Podbeskidzie zaczęło z grubej rury. Niestety, nie jest to taka rura, o jakiej w Bielsku-Białej myśleli. Chodzi tutaj o worek bramek, który przyjęli Górale w pierwszych czterech spotkaniach. Mają ich już dwanaście, co daje dramatyczną średnią trzech sztuk na mecz. Dwaj kolejni beniaminkowie, czyli Warta i Stal, straciły tyle samo razem. Gdyby więc mielibyśmy opowiedzieć o defensywie Podbeskidzia w sposób obrazowy, byłoby to happy hours ze szczególnym uwzględnieniem rzutów karnych. Słuchajcie, my wiemy, że spada tylko jedna drużyna, ale z taką średnią może być ciężko się utrzymać…
Puśćmy wodze fantazji (a może i nie fantazji?). Gdyby Podbeskidzie utrzymała obecną formę w tyłach, do końca sezonu straciłoby 90 bramek. Dramatyczny ŁKS miał ich w zeszłym sezonie 68 przy 37 spotkaniach, z kolei beznadziejne Zagłębie Sosnowiec aż 80. No, to chyba aż tak źle nie będzie. Natomiast może warto sprawdzić, jak zaczynały sezon tamte orły defensywy?
ŁKS po czterech kolejkach miał tylko cztery bramki na liczniku, z kolei Zagłębie osiem. Podbeskidzie wystartowało więc z zupełnie innym animuszem i nie jest to powód do optymizmu dla fanów tego klubu. Tym bardziej że sosnowiczanie z łodzianami „rozkręcali się” później, więc co, z Podbeskidziem też będzie gorzej? Aż nie chcemy sobie tego wyobrażać.
PODBESKIDZIE POKONA LECHIĘ? KURS 4.60 W TOTALBET
To oczywiście pół żartem pół serio, natomiast bielszczanie po prostu muszą zacząć wystrzegać się błędów indywidualnych. Pojechaliśmy w tę niezbyt przyjazną podróż i przypomnieliśmy sobie wszystkie bramki, jakie stracili w tym sezonie.
Pierwszy gol: rozklepani jak dzieci przez Górnika, ale były wątpliwości co do ręki Jimeneza, więc jako tako do przeżycia.
Drugi: skrajnie durne zachowanie Baszłaja, który zdzielił przeciwnika łokciem w polu karnym. BŁĄD INDYWIDUALNY.
Trzeci: Gach jest na grzybach, gdy trzeba pokryć Krawczyka. BŁĄD INDYWIDUALNY.
Czwarty: Jimenez mija Komora jak dziecko, potem nawija jeszcze Jarocha i ładuje zewniakiem. Rany boskie, tak się nie broni nawet na orliku. DWA BŁĘDY INDYWIDUALNE.
Piąty: Trafienie Jablonskiego po wrzutce z rzutu wolnego, Podbeskidzie zawaliło grupowo.
Szósty: Niezłe rozegranie Cracovii, błąd w kryciu w szesnastce, ale też taki „systemowy” i wpadło na 2:2.
Siódmy: Komor jest spóźniony jak bumelant na egzamin, Puljić strzela głową. BŁĄD INDYWIDUALNY.
Ósmy: Jaga ładuje na pustaka, pogubili się grupowo.
Dziewiąty, jedenasty, dwunasty: skrajnie durne rzuty karne. Jarochowi chyba brakuje czułości, że wszystkich tak chce dotykać w szesnastce (a przecież reżim sanitarny wciąż trwa). TRZY BŁĘDY INDYWIDUALNE.
Dziesiąty: Cebula dostaje piłkę między dwóch obrońców i ładuje na spokoju.
Możemy się oczywiście spierać, czy którąś bramkę powinniśmy podciągnąć pod błąd indywidualny, czy którą jednak skasować. Natomiast tak czy tak teraz wychodzi siedem bramek po takich wpadkach, a poniżej pięciu nawet przy innej optyce na pewno byśmy nie zeszli. I możemy teraz powiedzieć, że Podbeskidzie ma za słabych piłkarzy, więc niech spada i nic z tego nie będzie, ale to chyba nie jest takie proste. Obrona nie zmieniła się drastycznie względem poprzedniego sezonu – Gach, Jaroch i Komor grali w ostatniej kolejce 1. ligi i pierwszej Ekstraklasy – a tam Podbeskidzie pod względem defensywy wyglądało w porządku: 35 bramek do tyłu to był trzeci wynik w lidze.
LECHIA POKONA PODBESKIDZIE? KURS 1.77 W TOTALBET
Powiecie: przepaść między rozgrywkami. Tak, ona niewątpliwie istnieje. Natomiast skoro Warta, która straciła też 35 bramek w sezonie 19/20, teraz po pięciu kolejkach ma tylko cztery w plecy, to chyba coś tu nie gra? A poznaniacy o ile dobrze pamiętamy, nie ściągnęli zimą Chielliniego, tylko na pierwszy mecz też w Ekstraklasie wyszli w trzech-czwartych w takim samym zestawieniu jak w barażu z Radomiakiem. I potem mniej więcej się go trzymali.
Czyli można, jak najbardziej, Ekstraklasa to wyższy poziom, ale względem pierwszej ligi żaden kosmos. I na razie nie zalecalibyśmy paniki. Być może Górale potrzebują chwili dłużej, by ogarnąć się w Ekstraklasie, bo też mówią o tym same wyniki: z Jagiellonią i Cracovią można było poszukać większej liczby punktów, ale przyszło im płacić frycowe. Poza tym warto spojrzeć na terminarz: Podbeskidzie mierzyło się już z całym ekstraklasowym podium. Naturalnie nieco ich broniąc, możemy się mylić, ale trudno przekonywać, że w ekipie Bredego mają gorszych piłkarzy w tyłach niż Warta.
I teraz, czy Lechia to dobry moment na przełamanie? Mecz gdańszczan ze Stalą pokazał, że może być ciężko. Szczególnie jeśli w takim gazie jak ostatnio będzie Saief (choć on narzekał na uraz i nie wziął udziału we wszystkich jednostkach treningowych, ale będzie do gry). Natomiast Podbeskidzie w końcu musi się wziąć w garść. Jeszcze wierzymy, że potrafi to zrobić.