Reklama

Nowość: polska drużyna jedzie do Europy i demoluje. Brawo Lech!

redakcja

Autor:redakcja

16 września 2020, 21:28 • 3 min czytania 133 komentarzy

Jasne, w pierwszej połowie Lecha ratował Bednarek, gdy obrona „Kolejorza” nie potrafiła poradzić sobie z piłkami rzucanymi za plecy. Tak, wydatnie pomógł Jeppe Andersen – kapitan Hammarby – który po godzinie gry wyleciał za dwie żółte kartki. Oczywiście, przy pierwszej bramce pomógł element szczęścia. Ale niech to wszystko nie przesłoni nam obrazu tego meczu. Lech Poznań pojechał grać w piłkę. Ani przez moment nie został zepchnięty do defensywy. Wygrał przekonująco, a pod koniec okazale dobił rywala.

Nowość: polska drużyna jedzie do Europy i demoluje. Brawo Lech!
Trzeba napisać wprost – to był bardzo dobry mecz „Kolejorza”

Żadne tam męczarnie, żaden fartowny awans. Niby człowiek wiedział, jaki styl preferuje Lech i że zapewne zaprezentuje w Szwecji ofensywkę, ale z drugiej strony widzimy, co się dzieje z Lechem w lidze – niby gra ładnie, ale meczu jeszcze nie wygrał. A dziś grał z rywalem, którego przejście nie było oczywiste. No i na sztucznej murawie, co okazało się bez znaczenia. Lech się dobrze przygotował na tę okoliczność, trenując od jakiegoś czasu właśnie na syntetycznej nawierzchni. Ale tyle o boisku – jeśli oglądaliście mecz w Polsacie, usłyszeliście zwrot „sztuczna murawa” jakieś 1245 razy.

W pierwszej połowie Lech próbował grać swoje, ale to Hammarby zagrażało. Wydawało się, że Szwedzi znaleźli na lechitów złoty patent – piłki grane za plecy obrońców. Zagrali co najmniej trzy takie akcje, po których tyłek musiał ratować Bednarek. I za to powinien dostać duże piwo od kolegów – bez problemu wyobrażamy sobie, że po dwóch z tych akcji padają bramki. Gospodarze postraszyli do tego kilkoma uderzeniami z dystansu, ale była to raczej forma sprawdzenia czujności golkipera Lecha.

Czym odpowiadali Polacy? Kamiński z ostrego kąta bez wielkich szans powodzenia, strzał sprzed pola karnego Ramireza, upadek Sykory w polu karnym (sędzia nie zagwizdał – i raczej słusznie), no i sam na sam Ishaka wybronione przez bramkarza Hammarby. Ale nie była to raczej patelnia – kąt był dość ostry, obrońca naciskał, trzeba było uderzać szybko, a trochę nie było z czego.

Gra Lecha zwiastowała, że awans może być w zasięgu ręki.

Od początku drugiej połowy Lech zaczął spychać Hammarby jeszcze bardziej. Nie bał się wysokiego pressingu, wielokrotnie odbierał piłkę na połowie Szwedów. I właśnie po takiej akcji padł pierwszy gol. Tiba pobiegł jak dziki, żeby nacisnąć na Bjorklunda, ten będąc w opałach próbował odegrać wślizgiem do bramkarza, ale zrobił to nieporadnie. Efekt? Tiba jest sam na sam, przerzuca piłkę podcineczką obok bramkarza i obserwuje, jak powoli wtacza się do bramki.

Reklama

Portugalczyk to jeden z największych estetów w naszej lidze, choć dziś był piłkarzem o dwóch twarzach. Dał Lechowi prowadzenie, lecz generalnie zaliczył sporo strat w środku pola i niedokładnych podań. No, ale miał kluczową rolę też w innej akcji – to jego ręką w twarz uderzył Andersen, za co sędzia wysłał go pod zimny prysznic do szatni.

Kapitan Hammarby nie może mieć żadnych pretensji, już wcześniej mógł wylecieć robiąc to:

Po czerwonej kartce obraz meczu wyglądał tak, że Hammarby nawet niespecjalnie próbowało zaryzykować. Lech wszystko kontrolował, wymieniał piłkę w środku pola, a kiedy się dało – atakował. Po prostu – taktyka nastawiona na posiadanie piłki, by Szwedzi mieli jak najrzadziej ją przy nodze. W zasadzie ani przez moment nie było sytuacji, by gospodarze przejmowali inicjatywę. Nacierał za to Lech, efektem tego dwa trafienia w końcówce chłopaków z rocznika 2002. Kamiński skorzystał z odbitej piłki, Marchwiński wykończył sprzed pola karnego szybki kontratak Lecha. Oba strzały raczej nie do obrony.

Fajny, fajny był dzisiaj Lech. W zalewie tych pochwał apelujemy jednak o to, by do ogolenia Szwedów dobierać odpowiednią miarę – to tylko druga runda eliminacji, Polacy mierzyli się ze szwedzkim średniakiem. Dobrze było, ale ręce na kołdrę.

Hammarby – Lech Poznań 0:3 (0:0)

55′ Tiba, 89′ Kamiński, 90+3 Marchwiński

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
0
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?
1 liga

Problemy z obsadą bramki Wisły rozwiązane? Golkiper w końcu zgłoszony do I ligi

Arek Dobruchowski
0
Problemy z obsadą bramki Wisły rozwiązane? Golkiper w końcu zgłoszony do I ligi

Komentarze

133 komentarzy

Loading...