O, tę migawkę zapamiętamy na długo: Lech sobie prowadzi na TRUDNYM CYPRYJSKIM TERENIE 4:0, a dalej atakuje, w zasadzie w tym ataku się bawiąc, i w końcu Pedro Tiba jeszcze znajduje sposób podniesienia poziomu zabawy, kładąc dwóch rywali w polu karnym i trafiając do pustaka.
Upokorzenie rywala. Wtarcie mu soli w rany. Jak dobrze to smakowało – w ostatnich latach to my byliśmy po tej drugiej stronie barykady.
W roli głównej Tiba, który tą ostatnią bramką podkreślił wybitny występ Lecha, ale także wybitny występ swój. Co Portugalczyk dzisiaj grał – nie mamy pytań. Znakomite podania, dalekie i w tempo, od razu otwierające drogę do bramki, swoiste przeciwieństwo lagi. To jego firmówka. Wspomnijmy choćby genialne zagranie do Kamińskiego z pierwszego kwadransa. Praca w tyłach, gdzie również przerywał akcje w pierwszej połowie, kiedy – przyznajmy – Apollon czasem potrafił dojść do głosu, a jego kontry potrafiły się zapowiadać. Mamy przed oczami choćby taką sytuację, kiedy Tiba przy kontrze Cypryjczyków zastawił ciałem piłkę, inteligentnie ją kasując – rywal miał fart, że arbiter pokazał tu faul.
Łatwo jest teraz, po końcowym gwizdku, malować wszystkim laurki.
Ale można też zadać pytanie: kto był najlepszy w barwach Kolejorza, gdy aż tak nie żarło? Gdy w pierwszej połowie Apollon grał w piłkę i miał też jakie swoje sytuacje?
My nie mamy wątpliwości: Tiba.
To również Tiba otworzył wynik, czyli napędził tę lawinę, popchnął kostki domina. Zimna krew, pełen wyrachowanie, bramkarz bez szans.
Tuż po zmianie stron znowu Portugalczyk, tym razem wspaniałym podaniem do Ishaka – można powiedzieć, że w tym momencie złamał Apollon jak Bane Batmana. Reszta to może nie didaskalia, ale Tiba był nieodzowną postacią przy odpalaniu buldożera – to jest jeszcze więcej warte.
I to, co jest w tym wszystkim najlepsze – przynajmniej dla kibiców Lecha – to że wszyscy wiedzą, że to nie jest jakiś jednorazowy wyskok. Tiba jest w swojej grze regularny, to motor napędowy Kolejorza, człowiek z wizją, z techniką, z planem i wykonaniem. Myślący szybciej. Swoją grą polepszający grę wszystkich wokół siebie.
Chapeu bas też jednak, że stworzono mu warunki, by miał z kim pograć. To musi być dla niego spora ulga, że nikogo nie musi holować, tylko może sobie pokopać w środku z Ramirezem i Moderem, przed sobą do poklepania Ishaka, a i po skrzydłach jest komu piłkę rzucić. Niemniej w tym towarzystwie on jest maestro.
Nie od wczoraj, nie od przedwczoraj, ale naprawdę długo.
To jego trzeci sezon, już w pierwszym był mocny – chyba wtedy trochę niedoceniany, choć też nie miał liczb i za dużo strzelał w maliny – w drugim rządził, wygrywając klasyfikację środkowych pomocników ESA. Ostatnio pisaliśmy:
Według Ekstrastats wykreował kolegom trzynaście okazji bramkowych, dokładając do tego dwa gole, siedem asyst i jedno kluczowe podanie. Pierwsza statystka imponująca, biorąc dodatkowo pod uwagę, że tylko czterech innych ligowców wykazało się większym koleżeństwem i wypracowało więcej klarownych sytuacji kolegom, zaś druga, trzecia i czwarta rubryka niezłe, ale nierzucające na kolana, choć tylko pod warunkiem, że ktoś nigdy nie oglądał meczu Lecha Poznań.
Na ten moment teza, że Pedro Tiba jest w tym momencie najlepszym piłkarzem grającym w Ekstraklasie, nie jest szczególnie ryzykowna. Można się też zastanawiać jak wysoko jest na liście najlepszych obcokrajowców w historii Ekstraklasy. Nie mówimy tego w jakichś emocjach, zadżumieni euforią po zdemolowaniu Apollonu NA TRUDNYM CYPRYJSKIM TERENIE. Kto ESA śledzi, ten wie, jak dobry to piłkarz, jak potrafi czasem przejść w cień i w tym cieniu wykonywać czarną robotę na innych, w ostatecznym rozrachunku i tak kluczową.
To, po prostu, przyjemność go oglądać.
Nikt nie ma wątpliwości – przedłużony ostatnio do 2022 kontrakt z opcją przedłużenia o rok to duży letni sukces Lecha. Tak, Portugalczyk ma 32 lata, ale poza piłkarzami do rozwijania, potrzebujesz też mentorów, piłkarzy ukształtowanych, którzy swoją dojrzałością będą nadawać charakter całej drużynie. Pedro Tiba w tym względzie pokazuje jak to powinno wyglądać. Wyjęcie go z tego zespołu może nie pozbawia Kolejorza tożsamości, ale nie mamy wątpliwości: jest w tę tożsamość ciosem największym.
Na Tibie – i dobrze wokół niego zbudowanej linii pomocy – do fazy grupowej? Po tym, co dzisiaj zobaczyliśmy, jest to po prostu realne.
Fot. FotoPyK