PZU Orlen Maraton Warszawski to od zawsze była impreza, której uczestnicy potrafili sobie radzić z przeciwnościami losu. Bieg odbył się nawet w stanie wojennym, a w 2002 roku, gdy wydawało się, że przez problemy organizacyjne nie uda się go przeprowadzić, zawodnicy skrzyknęli się w Parku Saskim i zaliczyli królewski dystans. Koronawirus też ich nie zatrzymał, dlatego w sobotę i niedzielę zobaczymy kolejną, absolutnie wyjątkową odsłonę całej zabawy.
Berlin, Nowy Jork czy Boston – te miasta powiedziały „pas” i odwołały swoje słynne biegi. Dyrektor 42. PZU Orlen Maratonu Warszawskiego Marek Tronina od początku nie zamierzał iść ich śladami. Wierzył, że imprezę da się zorganizować, choć przez długi czas nie wiedział w jakiej formie. Ostatecznie okazało się, że sportowcy pobiegną w czterech seriach po 250 osób każda. Pierwsza z nich wystartuje w sobotę o 16, ostatnia – w niedzielę o 13. Najbardziej oryginalnie zapowiada się druga, która rozpocznie się dokładnie o… północy.
– Tak naprawdę musieliśmy tę imprezę zdefiniować od zera. Jedyne nienaruszalne rzeczy to dystans i fakt, że odbywa się w Warszawie. Całą resztę trzeba było wymyślić od początku – mówi nam Tronina.
Bardzo mocno zmieni się chociażby trasa. Biegacze przywykli, że PZU Orlen Maraton Warszawski to nie jest impreza z pętlami, w ten weekend będzie ich aż… osiem. Tronina:
– Dość szybko stało się jasne, że puszczenie zawodników po tradycyjnej trasie nie jest racjonalne. Po pierwsze dlatego, że te 250 osób rozproszone na 42 km stanowiłoby żałosny widok. Im też byłoby ciężko, przecież pędziliby w większości przypadków samotnie po pustych ulicach. No a poza tym nikt nie wyraziłby zgody, żeby zamknąć na półtorej doby tak dużą część Warszawy. Dlatego musieliśmy kombinować inaczej.
Skończyło się na tym, że biegacze będą startować z Placu Teatralnego, tam zostanie też usytuowana meta imprezy. Zanim ją osiągną, pojawią się m.in. na placu Piłsudskiego, Krakowskim Przedmieściu, Miodowej, Placu Krasińskich czy Bonifraterskiej.
– To najbardziej reprezentacyjne, piękne miejsca stolicy. Dlatego mam nadzieję, że trasa nie będzie się dłużyć – zaznacza Tronina.
Elita biegaczy wystartuje w niedzielę o 8 rano. W obecnej sytuacji ciężko spodziewać się wielkich wyników – w Polsce nie pojawią się przecież zawodnicy z europejskich czy afrykańskich krajów.
Pośród pań faworytkami będą: najszybsza Polka 40. edycji Anna Łapińska, maratońska mistrzyni Polski z 2017 roku Dominika Stelmach i Anna Szyszko.
U panów warto zwrócić uwagę na Jakuba Nowaka (życiówka 2:13:41), fenomenalnego amatora Wojtka Kopcia (2:17:22), czy Dariusza Nożyńskiego (trzeci zawodnik ostatniej edycji Wings for Life).
Na trasie imprezy pojawią się jeszcze inni, absolutnie wyjątkowi biegacze. Tronina:
– Chodzi o jedenaście osób, które wzięły udział we… wszystkich poprzednich edycjach imprezy. Niesamowite, prawda? Ci ludzie byli oczywiście zaproszeni przez nas, nie musieli brać udziału w losowaniu miejsc na bieg. Zaprosiliśmy łącznie około stu osób, pozostałe 900 to biegacze, którym się poszczęściło. Każdy z uczestników mógł wybrać edycję, w której chce wziąć udział. Najszybciej zapełniła się ta pierwsza, z soboty z godziny 16.
Tradycją PZU Orlen Maratonu Warszawskiego jest to, że biegacze wysłuchują przed startem „Snu o Warszawie” Czesława Niemena. Tym razem będą świadkami bardzo oryginalnej interpretacji. Piosenkę wykona bowiem grupa solistów, z których większość to aktualni członkowie bądź absolwenci Akademii Operowej Teatru Wielkiego – Opery Narodowej.
KG
Fot. Newspix.pl