Reklama

Dariusz Mioduski kontra Europa. Chyba najwyższa pora wziąć to na klatę

redakcja

Autor:redakcja

01 października 2020, 22:40 • 3 min czytania 100 komentarzy

Pokerową zagrywką ze strony Dariusza Mioduskiego było zwolnienie Aleksandara Vukovicia w samym środku walki o awans do fazy grupowej Ligi Europy. O awans wymarzony, bo Europa dla obecnego prezesa Legii jest jak Struś Pędziwiatr dla Kojota w znanej kreskówce – koniec końców zawsze się wymknie, a po drodze trafi się kilka gagów. Stąd zatrudnienie Czesława Michniewicza, stąd liczenie na efekt nowej miotły. Jak się okazało, będące na razie tylko nerwowymi ruchami wykonywanymi przez topielca. 

Dariusz Mioduski kontra Europa. Chyba najwyższa pora wziąć to na klatę

Nie po raz pierwszy piszemy o fatalnej passie Legii Mioduskiego w europejskich pucharach, ale sprawa jest naprawdę zmuszająca do refleksji. Samodzielnie warszawskim klubem zarządza on od marca 2017 roku. Patrząc na to, co działo się później, można się lekko załamać, bo lista hańby niedługo zacznie długością przypominać listę zakupów Polaka, który w panice wybierał się do hipermarktu w pierwszej fazie pandemii.

Sezon 2017/18: FK Mariehamn, FK Astana, Sheriff Tyraspol

Sezon 2018/19: Cork City, Spartak Trnava, F91 Dudelange

Sezon 2019/20: Europa FC, Kuopion Palloseura, PAE Atromitos, Rangers FC

Reklama

Sezon 2020/21: Linfield FC, Omonia Nikozja, Drita Gnjilane, Karabach Agdam

Udało się przejść połowę rywali, ale co z tego. Czy któregokolwiek z nich możemy nazwać poważnym? Może na siłę Atromitos, czwartą drużynę greckiej ekstraklasy, ale smutna dla Legii prawda jest taka, że Lech Poznań w trakcie tych eliminacji do Ligi Europy łyknął przynajmniej dwóch mocniejszych rywali niż Legia w trakcie ostatnich czterech lat. Gdy w kulce aktualni mistrzowie Polski trafiali zespół aspirujący, bo przecież nikt nie był poza zasięgiem, jej szczytem była dogrywka z Omonią i bicie się do końca z Rangersami.

Albo inaczej – wspominanym Strusiem z bajki jest dla Mioduskiego kadencja jego poprzednika Bogusława Leśnodorskiego. Do przejęcia władzy w Legii doszło przecież zaledwie miesiąc po dwumeczu z Ajaksem Amsterdam na wiosnę w Lidze Europy. Przegranego minimalnie, jedną bramką, a poprzedzonego grą w fazie grupowej Ligi Mistrzów, w której udało się, po starciach z Borussią Dortmund, Realem Madryt i Sportingiem Lizbona, zająć trzecie miejsce. Sam awans z jednej strony był szczęśliwy, bo los rozwinął przed Besnikiem Hasim i jego piłkarzami czerwony dywan, ale była to też konsekwencja poprzednich, tłustych lat. W sezonie 2015/16 Legia grała w fazie grupowej Ligi Europy. Rok wcześniej również i udało się z niej wyjść (a do dwumeczu z Celtikiem nie ma co już wracać). Rozgrywki 2013/14? No nie zgadniecie, również faza grupowa LE.

Cztery sezony kontra cztery sezony. Tam dwa razy normalność (faza grupowa) i dwa razy sukces (Liga Mistrzów lub wyjście z grupy LE). Tu cztery żałosne podejścia.

I nie chodzi nam o to, żeby gloryfikować osiągnięcia byłego prezesa warszawskiej drużyny, bo nawet jeśli z tej perspektywy najlepiej widać różnicę, to życie historią nie ma większego sensu. Tu chodzi o przyszłość największego polskiego klubu.

Postawmy sprawę jasno: eksperyment pod tytułem Dariusz Mioduski prezesem Legii, nawet mimo kilku osiągnięć w kraju, okazał się błędem. Tak naprawdę stratą czasu, bo choć każdy tytuł cieszy, to grą w Europie robi się różnicę i goni czołówkę. Można żonglować nazwiskami kolejnych trenerów lub ludzi, którzy chcieliby nimi być, można sprowadzać wagony mniej lub bardziej uznanych piłkarzy, można otaczać się doradcami, którzy w CV mają poważne nazwy, ale nic to nie da, gdy na szczycie całej tej piramidy stoi osoba, która wciąż nie udowodniła, że zna się na tej robocie. O której chyba nawet nie można powiedzieć, że się jej uczy.

Reklama

Panie Dariuszu, to o panu. Chyba pora spojrzeć w lustro i zrobić rachunek sumienia. Bycie “tylko” właścicielem klubu piłkarskiego to żadna ujma, przestrzeni do tego, żeby prężyć muskuły jak na przykład z okazji utworzenia Legia Training Center (słusznie!), wystarczy. Prezesowanie chyba warto zostawić jednak komuś, kto to czuje i ma kompetencje.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

100 komentarzy

Loading...