Dużo pozytywów płynie z tego zgrupowania reprezentacji Polski. Ale być może najcenniejszym wnioskiem po trzech ostatnich meczach kadry jest ten, że mamy wreszcie opcje do gry w środku pola. Żelazna trójka Klich-Krychowiak-Zieliński nie jest niezastąpiona. Pod nieobecność gracza Napoli błysnęli w ofensywie Moder czy Linetty, a Góralski zaprezentował się jako rzetelna alternatywa dla Krychowiaka.
Właściwie od początku kadencji Jerzego Brzęczka wykuta została stała trójka w środku pola. Jeśli selekcjoner eksperymentował, to rzadko i niechętnie. Albo po prostu z konieczności. Właściwie w ciemno mogliśmy obstawiać, że w środku pola będą ustawieni – Krychowiak jako ten najbardziej cofnięty piłkarz, Klich łączący obronę z ofensywą i najwyżej wysunięty Zieliński.
Alternetywy? Do niedawna mieliśmy ich niewiele. Sygnał wejściem do kadry dał Bielik, ale później wypadł z gry na dziewięć miesięcy. Epizody grywał Góralski, natomiast długo był traktowany jako zadaniowiec z cyklu „jazda, wślizg, walka”. Linetty? Ostatnią poważną szansę dostał gdzieś jeszcze wtedy, gdy selekcjonerem był Krzysztof Pawlak.
Zgrupowanie z cenną odpowiedzią
I nagle po trzech meczach wiemy o tym środku pola zdecydowanie więcej.
Oczywiście w pewnym sensie selekcjonerowi pomogły okoliczności. Pewnie gdyby nie koronawirus, to Zieliński byłby pewniakiem do składu i zagrałby 180 minut – cały mecz i ze dwie połówki w pozostałych starciach. Tymczasem pod jego nieobecność selekcjoner siłą rzeczy musiał eksperymentować. Do tego dochodzi fakt, że biało-czerwoni na przestrzeni tygodnia musieli rozegrać nie dwa, a trzy spotkania. Biorąc pod uwagę napięty terminarz klubowy, Brzęczek był zmuszony rotować składem.
Efekty? Przeszły najśmielsze oczekiwania. Nawet jeśli graliśmy tylko z rezerwami Finlandii i nawet jeśli przez większość meczu z Bośnią Polacy grali w przewadze jednego zawodnika. Bo nawet na tle Włochów trudno przyczepić się do tego, jak grali ci, których chcieliśmy zobaczyć w akcji.
Moder nie pękł na tle Jorginho czy Verattiego. Z Finami zaliczył asystę.
Linetty zagrał być może swoje dwa najlepsze mecze w kadrze.
Góralski udowodnił, że poza odbiorem i wślizgiem potrafi też pomóc w kreacji, choć symptomy tego widzieliśmy już na poprzednim zgrupowaniu.
No i jeszcze do tego Klich zagrał wreszcie tak, jakby zakładał koszulkę Leeds i spod ławki pokrzykiwał na niego Bielsa.
Nie chodzi o to, by nagle gloryfikować zastępców, wykreślić Krychowiaka i Zielińskiego. W ogóle to odebrać im obywatelstwo i powoływać do kadry pici-polo. Nie. Natomiast zwłaszcza oni mogą po tym zgrupowaniu dostać bardzo czytelny sygnał – nie ma gry w reprezentacji za zasługi, nie ma miejsca w składzie za nazwisko. Wreszcie jesteśmy mądrzejsi o odpowiedź na pytanie „a jakby ten zespół zagrał bez Zielińskiego i Krychowiaka?”. Jak widzieliśmy w telewizorach – nie byłoby pomoru, środek pola istnieje, można nawet efektywniej grać w piłkę w takim zestawieniu.
Linetty wreszcie z wykorzystaną szansą
Być może najcenniejszym odkryciem tego zgrupowania jest forma i stan używalności Karola Linettego. Faceta, który ostatnią prawdziwą szansę w dobrym otoczeniu dostał jakieś dwa lata temu. Traktowany po macoszemu przez Nawałkę, odstawiony na bocznicę przez Brzęczka. Ale i jednocześnie grający regularnie w Serie A, zakładający okazjonalnie opaskę kapitana w Sampdorii i wreszcie trafiający do Torino. Do tego zgrupowania żyliśmy w dualizmie Karola Linettego – jest tak słaby, jak pokazują kolejni selekcjonerzy? Czy jednak tak dobry, jak wieści płynące z Włoch?
Nagle w starciu z Finlandią widzimy Linettego, który świetnie łączy obronę z atakiem i który dźwiga odpowiedzialność. Na tle bardzo silnych fizycznie Bośniaków nie tyle nie odstaje, to wręcz dominuje. Ta akcja z zagraniem piętą do Góralskiego, gdy na plecach wisiał o głowę wyższy rywal – to będzie taka pocztówka z Wrocławia dla tych, którzy wierzyli w możliwości tego zawodnika.
Trudno sobie wyobrazić, że na przyszłoroczne Euro pojedziemy bez Krychowiaka czy Zielińskiego. Ale coraz łatwiej wyobrazić sobie to, że jeden z nich nie będzie podstawowym piłkarzem na tej imprezie. A jeszcze łatwiej wyobrazić sobie to, że przed kolejnym zgrupowaniem typując wyjściową jedenastkę nie będziemy z automatu wpisywać tam „Krychowiak, Klich, Zieliński”.
fot. FotoPyk