Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

14 października 2020, 22:49 • 5 min czytania 14 komentarzy

Największymi przegranymi tego dość dziwnego maratonu reprezentacyjnego są ludzie, bez których jeszcze parę tygodni temu trudno było sobie wyobrazić jakąkolwiek kadrową rzeczywistość. Grzegorz Krychowiak i Piotr Zieliński do tej pory wydawali się pewniakami – pytaniem było tylko, kto będzie ich łączył na pozycji numer osiem, ewentualnie wkroczy przed nich na “dziesiątkę” / za nich na “szóstkę”. To było po prostu naturalne – doświadczeni, mocni w swoich klubach, posiadający szeroki zakres zagrań, Krychowiak jeszcze w dodatku z zadatkami na lidera całej formacji. 

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

A dziś?

Mateusz Klich wypadł przyzwoicie, momentami wznosząc się na poziom, który prezentuje na stałe w barwach Leeds United. Dziś to właśnie jego szybkie podanie załatwiło czerwoną kartkę dla Bośniaków, chwilę wcześniej wręcz absurdalnie zabawił się z kumplami w miks siatkonogi z piłką nożną plażową. Klich i tak był faworytem do miejsca w jedenastce przy ustawieniu z trzema środkowymi pomocnikami, tym zgrupowaniem chyba jedynie to potwierdził, a liczę, że do Euro 2021 jeszcze ugruntuje swoją pozycję w gronie wyróżniających się piłkarzy całkiem sympatycznie grającego klubu Premier League.

Natomiast tłok zaczęli produkować trzej kolejni zawodnicy, nad którymi trzeba się chwilę zatrzymać.

Jakub Moder jest najtrudniejszy do oceny, dopiero wchodzi tak naprawdę na ten reprezentacyjny poziom. Pompowanie go i pokładanie w nim przesadnej wiary może być zdradliwe, ale jednak – gość solidnie pracował na zaufanie przez ostatnie kilka miesięcy. Najpierw mozolnie przebijając się do pierwszego składu Lecha. Potem biorąc ten właśnie zespół Lecha na barki, odgrywając jedną z głównych ról przy montowaniu wicemistrzostwa. Kolejnym szczebelkiem była udana walka o Ligę Europy, szybki transfer do Premier League, wreszcie powołanie. W każdym momencie pojawiały się wątpliwości: czy na pewno jest gotowy? Czy na pewno to ten moment?

Reklama

A gość wyszedł na Włochów i był wraz z Walukiewiczem najlepszy na murawie. Czy fair jest mnożenie wątpliwości, skoro on od paru miesięcy nie zajmuje się niczym innym, poza udowadnianiem, że jest gotowy? Pomijając już zupełnie, że – tak jak przywołany tutaj Walukiewicz – wcale nie rzuca się od razu na najwyższego konia. Zdaje się, że Lech, Lech w Lidze Europy, będzie dla niego świetnym poligonem przed wylotem na Wyspy. A może też wylotem na Euro 2021.

Jedziemy dalej: Karol Linetty. Rety, dawno mnie tak żadna bramka polskiej reprezentacji nie ucieszyła, jak ta dzisiejsza główka wychowanka Lecha Poznań. Już nie chodzi tylko o całą akcję, jedną z ładniejszych w kadencji Jerzego Brzęczka. Tydzień temu nakreśliłem sytuację Linettego tak:

Wrócę raz jeszcze do tego Linettego, być może dlatego, że go bardzo lubię i strasznie żałuję, że nie pokazuje potencjału w meczach o punkty. Kiedy on ostatnio miał szansę pograć z najmocniejszymi piłkarzami w tej reprezentacji? Jego ostatnie dwa lata to występy z Włochami (24 minuty), Irlandią (90 minut, przy grze 4-4-2 z duetem napastników Piątek-Milik), znów z Włochami (45 minut, to ten pamiętny mecz z Góralskim i Szymańskim) oraz Bośnią (5 minut). Co my o tym zawodniku możemy konstruktywnego powiedzieć?

