Reklama

Mediolańska winiarnia zaprasza na pierwszą degustację

redakcja

Autor:redakcja

26 września 2020, 09:00 • 7 min czytania 1 komentarz

Im starsze, tym lepsze. Wie o tym każdy miłośnik wina, który zna je głównie z filmów romantycznych. Ten slogan będzie jednak z pewnością towarzyszył Interowi Mediolan przez cały nadchodzący sezon. Niezależnie od tego, czy doświadczeni piłkarze, którzy będą stanowić o sile tego klubu zaliczą udany rok, czy też potwierdzą, że ich najlepsze lata już minęły, nie pozbędziemy się tego natrętnego nawiązania do wina. No bo i jak się go pozbyć w Lombardii, w towarzystwie Antonio Conte z jego absolutnie unikalnym stylem bycia?

Mediolańska winiarnia zaprasza na pierwszą degustację

Aleksandar Koralov, rocznik 1985. Arturo Vidal, rocznik 1987. Powracający do klubu Ivan Perisić, rocznik 1989. A przecież już wcześniej Conte pokazał, że nie boi się zawodników urodzonych w latach osiemdziesiątych. Na odbudowanie wziął do siebie m.in. Ashleya Younga i Alexisa Sancheza. Gdy dorzucimy do tego 36-letniego Samira Handanovicia, który pewnie znów zagra cały sezon właściwie od deski do deski… Cóż, jeśli to wszystko zagra, to o połowie składu będzie można spokojnie wtrącić: niczym wino!

Mamy już za sobą tę rzucającą się natrętnie w oczy metaforę, więc skupmy się może na szefie tej winiarni. Antonio Conte pewne rzeczy zrobił szybciej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać, ale patrząc na jego pracę w sposób całościowy: przed nim sezon, który mocno rozjaśni tę postać w europejskiej piłce.

INTER WYGRA OBIE POŁOWY Z FIORENTINĄ? KURS 3.66 W eWINNER

IŚĆ SWOJĄ DROGĄ

Przede wszystkim – chyba nikt nie spodziewał się, że tak szybko Antonio Conte znajdzie przekonującego następcę Mauro Icardiego. Jeszcze bardziej niespodziewane były zresztą personalia tego następcy. Romelu Lukaku z Manchesteru United pozbyto się może nie tyle z ulgą, co raczej bez żalu. Wydawało się, że Belg będzie potrzebował trochę czasu, aż zatrybi w dość specyficznym systemie Conte. Szczególnie, że przecież za jego plecami działa się rewolucja, bo całość miała się wtłoczyć w system 3-5-1-1, w którym ogromną rolę odgrywają obaj wahadłowi.

Reklama

 

Trudno powiedzieć, czy to ulga po przecięciu paru toksycznych związków – w tym z Icardim. Być może to po prostu kunszt Conte, albo uwolnienie potencjału piłkarzy już obecnych w Mediolanie. Fakty są jednak takie, że właściwie od pierwszych dni kadencji Conte gra zaskoczyła. Lautaro Martinez szybko zwrócił na siebie uwagę całego piłkarskiego świata, Lukaku bił swoje indywidualne rekordy, bardzo solidnie wyglądała trójka stoperów, właściwie gdziekolwiek spojrzeć – tam sukcesy.

Poza jednym, ale przecież jakże istotnym polem.

W LIDZE MISTRZÓW PO STAREMU

Odpadnięcie już w fazie grupowej Ligi Mistrzów, niezależnie od tego jaka silna była grupa z Borussią Dortmund i Barceloną, to policzek dla fanów, którzy zaczynali wierzyć w natychmiastową budowę mocarstwa. Tym bardziej, że seria ciosów przecież potrwała aż do końca sezonu. Inter faktycznie był dość blisko Juventusu w ligowej tabeli, ale pamiętajmy, że turyńczycy kończyli sezon już w trybie oszczędzania energii. Optymista powie – Inter zrobił wielki progres rok do roku, generalnie po prostu dobrze grał w piłkę, a przecież to dopiero pierwszy sezon pracy nowego trenera. Pesymista wytknie – przegrane mistrzostwo. Przegrana faza grupowa Ligi Mistrzów. A potem jeszcze klęska w finale Ligi Europy.

