Reklama

Wisła Kraków uprawia piłkę nożną tylko teoretycznie

redakcja

Autor:redakcja

18 września 2020, 23:18 • 4 min czytania 37 komentarzy

Bez stylu. Jakiejkolwiek płynności w grze. Z klopsami w obronie. Bez większego zagrożenia pod bramką rywali. Biała Gwiazda była dzisiaj całkowicie bezradna, a przecież do Krakowa nie przyjechał Bayern, tylko Wisła Płock. A jednak zdołała w jednym meczu przegrać dwa razy: raz z Nafciarzami, raz ze sobą.

Wisła Kraków uprawia piłkę nożną tylko teoretycznie

To, co pokazała Wisła Kraków w pierwszej połowie, nie da się nazwać uprawianiem piłki nożnej. Mamy trochę szacunku do tej dyscypliny i nie będziemy jej takimi porównaniami obrażać. Jeśli to była piłka nożna, to tylko teoretycznie.

Wisła Kraków nie splamiła się chyba dwoma kolejnymi podaniami w tempo. Mieliśmy jakieś komiczne sytuacje, typu strzał Szota z nieprzygotowanej pozycji i trzydziestu metrów. Rzecz jasna piłka wylądowała dokładnie tam, gdzie spodziewacie się, że mógł uderzyć Szot z nieprzygotowanej pozycji i trzydziestu metrów. Była wolejoświeca na własnej połowie, którą Wisła Kraków zyskałaby pół metra przestrzeni, ale jednak walkę o wracającą ze stratosfery piłki przegrała. Było obowiązkowa próba Sadloka, który przez cztery lata strzelił jedną bramkę z ŁKS-em, a dalej, co kolejkę, katuje kibiców Wisły swoimi próbami.

Było nam dosłownie wstyd za to, że taki poziom prezentuje ktoś w Ekstraklasie. Wisła, żebrząca o rzuty wolne, co było dowodem totalnej impotencji w ofensywie. Zdumiewała liczba nieporozumień – tak mogłaby się prezentować drużyna, która spotkała się wczoraj na treningu po raz pierwszy, a w której trzech ludzi kiedykolwiek uprawiali futbol na jakimkolwiek poziomie.

Przecież nawet jak coś już Wiśle wychodziło, typu zakręcił się z przodu z dryblingiem Żukow, to ostatecznie wpadał w czterech obrońców. Zła decyzja o kontynuowaniu kiwki? No pewnie. Ale też nie miał praktycznie opcji do rozegrania. Nikt mu się w sensowny sposób nie pokazał. Jedynym, kto coś próbował sensownie grać, był Yeboah, ale był pozbawiony wsparcia.

Reklama

Wisła Płock nie grała w pierwszej połowie nic wielkiego, naprawdę. Wiele ich akcji było bardzo powolnych. Kontry – mieli tak ze trzy obiecujące, a sami się w nich gubili. Zobaczcie tę sytuację z 23 minuty, uruchomioną przez rajd Szota (!) na czterech rywali (!!) zakończony symulką.

Zobaczcie swoją drogą jak tu Wisła pilnuje linii.

Wisła Płock z tej akcji nawet nie dotoczyła się do pola karnego. No, samo w sobie komiczne.

Ale żeby nie było: na tle gospodarzy Nafciarze wyglądali jak zespół uprawiający piłkę nożną. Tylko tyle, aż tyle. Nie było w tym wiele polotu, bo i kto tutaj ma gwarantować polot? To nie jest zespół, który ma na taką grę papiery. Może grać na miarę swoich możliwości – i tak właśnie grał. Prosty, konkretny futbol.

Reklama

Dwie bramki w pierwszej po stałych fragmentach gry:

  • długi wyrzut z autu Zbozienia, tam głowę wygrywa Uryga, Janicki nawet w sumie nie skacze
  • korner Szwocha, Michalski sam w środku pola karnego, uprzedza Lisa

Musimy dodawać, że w obu przypadkach fatalnie zachowali się obrońcy Białej Gwiazdy? Płocczanie mieli więcej szans, w zasadzie obrona Wisły dała radę sprawić, żeby Tuszyński wyglądał jak jakiś Zamorano nie do zatrzymania.

W przerwie Skowronek posłał w bój Błaszczykowskiego i Savicia, zdejmując Mehremicia i Chucę. Jeśli ktoś miał zmienić obraz tego meczu, to faktycznie ta dwójka. Ale nie zmieniło się nic. Może Biała Gwiazda miała jakąś tam przewagę optyczną, ale jak ostatnio sprawdzaliśmy, to za przewagę optyczną punktów nie dawali. W miarę niezła była sytuacja, po której Sadlok miał trochę miejsca przed polem karnym – okazja z gatunku tych, kiedy faktycznie należało uderzyć. Szesnasty metr, dobra piłka, ale został zablokowany.

Tymczasem Nafciarze polowali na kontry i doczekali się w końcu skutecznej. Nic dziwnego – rozpoczął ją playmaker Basha. Trochę było i w tej akcji przesadnego holowania piłki – naprawdę, Sobolewski powinien z nimi te kontry przećwiczyć, nie potrafią ich rozegrać. Ale finalnie piłka trafiła do Tuszyńskiego, ten z dobrą wrzutką do Rasaka, a ten przełamał się kapitalnymi nożycami. Jego pierwszy gol w Ekstraklasie, a czekał ponad 6000 minut. Jak się przełamywać, to właśnie tak.

Stefański jeszcze w końcówce wskazał na wapno po tym, jak Szot był rzekomo faulowany. Może przypadkiem, może Szot nie chciał, żeby tak to wyglądało, ale fakt faktem: to on nadepnął, a potem poleciał jak długi. Finalnie zobaczył więc jeszcze żółtą kartkę. Tak czy siak, tylko dosypało to soli w rany kibiców Wisły.

Jakie mogą panować nastroje w obozie Białej Gwiazdy – powiedzieliśmy już dość. Należą się natomiast pochwały Nafciarzom. Jasne, Wisła Kraków to nie jest jakaś ligowa potęga w tym sezonie. Ale Wisła Płock była dzisiaj wyrachowana. Na pewno nie grała pięknie, na pewno ma sporo do poprawy, ale z tego materiału, który posiada, dzisiaj uszyła całkiem sprawnie funkcjonujący zespół, który wygrał zasłużenie. Jak się tak dobrze zastanowić, to poza otwarciem ze Stalą? Następny mecz – otwarte spotkanie z Lechem, później wielkie problemy sprawione Legii, a teraz 3:0 przy Reymonta. Nie wygląda to wcale tak źle.

 

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

37 komentarzy

Loading...