No i dzisiaj już wiemy. Linetty potrafi współpracować z Moderem. Potrafi cisnąć samodzielnie. Potrafi sklepać z Lewandowskim, potrafi się zastawić, potrafi powalczyć z Dżeko, potrafi nawet zagrać absurdalnie dokładną piłkę prostopadłą. Piętą. Podczas upadania. Zdaje się, że bazowaliśmy na jakichś stereotypach z przeszłości, na jakiejś mglistej opinii, wypracowanej nie wiadomo kiedy i nie wiadomo konkretnie u kogo. Tymczasem Linetty po prostu kapitalnie wykonuje swoją robotę, wystarczy dać mu szansę w nieco innym wymiarze niż końcowe trzy minuty i z nieco innymi partnerami, niż cała gromada “zawodników testowanych”.

Wreszcie Jacek Góralski, który już w pierwszym meczu z Bośnią i Hercegowiną zagrał więcej otwierających i nieszablonowych podań, niż Zieliński i Krychowiak razem wzięci. Góralski w spektakularny sposób odkleił wszystkie przyczepione łatki, a co najważniejsze – wcale nie stracił walorów, które do tej pory najchętniej wykorzystywano w kadrze. Na marginesie – walory, najchętniej wykorzystywane w kadrze, piękne określenie na wślizgi w nogi, prawda? Dziś Góralskiego ze wślizgami mogą identyfikować jedynie ci, którzy nie widzieli dwumeczu z Bośnią.

Podania. Dryblingi. Wizja. A przy tym cały czas twardość w odbiorze, odpowiedni poziom agresji, która w jego wypadku wcale nie łączy się z przemocą, którą fundują niektórzy defensywni pomocnicy.

Reklama

Ja wiem, graliśmy o jednego więcej. Z Włochami z kolei ratował nas ich brak skuteczności. Finlandia grała rezerwami. Ale mimo wszystko – przecież te sytuacje nie tworzyły się wyłącznie z uwagi na brak jednego obrońcy w bośniackiej układance. To podanie Klicha przy golu Lewandowskiego, ta cała klepanka przy bramce Linettego – to jest po prostu efekt serii bezbłędnych zagrań. Nikt w międzyczasie nie wpadł na pomysł zagrania lagi na skrzydełko. Nikt w międzyczasie nie spieprzył podania, nikomu nie odskoczyła piłka przy przyjęciu. Może Lewandowski zagrał nieco wyżej niż planował, ale poza tym?

Kurczę, nam po prostu szło. A były też fragmenty dobrej gry z Włochami, w jedynym meczu, który możemy traktować jako pewien wyznacznik. Naprawdę zaczynam zastanawiać się, czy jesteśmy zmuszeni do wyszukiwania pozycji dla Zielińskiego. Czy musimy z marszu wypisywać w składzie nazwisko Krychowiaka. Czy jesteśmy niewolnikami rozwiązań, które przynosiły efekty cztery lata temu.

Symbolem tego zgrupowania powinien być Karol Linetty. Latami niewidzialny, przezroczysty, traktowany jako alternatywa w przypadku trzech kontuzji i dwóch pauz za kartki. W meczu z Bośnią i Hercegowiną wyglądał, jakby grał w tym zespole od deski do deski przez kilka ładnych sezonów. Dla niego to było absolutnie nowe otwarcie, zupełnie nowy wymiar gry w kadrze.

Chciałbym wierzyć, że tak stanie się z całą drużyną. Nowe otwarcie. Gdy w końcówce nawet Karbownik z Milikiem zaczęli sobie klepać jak przy dziadku, pomyślałem, że to naprawdę może być przełomowe zgrupowanie. A przynajmniej chciałbym w to wierzyć, chociaż do startu eliminacji mundialowych.

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

14 komentarzy

Loading...