Wszyscy wiemy, jak ŁKS radzi sobie w tym sezonie w lidze. Wiedzą o tym także rywale. Dlatego ani trochę nas nie dziwi, że gdy przychodzi im z łodzianami grać, to taktyka jest prosta. Zaparkowany autobus. Obrona Częstochowy. Murowanie bramki. Ściana tarcz. Tak też zagrała dziś Resovia, która mogłaby wykładać na uniwersytecie defensywy. Bo nie dość, że potrafiła ataki ŁKS-u odeprzeć, to jeszcze nie miała problemów z odgryzaniem się rywalom kontrami. I wracałaby do domu z punktami, gdyby sędziowie nie pomogli gospodarzom.
Przyzwyczailiśmy się do słabego sędziowania na zapleczu Ekstraklasy, to prawda. Nie oznacza to jednak, że teraz będziemy przymykać na nie oko. Wręcz przeciwnie, bo dzisiaj w Łodzi Resovia została po prostu okradziona. Dwie sytuacje.
- Końcówka pierwszej połowy. Centra w pole karne rzeszowian, piłka trafia w obrońcę i odbija się tak, że po pierwszym kontakcie zalicza jeszcze kontakt z ręką. Rzut karny, sędzia zupełnie olewa to, jak doszło do kontaktu piłki z ręką
- Końcówka meczu. Resovia już wyrównała, ale nic to. Bo piłkarz ŁKS-u wbiega w pole karne i zostaje zahaczony – to fakt. Tyle że przed polem karnym, więc zamiast rzutu karnego należy się rzut wolny
Bruk-Bet ogra Radomiaka? Kurs 2.40 w ramach TOTALhit w TOTALbet!
W obydwu sytuacjach „jedenastki” kończą się bramkami dla łodzian. Po drugim strzale wydawało się, że los oszczędzi Resovię, ale nie – piłka prześlizgnęła się pod pachą interweniującego Marcela Zapytowskiego i wpadła do siatki. Porażka stała się faktem.
Resovia broniła z zębem
Dla Resovii ta strata punktów musiała być niezwykle bolesna. Nie dlatego, że to kolejna porażka z rzędu, ale dlatego, że dziś była ona zdecydowanie niezasłużona. Po ostatnich zawirowaniach w klubie i przywróceniu na stanowisko Szymona Grabowskiego zespół zagrał zaskakująco dobrze. Oczywiście, wiadomo, że Resovia nie poszła z ŁKS-em na wymianę ciosów. To była raczej mocna defensywka – momentami w linii obrony ustawiało się sześciu piłkarzy rzeszowskiego klubu. Ale nie czuliśmy się, jakbyśmy oglądali transmisję z pielgrzymki i grę w stylu „jak się ładnie pomodlimy, to może nic nie wpadnie”. Resovia odważnie kontrowała, zwłaszcza po zmianie stron. Statystyki drugiej połowy spotkania mówią same za siebie.
- 7 strzałów Resovii
- 3 celne
W tym kilka okazji, na których warto było zawiesić oko. Radosław Adamski, który zszedł do środka i huknął tak, że Dawid Arndt mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Bartłomiej Wasiluk, który próbował to powtórzyć, ale z nieco gorszym skutkiem. Cezary Demianiuk, który ograł Macieja Dąbrowskiego i wpadł w pole karne jak po swoje. Tak, ewidentnie można powiedzieć, że defensywna postawa Resovii nie była efektem najprostszego rodzaju taktyki.
ŁKS zagrał najsłabszy mecz w sezonie
Natomiast w przypadku ŁKS-u tej taktyki i samodyscypliny dziś brakowało. Wojciech Stawowy już przed meczem stwierdził, że dzisiaj kilku piłkarzom należał się odpoczynek, stąd choćby brak Pirulo w kadrze meczowej. I to, że łodzianie są zmęczeni, było ewidentnie widać. Bez pomysłu. Bez energii. Tak wyglądała dziś gra ŁKS-u. Sam fakt, że obydwa gole padły po rzutach karnych, jest wymowny. Natomiast to nie wszystko, bo czasami jest tak, że piłka do sieci wpada po stałych fragmentach gry, ale zespół coś kreuje, tyle że po prostu nie wpada. Otóż nie tym razem. Tym razem jedyną stworzoną sytuacją z gry było zagranie do Łukasza Sekulskiego, który trafił w poprzeczkę. I więcej było w tym przypadku niż zamiaru.
STOMIL WYGRA Z GKS-EM BEŁCHATÓW? KURS 2.05 W TOTOLOTKU!
Nie pomogły także zmiany. Co prawda Marcin Feddek anonsując pojawienie się na boisku Jakuba Tosika upierał się, że to pomoże ŁKS-owi przyśpieszyć grę, bo Tosik jest z owych przyśpieszeń znany, ale w rzeczywistości zaskoczenia nie było. Jedynym momentem, w którym możemy powiązać Tosika z przyśpieszeniem, jest pośpieszne usunięcie się z drogi Adamskiego, gdy ten zdobywał wyrównującego gola. Słabo wypadł także Przemysław Sajdak, choć w teorii karnego wywalczył. W praktyce jednak wiemy, jak ta „jedenastka” wyglądała, a do tego trzeba dorzucić pakiet groźnych i niepotrzebnych strat. I wreszcie Samu Corral, który na boisku był dziś bardziej duchem niż ciałem.
No nie, nic dzisiaj kapeli Wojciecha Stawowego nie zagrało.
ŁKS – Resovia 2:1
Dominguez 40′, 84′ – Adamski 70′
Fot.