Reklama

Zapolnik: W Ekstraklasie jako napastnik na pewno wypadłbym lepiej

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

18 września 2020, 09:50 • 9 min czytania 0 komentarzy

Kamil Zapolnik zaliczył mocne wejście do pierwszej ligi. Trzy bramki, asysta i asysta drugiego stopnia – to bilans, którego zazdrościć mu może większość snajperów na zapleczu Ekstraklasy. Skąd ten wystrzał formy? Czy napastnik Miedzi Legnica ma żal do Marcina Brosza, że nie dał mu szansy gry na „dziewiątce”? Jak się czuł, gdy klub, którego ofertę odrzucił, ograł legniczan 4:0 na otwarcie sezonu? Kogo stawia w roli faworytów do awansu i czy celuje w koronę króla strzelców? Zapraszamy.

Zapolnik: W Ekstraklasie jako napastnik na pewno wypadłbym lepiej
Latem miałeś propozycje z Radomiaka i Miedzi, wybrałeś drugą opcję. Pierwszy mecz, przyjeżdżacie do Radomia i dostajecie czwórkę do bagażnika. Co sobie pomyślałeś w tamtym momencie?

Mocno zacząłeś! (śmiech) Po tym meczu i w jego trakcie myśli były różne. Wiedziałem jednak, że jesteśmy w mocnej przebudowanie, próbowaliśmy gry nowym ustawieniem. Oprócz Damiana Tronta żaden z nas nie grał wcześniej w systemie 4-3-3. To było coś kompletnie nowego dla większości zespołu. Oczywiście to nie usprawiedliwia gry i wyniku. Bezpośrednio po meczu uczucia były mieszane, ale udało się to szybko wyrzucić z głowy, szybko przyszła okazja do rehabilitacji i cieszymy się, że chociaż ligę udało się dobrze rozpocząć.

Nie było chęci, żeby zrobić jak w memach – wybrać numer, zadzwonić i powiedzieć: „hej, Radomiak? Głupia sprawa…”

Nie, nie! Taki jest sport. Styl i rozmiary porażki działały na wyobraźnie, ale takich myśli nie miałem. Wiedziałem, że w Miedzi budowane jest coś fajnego, ten proces trwa, więc przyjąłem, że to były pierwsze śliwki, robaczywki.

Wyciągnęliście te mityczne wnioski z tej porażki? Sprowadziła was na ziemię, pozwoliła lepiej wejść w ligę?

To był mocny kopniak, ale dobrze na to zareagowaliśmy. Po blamażu w Radomiu chcieliśmy wyjść z twarzą z całej sytuacji. Wnioski na pewno wyciągnęliśmy, w meczu z Sandecją wyszliśmy już inaczej ustawieni, z innymi założeniami taktycznymi. Mieliśmy trochę zbyt mało czasu, żeby nauczyć się ustawienia, w którym wyszliśmy na Radomiaka. W okresie przygotowawczym mieliśmy tydzień wspólnych treningów, a i podczas tego tygodnia co chwilę dochodził ktoś nowy. Nie było zgrania, automatyzmów i na razie od tego odeszliśmy. Wiem, że trener preferuje to ustawienie, lubi grać ofensywnie i pewnie do 4-3-3 wrócimy. Cieszę się jednak, że trener widzi, że dopiero się zgrywamy i na dziś lepiej czujemy się w 4-2-3-1.

A śruba była dokręcona czy nie?

Trener Skrobacz zachował chłodną głowę, wszystkim nam ten mecz nie wyszedł. Obyło się bez dokręcania śruby na pokaz, czy grzmienia na nas na odprawach. Taki gong na początek to nic fajnego, to obnażyło nasze braki. Nie oszukujmy się: gdybyśmy przegrali 0:6, czy 0:7, to nie moglibyśmy mieć pretensji do nikogo oprócz siebie.

Reklama
Under 2.5 goli w meczu Arka – Miedź? Postaw na to w Totolotku po kursie 2.11!
Może trener nie chciał was męczyć, bo niedługo jest okazja do rewanżu? Kilku kolegów w szatni, którzy pamiętają jeszcze mecze z końcówki poprzedniego sezonu, na pewno już odlicza dni do kolejnego spotkania z Radomiakiem.

Wielu chłopaków się śmieje, że najlepiej byłoby, gdybyśmy w ogóle nie musieli jeździć do Radomia… Ostatnie porażki były dość dotkliwe i ważne, bo stawka każdego z tych meczów była wysoka. Ale co będzie za dwa tygodnie, czas pokaże. Obyśmy tę kartę w końcu odwrócili.

