Młodzieżówka Czesława Michniewicza na poprzednim zgrupowaniu wykonała zakładany plan. Rosja pokonana, droga na EURO stoi otworem. Zewsząd płynie chóralne: tego nie da się spierdolić. A kiedy mamy do czynienia z takim przekazem, to paradoksalnie potknąć się najłatwiej. Tu lekka dekoncentracja, tam zlekceważenie rywala i katastrofa gotowa. Postanowiliśmy więc sprawdzić, co muszą zrobić Polacy, żeby przyklepać trzeci z rzędu wyjazd na mistrzostwa Europy U-21. Albo: jak bardzo muszą pokpić sprawę, żeby się z tego wyjazdu wypisać.
Najprostsza opcja? Uwaga, prosimy o werble… wygrać wszystkie mecze. Fajnie byłoby ją oczywiście spełnić, ale skupmy się na innych wariantach. Na dziś sytuacja w polskiej grupie wygląda tak.
Sprawa jest prosta – zwycięzca grupy jedzie na EURO, najlepsi z drugich miejsc także. Teoretycznie z załapaniem się do piątki “lucky loserów” nie powinno być problemem. Obecnie sytuacja wygląda tak.
Czyli tak – trzecie miejsce jest, jednak utrzymanie w TOP5 nie jest takie pewne. Najwięksi rywale? Włochy, Niemcy i Portugalia, które mają jeszcze zaległe mecze do rozegrania. Do klasyfikacji “lucky losers” nie są wliczane mecze z ostatnimi ekipami w tabeli, więc konstrukcja tej tabelki jest całkiem skomplikowana. I może się jeszcze pozmieniać, bo dziś terminarze zespołów zainteresowanych awansem wyglądają tak:
POLSKA WYGRA Z SERBIĄ? KURS 2.01 W TOTOLOTKU!
- Polska: Serbia, Bułgaria, Łotwa
- Rumunia: Ukraina, Malta, Dania
- Chorwacja: Grecja, Szkocja, Litwa
- Włochy: Islandia, Irlandia, Luksemburg, Szwecja
- Niemcy: Mołdawia, Bośnia, Walia
- Portugalia: Norwegia, Gibraltar, Białoruś, Cypr, Holandia
Dla jasności – na zielono mecze, które na dziś liczą się do rankingu, na czerwono starcia z drużyną z ostatniego miejsca w grupie, czyli z tego punktu widzenia nieistotne. W tabelce wkradł się mały błąd, bo zamiast Greków powinniśmy mieć w niej Chorwatów, ale wiele to nie zmienia – punktowo obydwa zespoły wypadają tak samo.
Sami widzicie, że niektórzy mogą tu jeszcze porządnie zamieszać. Portugalia ma do zgarnięcia aż 12 punktów, dwukrotnie więcej niż Polska. Niemcy, Włosi i Chorwaci także mają pewien handicap. Najłatwiej byłoby uciec tym ostatnim – do tego wystarczy nam zdobycie czterech “oczek”. Gorzej wygląda to z kolejnymi ekipami: jeśli Niemcy zgarną komplet punktów, my także będziemy musieli to zrobić. Podobnie w przypadku Włochów, z tym że wtedy będzie się liczył także bilans bramkowy. Najlepiej byłoby jeszcze łyknąć Rumunów – także nie mają łatwego terminarza, a może się to okazać bezcenne, jeśli Portugalia i Niemcy lub Włosi okażą się niepokonani.
Tyle że pamiętajmy o jeszcze jednej zależności: wygrywanie może kogoś wywindować na pierwszą pozycję. Np. ekipę Czesława Michniewicza, więc drugim miejscem będziemy przejmować się dopiero kiedy – odpukać w niemalowane – potkniemy się na którejś z przeszkód.