To zresztą osobny rozdział, którego na tym najwyższym poziomie nigdy nie potrafimy jednoznacznie ocenić. Finał Ligi Europy. W teorii duża sprawa, przepustka do udziału w Superpucharze, w kolejnej edycji Champions League, generalnie świetna historia i cenne trofeum w gablocie. Ale naprawdę duży klub – a takim chce być Inter – do Ligi Europy może trafić wyłącznie dwiema drogami – katastrofalnym sezonem ligowym, zakończonym poza miejscami gwarantującymi udział w Lidze Mistrzów, albo katastrofalnym sezonem w Lidze Mistrzów, który skutkuje “degradacją” do Ligi Europy wiosną.

Reklama

Taki był ten pierwszy sezon Conte w Interze. Trochę jak Eriksen – ogromne nadzieje, trochę przebłysków, ale finalnie smak raczej gorzki niż słodki. Na pewno te burzliwe dyskusje trenera z władzami klubu w przerwie między sezonami nie miałyby miejsca, gdyby Inter cokolwiek wygrał. Nie wygrał NAWET Ligi Europy.

TAKI BYŁ PLAN?

Warto jednak pamiętać – czy na pewno Inter celował przed sezonem aż tak wysoko? Spójrzmy z dystansem – drużyna pozbawiona swojego wieloletniego kapitana i najlepszego napastnika, w dość gruntownej przebudowie pod względem personalnym i taktycznym. W lidze jako rywal niekwestionowany hegemon, w dodatku cały czas wspomagany wiecznie głodnym kosmitą z Portugalii. Przegrać ligę z Cristiano Ronaldo, przegrać ligę dość nieznacznie – to prawie jak wygrać. Conte miał w Interze coś zbudować, miał zrealizować pewien projekt, w którym zrywa się z łatką klubu opartego na interwencjach Handanovicia i golach Icardiego.

Wiele, naprawdę wiele o tym sezonie mówi fakt, że mamy końcówkę września, a nic nie słychać o tym, by Lautaro Martinez miał opuścić ten okręt. Piłkarze tego formatu mają unikalny szósty zmysł, który nie pozwala im zbyt długo pozostać w miejscu, w którym nie mają gwarancji rozwoju i sukcesów. Martinez, przynajmniej na ten moment, widzi pole do rozwoju. I widzą je zapewne także kibice. Zastanówmy się – co właściwie szwankowało w ubiegłym sezonie? Ławka? Brak doświadczenia w pewnych momentach ligi? Środek? Wahadła, które miewały pewne przestoje?

Zdaje się, że tak jak Conte idealnie przebudował sobie ofensywę przed startem ligi w sezonie 2019/20, tak teraz zabrał się za pozostałe pozycje.

NIE TYLKO GERIATRIA I WINO

Achraf Hakimi. 2 gole w 9 występach w La Liga. 4 gole i 3 asysty w 15 występach w Lidze Mistrzów. 7 goli i 14 asyst na dystansie 54 spotkań w Bundeslidze. Świetne recenzje za grę w Borussii Dortmund, zarówno jako prawy obrońca, jak i w roli prawego wahadłowego. Hakimi nie wyglądałby źle pod względem liczb nawet jako klasyczny skrzydłowy – tymczasem on wyrabiał je momentami grając jako klasyczny prawy defensor w 4-osobowym bloku.

LUKAKU STRZELI GOLA, A INTER WYGRA Z FIORENTINĄ? KURS 2.35 W eWINNER

By daleko nie szukać – dwukrotnie ukąsił Inter w pamiętnym meczu, w którym mediolańczycy roztrwonili prowadzenie 2:0, by przegrać 2:3. Tak jak Lautaro i Lukaku wydają się skrojeni pod system gry w ofensywie, tak Hakimi wygląda, jakby całe życie dojrzewał do roli wahadłowego w którejś z drużyn Conte. Co ważne – Marokańczyk wyciągnięty z Realu Madryt ma dopiero 21 lat, przy innych transferach wykonanych przez Inter – właściwie nastolatek. To z nim bez wątpienia trzeba wiązać największe nadzieje, również dlatego, że wreszcie nie trzeba będzie atakować w końcówkach Victorem Mosesem – rotacja w naturalny sposób się zwiększa, w ubiegłym sezonie momentami zmiennicy wyglądali odrobinę niemrawo.