Zanim do tego dojdzie czekają was dwa trudne mecze – z Arką i Koroną. Powiedziałbyś, że dla was to będzie weryfikacja? Dotychczas w lidze graliście ze słabszymi rywalami.

To mogą być mecze, które w jakiś stopniu oddadzą to, w jakim miejscu jesteśmy. Arka gra ciekawą piłkę, ma aspiracje do awansu, w dodatku gramy ich terenie. Na pewno na takie mecze czeka się bardziej, ale musimy uniknąć przesadnego pompowania się, bo skutek może być odwrotny. Arka będzie naszym najmocniejszym rywalem ligowym i po tym meczu będzie można o nas powiedzieć coś więcej.

Pytanie, czy to wy się powinniście bardziej obawiać Juliusza Letniowskiego, czy Arka Kamila Zapolnika.

Jesteśmy już po analizie Arki, strachu z naszej strony na pewno nie będzie. Musimy zagrać rozważnie, wyłączyć ich atuty. Ze swojego początku jestem zadowolony, ale mam nadzieję, że po powrocie z Gdyni będę o jedno „oczko” przed Juliuszem w klasyfikacji strzelców.

Fajnie być znowu w pierwszej lidze, prawda? Można tu bardziej poszaleć.

Tak bym tego nie ujął, bo gra w Ekstraklasie to wyższy poziom. Cała ta otoczka, każdy ma ambicje, żeby tam grać. Zwłaszcza kiedy było się tam sezon wcześniej. Nie odbieram pierwszej ligi jako zabawy, grałem tu wcześniej i wiem, że trzeba zostawić na boisko dużo zdrowia.

Ale na pewno jest łatwiej, w porównaniu do Ekstraklasy. A twoja przygoda w niej chyba zbytnio udana nie była, patrząc z twojej perspektywy.

Nie potoczyło się to tak, jakbym tego chciał. Ale mogę powiedzieć, że nie grałem na swojej pozycji. W pierwszych kolejkach grałem jako napastnik, potem wychodziłem już na boku pomocy. Wielu trenerów z juniorów, czy ludzi, z którymi rozmawiałem, widziało, że na skrzydle się trochę męczyłem. Moją ulubioną pozycją jest „dziewiątka”, albo gra jako jeden z dwóch napastników. Nie obrażałem się jednak, skoro trener miał taki pomysł.

Reklama
Jako napastnik wypadłbyś lepiej?

Na pewno.

Trochę mnie to zaskakuje, bo nawet ostatni mecz pokazał, że w asystowaniu kolegom radzisz sobie równie dobrze. Zejście z boku do środka, podanie do Joana Romana, wydawałoby się, że jako skrzydłowy też sobie poradzisz.

To była sytuacyjna okazja. Mamy takie założenie, żeby wymienność pozycji była duża i akurat byłem wtedy z boku boiska. Roman poszedł na miejsce „dziewiątki” i zaliczyłem asystę. No, asystę drugiego stopnia. Jeśli chodzi o różnice między skrzydłem i atakiem, to zależy też od pomysłu na grę danego trenera. Jarosław Skrobacz mocno stawia na ofensywę, daje dużo swobody z przodu. Grając na boku pomocy w Górniku Zabrze, musiałem się przestawić na grę w defensywie, Marcin Brosz mocno tego wymagał od skrzydłowych. Kosztem gry w defensywie często brakowało potem pary z przodu. Dlatego bok pomocy do końca mi nie pasował, choć się nie obrażałem. Zresztą trener też mi to powiedział, że zawsze mnie za to szanował i to doceniał. Nawet jeśli w końcówce dostałem informację, że zostanę odstawiony na bok, to trener nie miał zarzutów co do mojego podejścia, czy profesjonalizmu. Taki miał pomysł na koniec sezonu, powiedział mi wprost, że musi coś zmienić i zostałem tego „ofiarą”. Suma summarum dużo się też na tym skrzydle na uczyłem, taktycznie poszedłem do przodu.

Trener nie miał co do ciebie zarzutów ani urazu, a ty względem niego jakieś miałeś?

Inaczej się patrzy, jak nie grasz na swojej pozycji, ale grasz niż gdy nie grasz wcale i siedzisz na ławce. Jakieś myśli w stylu „czemu nie dadzą mi szansy na dziewiątce, czy w roli podwieszonego napastnika”, szczególnie w tych gorszych momentach, były. Ale też ciężko było stawiać na mnie na dziewiątce, gdy Igor Angulo strzelał bramki. On jest teraz legendą klubu, trener nie miał racjonalnych podstaw, żeby Igora zmieniać. Urazu jednak nie mam, rozwinąłem się, dał mi szansę debiutu w Ekstraklasie, więc to doceniam.