Rosja jest już bezpieczna, Bułgaria nadal ma nadzieję
Dobra, skupmy się więc na pierwszym miejscu w grupie. Żeby na nie wskoczyć, Polacy muszą zdobyć w tych eliminacjach jeszcze przynajmniej siedem punktów. Wtedy, nawet jeśli Rosja wygra z Estonią oraz Łotwą (a nie oszukujmy się – pewnie wygra), nic nam nie grozi. Punkt przewagi, czyste papcie, jedziemy na EURO. Każda mniejsza zdobycz punktowa oznacza dla nas mniejsze lub większe kłopoty. Oczywiście w ostatniej serii gier mamy przewagę, to Rosjanie będą czekali na nasz ruch. Natomiast wciąż możliwy jest scenariusz, w którym na finiszu nie będziemy ani trochę spokojni. Wpadka z Serbią może zmienić wszystko, bo Bułgarzy poczują wtedy krew. Ich terminarz wygląda tak:
- Łotwa, Polska, Estonia
BUŁGARIA WYGRA & OVER 2.5 GOLA W MECZU – KURS 2.27 W TOTALBET!
Można więc założyć, że po dzisiejszym meczu będą mieli 14 punktów na koncie. A skoro już raz w tych eliminacjach utarli nam nosa, to w przypadku naszej porażki z Serbią, przed bezpośrednim pojedynkiem na pewno odżyłyby w nich nadzieje na wyprzedzenie biało-czerwonych. Potrzebowaliby do tego wygranej i braku kompromitacji w meczu z Estonią. Nam wówczas nie pomaga nawet mecz z Łotwą na zakończenie grupy – musielibyśmy liczyć na wpadkę rywala.
Co z Rosją, zapytacie? Rosja w tej grze już w zasadzie się nie liczy. To oni, a nie Polacy, mają wymarzony terminarz: mecze z Estonią i Łotwą to pewniaki, więc w najgorszym przypadku Sborna skończy na drugim miejscu w grupie. I nawet przesadnie nie musi się przejmować tym, co stanie się w innych grupach.
Nic nie jest oczywiste
Hamujemy więc trochę zapędy i nastawianie się na drogę usłaną różami, gdzie po drodze Polacy będą odbierać tylko lampki szampana od kibiców. Scenariusz jest nieporównywalnie prostszy niż w przypadku porażki z Rosją. Natomiast Polska do meczów z Serbią i Bułgarią przystąpi mocno osłabiona. Lista nieobecnych zawodników, którzy odegraliby kluczowe role w zespole Czesława Michniewicza:
- Sebastian Walukiewicz
- Jakub Moder
- Kamil Jóźwiak
- Przemysław Płacheta
- Patryk Dziczek
SERBOWIE UTRĄ NAM NOSA? PORAŻKA KADRY MICHNIEWICZA PO KURSIE 3.32 W EWINNER!
Do tego kilku kolejnych, którzy zwykle w kadrze byli, jak Sebastian Kowalczyk czy Mateusz Hołownia. Dlatego przed meczami naszej młodzieżówki zalecamy spokój i trzymanie się metody małych kroków. Jeśli dziś uda się zgarnąć komplet punktów, będzie znacznie spokojniej. Jeśli nie, to zaczną się schody. Bo nawet jedno “oczko”, choć w teorii cenne, może być kłopotliwe. Zakładając dzisiejszą wygraną Bułgarii, nasza przewaga stopniałaby do trzech punktów. Czyli akurat tylu, że mecz z Bułgarią zagramy pod presją – porażka zrzuca nas na drugie miejsce i na finiszu liczymy na cud.
Sprawa jest więc prosta. Chłopaki, zepnijcie się jeszcze raz i awans będzie na wyciągnięcie ręki. Jeśli wygramy z Serbią, to nawet porażka z Bułgarami nie zrobi na nas wrażenia – ci i tak nas nie wyprzedzą. Największym stresem byłoby wówczas urwanie punkciku Łotwie, żeby przyklepać sobie jedno z pięciu dodatkowych miejsc.
I chociaż Łotwa niektórym polskim byłym trenerom nadal kojarzy się z koszmarem, to wierzymy, że Czesław Michniewicz i spółka spokojnie sobie z nią poradzą.
Fot. FotoPyK