Mamy wrażenie, że ostatnio trwa coś w stylu miesięcy miodowych Rakowa i bardzo fajnie, częstochowianie zasłużyli na to od A do Z. Są w czubie tabeli, grają ciekawą i poukładaną piłkę, porobili naprawdę porządne transfery, zaskoczyli interesującą akcją rekrutacyjną. A dzisiaj dowiedzieliśmy się, że Tomas Petrasek dostał powołanie do reprezentacji Czech. Jak na tak paskudny rok, w Częstochowie dzieje się przyjemnie.
Petrasek bywał już powoływany do szerokiej kadry na zgrupowanie, ale tym razem znalazł się w zestawieniu – by tak rzec – ostatecznym i na spotkanie zespołu narodowego rzeczywiście pojedzie. Raz więc, że to dobra wiadomość dla Rakowa, bo rośnie prestiż klubu, ale dwa, dla całej ligi, która też ma się czym pochwalić. Owszem, Czesi to pewnie nie ta półka co kiedyś, ledwie 45. miejsce w rankingu FIFA (za choćby Słowacją), ale wciąż mają w Europie swoją markę i takie powołanie robi na nas większe wrażenie niż wyjazdy na zgrupowania, załóżmy, Bułgarii.
Poza tym, jeśli obrońca Rakowa zaprezentowałby się naprawdę dobrze, mógłby powalczyć o wyjazd na Euro. Czesi bilety zaklepali sobie w niezłym stylu, ogrywając Anglię u siebie czy dwa razy Czarnogórę po 3:0. Celem na turnieju będzie wyjście z grupy (na razie mają Chorwację i znów Anglię) i kapitalną historią byłaby ta, gdyby pomagał w tym Petrasek.
RAKÓW OGRA WISŁĘ PŁOCK CO NAJMNIEJ DWIEMA BRAMKAMI? KURS 2,50 W TOTALBET
Ale, ale. Mówimy o dobrych informacjach dla Rakowa i ligi, natomiast to przede wszystkim spełnienie marzeń i piękny, zasłużony prezent dla samego Petraska. Jego historia to może nie materiał na film, bez przesady, jednak słucha się jej za każdym razem z takim samym bananem na ustach. Oto facet, który gra na drugim poziomie w Czechach, przyjmuje ofertę z trzeciej klasy w Polsce. Szło mu u siebie nieźle, mógł poczekać na ofertę z rodzimej ekstraklasy, a jednak zaryzykował. No i opłaciło się: trzy sezony później Raków był w naszej elicie, dokładnie tak, jak zakładano.
Czech mówił w rozmowie z Rokim:
– Na początku powiedziałem menedżerowi, że nie ma szans, żebym poszedł do Częstochowy. Mieszkałem w Pradze, miałem mocną pozycję w zespole i mogłem być nawet jego kapitanem, w dodatku byliśmy na drugim poziomie rozgrywkowym, gdzie można się już pokazać najlepszym klubom. Na pierwszy rzut oka nie było powodów, żeby odchodzić. Na drugi i trzeci znalazły się. Rozmowy trwały trzy miesiące, w trakcie których mogłem przekonać się, jakim klubem jest Raków i poznać ambicje jego władz. Nie będę oszukiwał, że pieniądze nie były ważne, bo były, a ofertę dostałem bardzo dobrą, ale najbardziej zaimponowała mi wizja awansu do ekstraklasy w ciągu trzech sezonów. Mam już 26 lat i nigdy nie zagrałem w najwyższej klasie rozgrywkowej, a to właśnie chęć występowania na takim poziomie trzymała mnie przy piłce i nie pozwalała zrezygnować.
Dzisiaj, w wieku 28 lat, jest czołowym stoperem naszych rozgrywek i ktoś może złośliwie zauważyć, że to żadne osiągnięcie, ale też Petrasek różni się od innych środkowych obrońców. Już nie chodzi o imponujący wzrost, tylko o styl grania Czecha i samego Rakowa: Petrasek potrafi zaatakować pole karne w każdym momencie, nie tylko czekając na rzut wolny czy rożny. Tak przecież strzelił bramkę z Cracovią, w poprzednim sezonie miał ich sześć, w pierwszej lidze osiem. Chce się to oglądać.
I chciałoby się, by takich historii było więcej. Tacy piłkarze jak on, czekają w innych ligach, często niezauważeni, a zasługujący na odpowiednią szansę. Jeśli nie będziemy olewać skautingu, w Ekstraklasie podobnych opowieści będzie sporo.
Fot. FotoPyk