Czyli Górnik to był dla ciebie zły czas i złe miejsce, ale dajesz sobie jeszcze czas, żeby do Ekstraklasy wrócić.

Nie powiedziałbym też, że to był zły czas i miejsce. Poznałem tam mnóstwo osób, z którymi mam kontakt, gdy tam grałem, urodziła mi się córeczka, więc ten klub i ludzi będę wspominał z sentymentem. Co do powrotu, mam nadzieję, że uda się z Miedzią.

Dlaczego akurat Miedź? Rozumiem, że chciałeś postawić na zespół grający ofensywnie, bo w takim najłatwiej się wypromować.

Zacząłem rozmowy z Miedzią jeszcze przed przyjściem trenera Skrobacza, a gdy przekazano mu, że jest taki temat, był jak najbardziej na tak. Styl, który preferuje trener, odpowiada każdemu napastnikowi. To też mnie przekonało, że chcą na mnie stawiać. Miałem przedstawioną ciekawą wizję klubu, zrobiłem rozeznanie, wiedziałem, że to stabilny klub, który ma szanse powalczyć o awans.

Po twoim transferze znaleźli się też sceptycy, którzy zauważali, że w swoim najlepszym sezonie zdobyłeś 12 bramek.

Wtedy w Wigrach strzelałem też bramki w Pucharze Polski, graliśmy z zespołami z Ekstraklasy, więc można to doliczyć! Chciałbym pobić ten wynik, ale nie chcę popadać w hurraoptymizm.

Kamil Zapolnik lub Mateusz Młyński z golem? Kurs 2.10 na to zdarzenie w eWinner!
Wypadałoby też częściej zamieniać się z Joanem Romanem, bo ostatnio to on wykańczał twoje akcje.

Ale wcześniej też dał mi dwie asysty, więc mamy remis. Współpraca z nim wygląda fajnie, to bardzo dobry piłkarz.

To jedyny z Hiszpanów, którzy zostali w Legnicy. Co sprawiło, że tak wystrzelił z formą? Trener zrobił z niego pierwszoplanową postać?

Niekoniecznie. Trener Romka mocno i często gani. Może to taki zawodnik, nad którym trzeba stać z batem. Może to też był dla niego bodziec, że został tu jako jedyny, więc trzeba zacząć grać… (śmiech)

Ci Hiszpanie ciągle się wokół ciebie kręcą…

W Zabrzu była mała kolonia: Dani, Igor i Jesus. Bardzo życzliwi, kontaktowi ludzie no i świetni piłkarze. O Igorze nie trzeba wiele mówić, Jesus to dziś jeden z najlepszych, a może i najlepszy piłkarz w Ekstraklasie, Dani gra w greckiej Ekstraklasie. Teraz poznaje Romka, też pokazuje dużo jakości.

Pierwsza liga w tym sezonie jest mocna. Celem jest awans i korona króla strzelców?

Nie mamy jasno postawionego celu, ale klub jest stabilny, poczynił mocne transfery i chcemy powalczyć o awans. O koronie w ogóle nie myślę, wolę się skupiać na kolejnych meczach, to luźniejsze dla głowy.

Każdy tak mówi, a potem się okazuje, że w notesie liczba goli jest zapisana!

Mam taki cel, ale nie jest nim tytuł króla strzelców. Początek jest dobry, może rozbudzać apetyt, ale cel zachowam jeszcze dla siebie.

Skoro mówimy o sile ligi – rozmawiamy w środę, więc pewnie szykujesz się do oglądania derbów w Łodzi.

W szatni mówiliśmy o tym meczu od samego rana. Dawno derbów Łodzi nie było, szkoda, że to tylko pierwsza liga, ale na pewno wióry będą leciały.

Czyli przerzuciłeś się z oglądania Ekstraklasy na 1. ligę?

Powiem szczerze, że mecze oglądałem już w poprzednim sezonie. Zwłaszcza GKS Tychy, bo to mój poprzedni klub.

No tak, Wigier nie było za bardzo sensu oglądać.

Rzadko pokazywali! Teraz oglądam obie ligi, ale na pewno na pierwszej lidze skupiam się bardziej niż rok temu.

Kogo w takim razie typujesz do awansu? Miedzi nie liczymy.

Arka, ŁKS… I Radomiak. To będą zespoły, które będą walczyły o pierwszą dwójkę. O baraże powinna też powalczyć Korona, choć z tymi barażami to może być różnie, tak jak poprzedni sezon pokazał.

Dobrze, że wymieniasz Radomiaka, to na koniec sezonu ocenimy, czy dobrze wybrałeś!

(śmiech) W życiu trzeba decydować, ja zdecydowałem tak. Zobaczymy, co pokaże przyszłość.

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...