Dziś? Nawet gdy wypada ze startu ligi Stefan de Vrij, wjeżdża w jego miejsce Aleksandar Kolarov. Zawodnik na tyle doświadczony, że nie powinien mieć żadnych problemów z zaadaptowaniem się do nowej roli i nowego zespołu. To zresztą może być znak rozpoznawczy Interu w tym sezonie. Vidal, Kolarov, Young, Sanchez – każdy z nich powinien bez trudu zaakceptować krążenie między ławką rezerwowych a pierwszym składem. I co ważniejsze – żaden z nich raczej nie potrzebuje wielu tygodni pracy, by zacząć realizować wizję trenera. Patrząc na kadrę w ten sposób – wydaje się szersza, a jednocześnie bardziej elastyczna, bardziej gotowa do ewentualnych rotacji.

WYSTARCZY ROZWÓJ

Pogadaliśmy o tym winie, użyliśmy modnego słowa geriatria. Ale teraz spójrzmy uczciwie. 21-letniemu Hakimiemu może w pierwszym składzie towarzyszyć jego rówieśnik, Alessandro Bastoni, który w końcówce ubiegłego sezonu potwierdził nie tylko swój wielki potencjał, ale i spore umiejętności, które może zaoferować już teraz. Skriniar, jeśli oczywiście nie odejdzie do Anglii, także nie należy jeszcze do emerytów. Lautaro czy Barella, rocznik 1997, to również piłkarze, których celem minimum powinno być przebicie swoich osiągnięć i dyspozycji z sezonu 2019/20. Robi się całkiem sympatyczna zgraja do rozwinięcia. Ten miks doświadczenia z chłopakami, którzy dopiero będą wjeżdżać w swój najlepszy okres, może przynieść efekty. Widzi to zresztą sam Inter, który odchudził zespół chociażby wypożyczając Esposito, czy pozbywając się Godina albo Candrevy.

To znaki, że kadra zaczyna się domykać. Za tego ostatniego może jeszcze przybyć Darmian, ponadto Conte chyba ma już wszystko, czego potrzebował, by zacząć rzeźbić.

Bramkarz? Ten sam fantastyczny fachowiec co zawsze. Stoperzy? Skriniar, de Vrij, Bastoni, w dalszej kolejności Kolarov, może D’Ambrosio, może młody Pirola. Wahadła? Hakimi, Young, ale pamiętajmy, że przecież wraca Perisić, że jest Dalbert, że na ostatniej prostej ma być transfer Darmiana. W środku już w ogóle problem bogactwa – bo Brozović, Barella i Gagliardini mogą w każdej chwili zamienić się z Sensim, Eriksenem i Vidalem. Jeśli gdzieś widzimy luki, to w kwestii dublerów w napadzie. To może być pięta achillesowa Interu – bo przy całej mocy Lautaro i Lukaku, zastąpić ich byłoby bardzo, bardzo ciężko. Podobnie zresztą jest z Handanoviciem i Conte może się jedynie pocieszać, że na razie cała ta trójka wydaje się nie do zdarcia.

CEL JEST JASNY

Nie ma już wymówek, nie ma jakiegoś chowania się za “koniecznością adaptacji do nowego stylu gry”, czy “przeprowadzeniem korekt w kadrze”. Antonio Conte dostał do ręki wszystko. Czas. Zaufanie. Pieniądze, które mógł przeznaczyć na swoje wymarzone transfery. Inter prawdopodobnie utrzyma mu w drużynie Lautaro Martineza, Inter wykonał najistotniejsze ruchy na pozycjach, które są kluczowe właśnie w strategii meczowej Conte.

Antonio Conte musi tym razem wyjść z grupy w Lidze Mistrzów, to absolutne minimum. A potem, wiosną, bić się o scudetto, o przełamanie dominacji Juventusu, o przywrócenie Interu na sam szczyt. Tę drogę powinien zresztą zacząć już dziś, od zwycięstwa nad Fiorentiną.

Fot. Newspix

Najnowsze

Weszło

Komentarze

1 komentarz

Loading...