Reklama

Czy Legia powinna zazdrościć Górnikowi Manneha?

redakcja

Autor:redakcja

19 września 2020, 11:53 • 5 min czytania 7 komentarzy

Pomyśleć, że rok temu byliśmy przekonani, iż Alasana Manneh okaże się kolejnym transferowym nieporozumieniem, tak typowym dla obrazu tej ligi. Całkiem obiecujący facet z Barcelony B, który otarł się o trzecią ligę hiszpańską, zdobył doświadczenie w lidze bułgarskiej i sygnalizował, że w Polsce wcale nie będzie czuł się specjalnie zagubiony. Ale zaczął fatalnie. Jesienią nie przekonał do siebie absolutnie nikogo. Marcin Brosz uspokajał. Sugerował, żeby dać mu czas. Trochę się z tego podśmiewaliśmy, ale już wiosną zaczęło wychodzić, że trener Górnika może mieć rację. Choć oczywiście, wtedy nie było jeszcze wielkiego boom, nie było efektu wow. To przyszło dopiero wraz z nowym sezonem. Zabrzanie zaczęli fenomenalnie, a Manneh jest centralną postacią drugiej linii swojej drużyny. Zresztą, o jego przydatności najlepiej świadczy pytanie z tytułu. 

Czy Legia powinna zazdrościć Górnikowi Manneha?

Brzmi ono trochę prowokacyjnie. Nie da się ukryć. Przecież druga linia Legii jest napakowana talentem i potencjałem, a w ścisłym środku pola jest z kogo wybierać. Są przecież Domagoj Antolić, Andre Martins i Bartosz Slisz. W czym więc problem? Ano w tym, że każdy z tego grona budzi jakieś wątpliwości i żaden z nich w nowy sezon nie wszedł w mistrzowskiej formie.

Wątpliwy środek pola

Martins balansuje między ławką a pierwszym składem. W pucharach nie miał okazji się pokazać, z Wisłą Płock zagrał solidnie, z Jagiellonią beznadziejnie. Chimeryczny, daleko od optymalnej dyspozycji. Od początku nowej kampanii Slisz dostaje regularne i poważne szanse, ale nie mamy wrażenia, że je wykorzystuje. Wprost przeciwnie. Tak jak jeszcze w lidze dramatu nie ma, bywa lepiej (ratunkowa interwencja w Mielcu), bywa gorzej, tak negatywnie zweryfikowały go eliminacje do Ligi Mistrzów. Z Linfield zaliczył zjazd do bazy już w przerwie, a z Omonią, choć nie zagrał tragicznie, to też przyczynił się do tego, że Legia przegrała walkę o środek pola. Jeśli Legia sprzedałaby Karbownika i jej głównym młodzieżowym wyborem byłby właśnie Slisz, to coś nam się wydaje, że w stolicy nikt nie spałby spokojnie. Na razie to ligowa średnia. I to najwyżej.

W międzyczasie wywołany został Karbownik. Jakiś czas temu pisaliśmy, że jest bardzo blisko przejścia do Napoli, ale temat trochę stanął w miejscu. Sam młody zawodnik udzielił wywiadu Izie Koprowiak z Przeglądu Sportowego, w którym mocno enigmatycznie zaznaczył, że choć walizek spakowanych nie ma, to na wyjazd jest gotowy. Tak czy inaczej, na razie jest w Warszawie, gra w Ekstraklasie, więc może trochę podywagować na temat jego przydatności w Legii. Ostatnimi miesiącami wyraźnie spuścił z tonu. Nie posłużyło mu też przesunięcie z lewej obrony na prawą, gdzie ewidentnie nie czuje się najlepiej, a w konsekwencji coraz rzadziej zachwyca.

A może Karbownik do środka?

Dlatego też Aleksandar Vuković nastawia się na mocniejsze testowanie opcji z Karbownikiem w środku pola jako 6 albo 8. Taki wariant momentami testował już w poprzednim sezonie, a w trwającej kampanii dał swojemu podopiecznemu szansę na tej pozycji w meczu z Jagiellonią. Karbownik nie zrobił wielkiego show, ale zagrał nieźle, dostając od nas notę 5. Od wielu miesięcy o wystawianie go w pomocy apeluje Mariusz Piekarski. W pewnym momencie stało się to już nawet trochę karykaturalne. Co wywiad, to słowa, że Karbownik – okej, fajnie na lewej obronie, ale my to dopiero zobaczymy, jak zostanie przesunięty do pomocy.

