Gamer” przez lata zdążył zbudować sobie świetną pozycję na rynku krajowym. Zdominował swoją kategorię wagową w KSW, miał pas wagi lekkiej i piórkowej, mógł pochwalić się znakomitym bilansem 17-0 i wydawało się, że do UFC idzie i tak już za późno. Decyzja o awansie do Ligi Mistrzów mieszanych sztuk walki wreszcie jednak zapadła.
Wydawało się, że przeciwnikiem Polaka będzie Magomed Mustafaev. ale Rosjanin nabawił się urazu. W jego miejsce wskoczył Guram Kutateladze. I wszyscy uważali, że to „Gamer” wygra to starcie – tak przynajmniej wydawało się po szacunkach bukmacherów i opinii większości ekspertów. Ale starcie w klatce okazało się zdecydowanie trudniejsze niż mówiły nam zapowiedzi.
Gruzin był skuteczniejszy w stójce od Polaka. Silnymi kopnięciami trafiał w nogi i tułów rywala, na żebrach „Gamera” pojawiły się czerwone ślady. Walka toczyła się w szybkim tempie, nie oglądaliśmy klinczów, a jeśli zawodnicy się badali, to trwało to ledwie kilkadziesiąt sekund. Gamrot polował na sprowadzenia. Wiedział doskonale, że to jego najsilniejsza broń, co pokazywał w przeszłości w KSW. W pierwszej rundzie na około minutę udało mu się utrzymać Gruzina w parterze, ale ten skutecznie wyślizgnął się z trudnej pozycji. Polak próbował jeszcze założenia skrętówki na nogę, ale Kutateladze wyciągnął nogę z zacisku rywala.
W drugiej rundzie strona dominującą był Gruzin. Gamrot wciąż szukał obaleń, ale skuteczne były tylko dwie próby. Pewność siebie Kutateladze rosła – szukał trafienia obrotówkami, wchodził z coraz bliższy dystans w wymianach pięściami. Dużo ważyło też trafienie prawym hakiem z początku rundy, po którym „Gamer” osunął się na matę, ale szybko wstał i wrócił do walki. Było jasne, że drugą rundę sędziowie wypunktują dla Gruzina.
Dopiero w trzeciej odsłonie tej walki widzieliśmy Gamrota, którego pamiętamy z występów w KSW. Udane sprowadzania do parteru, utrzymanie dłuższej kontroli, zasypywanie przeciwnika ciosami w parterze. Tu z kolei bez wątpienia można było stawiać, że runda należała do Polaka.
Decydujące miało się zatem okazać wypunktowanie pierwszej rundy. I tu nieznacznie przegrał Polak, dlatego w górę powędrowała ręka Kutateladze. Ten jednak w wywiadzie z Danielem Cormierem był wyraźnie rozczarowany. – Nie, nie tego oczekiwałem. To było gówniane. Bracie, to była twoja walka. Gamrot, twoja walka – mówił po części do Cormiera, a po części do Polaka.
Trudny był to debiut dla Gamrota. Na pewno boleć może złamanie idealnego rekordu walk, choć dobrze wiemy, że czasami to zero po stronie porażek coraz bardziej ciąży. „Gamer” na pewno zaprezentował się dobrze – postawił trudne warunki, walczył na wysokim poziomie, sama walka jest chwalona w środowisku MMA. Jakkolwiek banalnie i trywialnie to brzmi – czas na wyciągnięcie wniosków. Przetarcie już za nim, pierwsza porażka też. Werdykt pewnie przez niektórych będzie kwestionowany, choć środowisko ekspercie i dziennikarskie też było poróżnione, to jednak większość wskazała na zwycięstwo Gruzina.
Teraz czas na odpoczynek, regenerację i przygotowanie do kolejnej walki. Ostatnie występy Polaków rozbudziły oczekiwania (Tybura, Błachowicz), porażka Gamorta pewnie nieco ostudzi ten entuzjazm. Natomiast jesteśmy przekonani, że to nie jest ostatnie słowo „Gamera” w tej federacji. Waga lekka, ale wiadomo było, że lekko tu nie będzie.
fot. NewsPix