Pandemia koronawirusa sparaliżowała niejedną branżę. Futbol podniósł się po lockdownie, futbol żyje, ale futbol musi też zacisnąć pasa. Raport CIES Observatory pokazuje, że w świecie europejskiej piłki wydatki transferowe zmalały do poziomu tych sprzed czterech lat. Kluby z najmocniejszych lig coraz chętniej sięgają też po zawodników bez kontraktów, a i odsetek wypożyczeń wystrzelił w górę.
CIES Observatory raz w miesiącu publikuje ciekawy raport na temat tego, co się dzieje w futbolu. A skoro w październiku zostało zamknięte okno transferowe w niemal wszystkich ligach Europy, to pojawiła się doskonała okazja do tego, by przeanalizować te pierwsze pandemiczne okienko.
Wnioski pokrywają się z tym, co można było przewidywać jeszcze w marcu, gdy koronawirus hulał już po świecie i gdy zamykano kolejne działy życia społecznego. Tak jak po tyłkach dostała gastronomia czy kultura, tak i siłą rzeczy kryzys musiał wpłynąć też na świat sportu. Piłkarze musieli na jakiś czas zejść z pensji, kluby zwalniały szeregowych pracowników, sponsorzy płacili mniej, niektóre ligi dostały mniejsze transze z praw telewizyjnych – generalnie obserwowaliśmy zaciskanie pasa w każdym sektorze działań przedsiębiorstw piłkarskich.
Nie inaczej było na rynku transferowym. Raport CIES wykazuje, że kluby z TOP5 lig Europy wydały na transfery najmniej pieniędzy od ostatnich czterech lat. Świat wielkich drużyn wrócił do roku 2016 – czyli tego sprzed wielkich ruchów Paris Saint-Germain. To właśnie po rekordowych transferach Neymara i Mbappe europejski rynek transferowy przyspieszył inflację cen płaconych za topowych piłkarzy.
Jeszcze wyraźniejszy spadek widać wtedy, gdy wyliczeniami obejmie się wyłącznie okno letnie. Bo przecież do roku 2020 wlicza się również okienko zimowe. Tymczasem ten niedawno zamknięty okres transferowy był najniższy od 2014 roku. Kluby z TOP5 lig Europy wydały niemal dwa razy mniej pieniędzy na nowych piłkarzy niż rok temu.
Generalnie tego lata nieznacznie mniej pieniędzy wydawały jedynie kluby angielskie. Względem 2019 roku zespoły Premier League na ruchy do klubu wydały 10% mniej – 1 649 mln € w 2019 roku, 1492 mln € w tym roku. Natomiast w La Liga, Ligue 1, Bundeslidze i Serie A obserwowaliśmy spadki wydatków transferowych względem zeszłego roku średnio o połowę.
- Ligue 1 – 755 mln € w 2019 roku, 474 mln € w tym roku (spadek o 37%)
- Serie A – 1 246 mln € w 2019 roku, 667 mln € w tym roku (spadek o 46%)
- Bundesliga – 777 mln € w 2019 roku, 333 mln € w tym roku (spadek o 57%)
- La Liga – 1 397 mln € w 2019 roku, 348 mln € w tym roku (spadek o 75%)
Kluby chętniej biorą wolnych piłkarzy
Pandemia ożywiła też rynek piłkarzy bez ważnego kontraktu. Widzimy tutaj dwa czynniki – po pierwsze, o czym wspomnieliśmy wyżej, kluby mają mniej pieniędzy na wydatki transferowe. Ale jest też druga strona tego medalu – kluby mają po prostu mniej kasy na kontrakty. Zatem lato było dobrym czasem na to, by przeorganizować swoje budżety płacowe. Jeśli komuś kończył się w tym roku kontrakt, a zarabiał sporo, to zamiast proponować mu kolejną podwyżkę i przedłużenie umowy, można było mu po prostu powiedzieć „droga wolna, powodzenia na dalszej ścieżce rozwoju”.
Znów widać gołym okiem, że Anglia funkcjonuje nieco obok tego trendu. Ale skok z 26 do 32% w udziale transferów ogólnych jest zauważalny. Swój biznesowy sznyt po raz kolejny udowodnili Niemcy, którzy bez kwoty odstępnego przeprowadzili niemal połowę transferów w tym letnim okienku.
Kluby tego lata też chętniej korzystały z wypożyczeń i tu też wzrost jest sześcioprocentowy – niemal identyczny, jak przy transferach bez kwoty odstępnego.
Powiew odrobiny rozsądku?
Po tej analizie można dojść do wniosku, że na rynku transferowym zapanował względny rozsądek. Oczywiście wciąż mówimy o płaceniu za piłkarzy kwot, które są absurdalne w pojęciu zwykłego człowieka zarabiającego średnią krajową. Natomiast wydaje się, że pandemia – jakkolwiek to brzmi – pomogła odessać nieco powietrza z bańki napompowanej cztery lata temu.
Trendom wymyka się nieco Anglia, ale widzimy, że nawet Premier League musiała nieco ograniczyć swoje wydatki. Zasadne wydaje się jednak pytanie – czy to tylko lekkie naciśnięcie hamulca w europejskim futbolu? Czy jednak zaciągnięcie hamulca ręcznego? Kluby dostały bowiem bardzo wyraźne światło ostrzegawcze – nie żyjcie ponad stan, bo nie wiecie, bo przyniesie jutro. Wydaje się, że tendencja wymagająca zaciskania pasa może jeszcze trochę potrwać. Zwłaszcza, że ograniczenia covidowe z zapełnieniem stadionów są podtrzymywane. A i sponsorzy mają swoje problemy, więc siłą rzeczy będą łożyć na kluby mniej pieniędzy.