Reklama

Powiemy tak: jeśli piłkarz do końca okna transferowego nie odejdzie z Legii do silniejszej ligi, to chyba jesteśmy zwolennikami tego, żeby odważniej postawić na niego właśnie na 8. Żeby chociaż sprawdzić ten wariant w dłuższej perspektywie. Tylko, powtórzmy, jego przyszłość jest bardzo niepewna.

No i jeszcze Antolić, który też sezon zaczął gorzej, ale o jego powrót do wyjściowej formy, w Warszawie powinni być spokojni, tylko, no właśnie, pytanie, czy on w ogóle zostanie w klubie. Tydzień temu wydawało się, że odejdzie. Na stole leżała dobra propozycja z Turcji. Teraz – przynajmniej tak podaje zazwyczaj dobrze poinformowany Piotr Koźmiński z Super Expressu – dynamika sprawy się zmienia i zanosi się, że Chorwat zostanie przy Łazienkowskiej.

Ale w całej sadze z jego odejściem, Piotr Koźmiński podał też jeszcze jedną ciekawą rzecz: że Legia na ścisłej liście potencjalnych zastępców Antolicia miała zapisane nazwisko Manneha. Tego Manneha, który robi furorę na starcie nowego sezonu i dzisiaj wieczorem spróbuje zdominować środek pomocy Legii.

Czy Manneh faktycznie jest taki rewelacyjny?

Wiosną zagrał kilka dobrych spotkań, w których pokazał, że umie grać w piłkę. Skrzydła podcięła mu trochę czerwona kartka z Koroną, przez którą musiał pauzować trzy mecze, ale ligę kończył w pierwszym składzie jako ważny punkt zespołu, który radził sobie brawurowo w grupie spadkowej.

Na poważnie błysnął jednak dopiero w przebudowanej drużynie. Idealnie wpisał się w rolę 8. Usytuowany między bardziej defensywnym Prochazką, a bardziej ofensywnym Nowakiem, może prezentować wszystkie swoje atuty. Przewidujące myślenie. Zdolność zrobienia czegoś sensownego piłką. Kierunkowe przyjęcie. Prostopadłe podanie. Umiejętność nadawania tempa. Organizowanie gry. Przeprowadzania futbolówki z miejsca w miejsce bez straty.

Przepiękna bramka ze Stalą Mielec była tylko smaczkiem.

Reklama

Kiedy Damian Smyk analizował ostatnio fenomen świetnego startu Górnika, mocno zaznaczył w nim rolę Manneha. Nieprzypadkowo. Parę krótkich fleszy z tego tekstu:

– Prochazka z Mannehem są w czołówce prób odbiorów, bo po prostu naciskają na przeciwników przy każdej możliwej okazji.

– Gambijczyk w dwóch z trzech spotkań pokonał największy dystans w zespole Górnika.

– Manneh z Nowakiem momentalnie chcą grać do przodu lub do boku, gdy pojawia się ku temu okazja. I też dzięki temu, że zawsze jest opcja ku temu, by do kogoś zagrać.

Idealne wywiązywanie się z roli 8. Takiej, która i pobiega, i pogra. I powalczy, i zabłyśnie. Manneh to stanowczo jeden z największych wygranych początku sezonu, czego nie można powiedzieć o środkowych pomocnikach Legii. Stąd też zasadność pytania z tytułu, choć wiadomo, że pytamy z przymrużeniem oka i wcale nie musi być tak, że jak tylko ktoś (Antolić? Karbownik?) odejdzie z Legii, to Radosław Kucharski i Dariusz Mioduski automatycznie rzucą się w stronę Manneha. Nie, nie, nie, ale samo zainteresowanie sporo mówi o formie i potencjale Gambijczyka.

Fot. Newspix

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...