Reklama

Korona chyba nie będzie faworytem do awansu

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

11 października 2020, 15:08 • 3 min czytania 17 komentarzy

Wybaczcie, że zaczynamy od tak szalenie kontrowersyjnego tytułu, ale coś nam się wydaje, że Korona Kielce nie włączy się w tym roku do walki o awans do Ekstraklasy. Teoretycznie ta drużyna jest wszystkim, o co chodziło kieleckim kibicom. Jest walka, słynne dawanie z wątroby? W sumie tak. Skład oparty na Polakach? Jest. Wychowankowie? Owszem. Charyzmatyczny trener, który wykrzykuje przy linii? Także znajdziemy to w zestawie.

Korona chyba nie będzie faworytem do awansu

A nawet przesuwanie, do którego Bartoszek zdaje się przywiązywać dużą wagę. Ale to za mało. Bo Korona ma jeden, całkiem poważny problem – bardzo mało w niej gry w piłkę. A, przyznacie, akurat w tej dyscyplinie sportu może to stanowić lekki problem.

Odra nie grała wielkiego meczu. Do załatwienia Korony w zasadzie potrzebowała czterech minut. A wtedy…
  • najpierw z czterech metrów do niemalże pustej bramki nie trafił Piech (i tak był spalony, ale samo pudło kompromitujące, spójrzcie poniżej)
  • gola z niczego zdobył Nowak
  • samobója zaliczył Szarek

W miarę wyrównany mecz, chwila moment i po zawodach. Korona w zasadzie sama strzeliła sobie te bramki. Nowak nigdy nie doszedłby do piłki w polu karnym, gdyby nie Gęsior i Szarek, którzy pół dnia zastanawiali się, co zrobić z wrzutką Piecha. Wrzutką – dodajmy – typowo w stylu „nie mam co zrobić, wiec podam byle jak w pole karne”. Żaden z piłkarzy Korony nie podjął próby interwencji/przyjęcia/wybicia gdzie się da, więc Nowak skorzystał z prezentu i otworzył wynik. A potem drugą sztukę dołożył Szarek, który nie skontrolował ramienia. Odra mogła mieć więcej bramek, świetną okazję w końcówce miał chociażby Czapliński – patelnia na nodze, ale podpalił się i odpalił rakietę.

Korona odpowiadała jedynie smutnymi pierdami. Jedynym zagrożeniem była bomba z dystansu Thiakane, który po rękach bramkarza wylądowała na poprzeczce. Lecz to zdecydowanie za mało. O niemrawych strzałach z dystansu czy niecelnych główkach po stałych fragmentach nie ma sensu wspominać.

Reklama

Docenić należy za to Odrę, bo mamy wrażenie, że na Opolszczyźnie dzieje się coś dobrego. Podopieczni Brehmera zaczęli od 0:4 z ŁKS-em, a potem zaliczyli sześć zwycięstw w siedmiu meczach (!). Punkty stracili jedynie z Arką, ale remis z murowanym faworytem do awansu i tak trzeba uznać za porządny wynik. O metamorfozie opolan mówił szeroko na naszych łamach trener Dietmar Brehmer, a więc jeśli chcecie poznać kulisy tego rezultatu, odsyłamy do wywiadu. W dużej mierze to właśnie defensywie Odra zawdzięcza tak dobre wyniki – Kacper Rosa nie puścił gola od 395 minut, a od wspomnianej porażki z ŁKS-em opolanie stracili… tylko jedną bramkę.

Jeśli wszystko będzie szło w tym kierunku, Odra może być rewelacją rozgrywek. Już teraz zagościła na drugim miejscu. Daleko do tego będzie Koronie, która – no cóż – z taką grą na stałe zagości w dolnych rejonach tabeli.

Korona Kielce – Odra Opole 0:2

Nowak 50′, Szarek (s) 53′

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...