Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

23 września 2020, 15:25 • 4 min czytania 19 komentarzy

Wrzesień 2017 roku to dość symboliczny moment w historii Legii Warszawa. Zakończył się pewien etap i zakończył się od razu na wszystkich poziomach. Dobiegła końca pucharowa przygoda – po czterech sezonach występów w fazach grupowych Ligi Europy i Ligi Mistrzów, tym razem już na etapie eliminacji. Zrezygnowano z usług Jacka Magiery w roli trenera pierwszego zespołu. Karty w pionie sportowym przestał rozdawać Michał Żewłakow. 

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Chyba nikt nie sądził, że przyszłość będzie wyglądała aż tak fatalnie. Dopiero dziś, z perspektywy tych trzech długich lat, widać jak wiele udało się legionistom w tym okresie przegrać.

Trudno nie odnieść wrażenia, że w polskiej piłce każdy musi się nauczyć na swoich własnych błędach, nie ma innej drogi. Każdy beniaminek Ekstraklasy musi na własnej skórze przekonać się, że kadra z I ligi nie gwarantuje utrzymania w elicie – niezależnie od tego jak głośne były spadki Zagłębia Sosnowiec czy ŁKS-u Łódź. Każdy pucharowicz musi się przekonać, że w Europie nie ma już słabych drużyn. Każdy mistrz musi we własnym sumieniu rozważyć, czy prowadzić wyprzedaż najlepszych zawodników jeszcze przed eliminacjami europejskich pucharów. Wielu się faktycznie uczy i rozwija, wielu faktycznie wyciąga wnioski.

Bogusław Leśnodorski też musiał się przejechać na Celtikach i Henriku Ojaamie. Musiał przerobić Besnika Hasiego, musiał nauczyć się futbolu, a przede wszystkim – nauczyć się przenoszenia odpowiedzialności. Kto wie, może to właśnie jest najtrudniejsze, mam nawet wątpliwości, czy tylko w piłce nożnej, czy ogólnie, na czele każdego zespołu ludzi. Przyznanie się przed samym sobą – nie do końca potrafię, wezmę kogoś, kto to umie lepiej. Potem drugi trudny moment – dobranie kogoś, kto faktycznie umie lepiej, a nie jedynie pięknie o tym opowiada. No i trzecia przeszkoda do przeskoczenia – obdarowanie tej osoby zaufaniem.

Jeśli spojrzymy na te trzy lata całościowo, można wysnuć wniosek – Dariusz Mioduski długo musiał przyznawać się przed sobą, że nie jest jednak Johanem Cruyffem, ani Santiago Bernabeu. Potem przyszedł czas oddzielania Ivanów Kepciji i Romeo Jozaków od faktycznych fachowców – za takiego mam choćby Radosława Kucharskiego. No i wreszcie kwestia zaufania. Nie otrzymał go w pełni Aleksandar Vuković, ale zdaje się, że powinien otrzymać je Czesław Michniewicz.

Reklama

Dlaczego uważam, że to okres bardzo bolesnych, ale również i cennych nauk? Pierwsza, kluczowa sprawa – obsada stanowiska szkoleniowca. W ostatnich dniach na Weszło napisaliśmy dwa teksty sumujące i aż dziwne, jak podobne są niektóre momenty w najnowszej historii Legii Warszawa. Czy Ricardo Sa Pinto nie miał CV zbliżonego do Besnika Hasiego, przy jednoczesnym zaznaczeniu, że obaj posiadali wiele kontaktów z ciekawymi zawodnikami oraz opinię ludzi konfliktowych i trudnych do współpracy? Czy branie z rynku transferowego zawodników z problemami, ukierunkowane od początku na ich odbudowanie, nie było próbą powtórzenia historii z Vadisem? Wreszcie czy Aleksandar Vuković nie był w założeniu projektem zbliżonym do Jacka Magiery?

Być może życie szybko zweryfikuje te wyobrażenia, ale zdaje się, że Dariusz Mioduski po prostu musiał popełnić te wszystkie błędy, które tworzą historie ostatnich trzech lat w Warszawie. Historię pozbawioną meczów w fazie grupowej europejskich pucharów. Historię, w której na chwilę lejce mistrzowskiej furmanki przejął Piast Gliwice. To jest już naprawdę dość długa opowieść o trwonieniu rankingów, o przepuszczaniu zdolnego pokolenia piłkarzy, którzy w Legii nie zdołali zaistnieć na tej największej, europejskiej arenie. Szymański, Majecki, pewnie też Karbownik – żaden z nich w barwach Legii w Europie nie zaistniał, to musi wybrzmieć. Nie uważam, że od 2017 roku Legii nie spotkało nic dobrego. Mistrzostwa. Dogonienie Ruchu i Górnika w kwestii „najbardziej utytułowanych”. Budowa Legia Training Center. Ale jednak, w tej kluczowej kwestii, od której zależy rozwój klubu w naszym regionie, Legia stała w miejscu.

Talenty puszczała taniej, niż mogłaby to robić jako regularny gość na europejskich salonach, ze stabilnym i pewnym budżetem. Ranking topniał, przez co o odbicie się z każdym miesiącem robiło się trudniej. Sam Dariusz Mioduski narzekał, że Legia to wyjątkowo kosztowne hobby – a przecież był czas, gdy dużą część budżetu mogły tworzyć wyłącznie nagrody, przychody transferowe i z dnia meczowego.

Najprościej byłoby napisać: zmarnowano trzy lata. Ale ja jednak staram się pozostać optymistą. W Legii przez trzy lata trwały twarde powitania ze światem futbolu, pełnym Jozaków, piłkarzy pokroju Obradovicia, dyrektorów w typie Kepciji. Patrząc na ostatnie ruchy transferowe, na zatrudnienie Czesława Michniewicza, nawet na nieco ostrożniejsze wywiady, zdecydowanie uboższe w wypowiedzi warte wyśmiania… Dariusz Mioduski chyba czegoś się nauczył.

Widziałem jak pracuje Czesław Michniewicz z młodzieżówką, widziałem, jakie relacje mają z nim jego podopieczni. Jestem przekonany, że to obecnie właściwy człowiek na właściwym miejscu. Okienko transferowe chwaliłem już wcześniej, wydaje mi się, że ruchy takie jak z zakupem Slisza czy ściągnięciem Valencii to droga dla tych najmocniejszych polskich klubów.

Legia we wrześniu 2020 roku zaczyna powoli wyglądać tak, jak powinna we wrześniu 2017 roku, gdy powoli stawało się jasne, że Jacek Magiera już się z kryzysu raczej nie dźwignie. Można się teraz jedynie zastanawiać, jak wyglądałby tegoroczny początek jesieni, gdyby te trzy lata zamiast nauki od zera poświęcić na rozwijanie tego, czym Legia już wówczas dysponowała. Niestety dla legionistów, ale na szczęście dla kibiców z całej Polski – już się nie dowiemy.

Reklama

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

19 komentarzy

Loading...