Reklama

Mały krok do przodu

redakcja

Autor:redakcja

11 października 2020, 23:05 • 3 min czytania 60 komentarzy

Czego obawialiśmy się przed meczem z Włochami? Że błyskawicznie zostaniemy sprowadzeni na ziemię po kanonadzie z Finlandią i dostaniemy jednoznaczne potwierdzenie, że wynikała ona głównie ze słabości przeciwnika. No i cóż, zatrzymaliśmy się gdzieś tak w połowie drogi między niebem a ziemią, więc nie jest źle, jakieś pozytywy są biorąc pod uwagę klasę przeciwnika.

Mały krok do przodu

Początek zapowiadał powtórkę wszystkich koszmarów, które niedawno przeżyliśmy z Holendrami. Przez pierwszych 10-15 minut sprawialiśmy wrażenie, jakbyśmy byli totalnie spanikowani na boisku i nie mieli pojęcia, co zrobić z rywalem, który od początku bił nas na głowę kulturą gry i przytłaczał swoją jakością. Tyle dobrze, że Chiesa akurat nie pokazał tej jakości, gdy Belotti wyłożył mu piłkę na dostawienie nogi. Na nasze szczęście nowy napastnik Juventusu przyłożył ją źle. Najmocniej odetchnął Bereszyński, którego Chiesa dość łatwo zgubił w kryciu.

Ale mniej więcej po kwadransie coś zaczęło się w naszej grze kleić. Nie znaczy to, że nagle osiągnęliśmy przewagę, a Donnarumma co chwila musiał ocierać pot z czoła. Przestaliśmy jednak przepraszać za to, że żyjemy, coraz częściej neutralizowaliśmy atuty Italii i od czasu do czasu potrafiliśmy wyprowadzić groźne akcje. A raczej – groźnie się zapowiadające, bo na końcu zawsze czegoś brakowało. Szczególnie dużo można tu zarzucić Klichowi, który będąc wysoko ustawionym dobrze pracował w odbiorze, lecz samo podanie ciągle go zawodziło.

W każdym razie, nie mieliśmy już do czynienia z ekipą wyłącznie murującą się przed własnym polem karnym, która nie ma żadnego pomysłu, co zrobić z piłką po jej odzyskaniu.

Po przerwie mecz jeszcze bardziej się wyrównał, choć raczej nie w pożądaną stronę.

Oglądaliśmy jeszcze więcej chaosu, szarpanych akcji i niedokładności – z obu stron. Goście jedyne konkretne sytuacje mieli za sprawą Emersona. Najpierw wbiegając w pole karne dostał on piłkę za plecy Kędziory i wydawało się, że wyjdzie sam na sam. Na szczęście nasz obrońca jakoś zdołał go lekko wytrącić z rytmu biegu i wychodzący Fabiański zażegnał niebezpieczeństwo. Ten sam Emerson mógł też zrobić więcej po wrzutce Chiesy, choć tutaj trzeba oddać Kędziorze, że do końca był do niego przyklejony i mocno ograniczył mu pole manewru przy strzale. Parę razy robiło się groźnie po szarżach Moise Keana, ale jakoś sobie radziliśmy. I to w zasadzie tyle ze strony Włochów.

Reklama

U nas ciągle szwankowało to osławione ostatnie podanie. Potrafiliśmy przedostać się w okolice pola karnego Donnarummy, ale przeważnie na końcu ktoś coś zrobił źle. Zaskakująco często był to Robert Lewandowski, który dziś w każdym zagraniu sprawiał wrażenie, jakby chciał zrobić coś na Złotą Piłkę. Jego decyzje były nietrafione, często notował straty. Koniec końców Donnarummę na początku drugiej połowy sprawdził jedynie Moder, niespodziewanie uderzając z miejsca, z którego przeważnie się dośrodkowuje (po meczu przyznał, że po prostu mu zeszło). W końcówce najlepszą sytuację miał Linetty, ale w ostatniej chwili jego strzał został zblokowany i piłka wylądowała w bocznej siatce.

Gdyby padł tutaj gol, asystę zaliczyłby generalnie słabiutki Krychowiak. Przy Moderze wyglądał jak jakiś zahukany debiutant, którego zjadła trema.

Plusy? Czyste konto, mało sytuacji Włochów, kilka ciekawych akcji rozegranych w nieco bardziej złożony sposób niż laga do przodu, odwaga Modera i Walukiewicza.

Minusy? Jeszcze mniej sytuacji dla nas, tylko trzy strzały, za dużo niedokładności w kluczowych momentach, problemy z dłuższym utrzymaniem piłki, fatalny pierwszy kwadrans.

0:0 z Włochami ma swoją wymowę, ale wciąż widać, jak dużo mamy do poprawy w kreacji. Pamiętając jednak ciągle o tej murarce z Holandii – mimo wszystko wykonaliśmy mały krok do przodu.

POLSKA 0:0 WŁOCHY

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli
Boks

Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Błażej Gołębiewski
0
Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Komentarze

60 komentarzy

Loading...