Może się Waldemar Fornalik wkurzać o to, że “jeden z portali internetowych” ciągle szuka negatywów dotyczących jego drużyny, ale piłkarze Piasta nie kwapią się, by trochę utrudnić temu portalowi zadanie. Niedawno napisaliśmy, że całkiem prawdopodobne jest, iż trzecia drużyna poprzedniego sezonu ma w swoich szeregach najsłabszego wśród regularnie grających młodzieżowców. Co się od tego czasu wydarzyło? Ano tylko to, że Dominik Steczyk – bo o nim rzecz jasna mowa – fatalnie zagrał zarówno przeciwko Pogoni Szczecin, jak i Warcie Poznań.
Nawet gdybyśmy chcieli przyczepić się do kogoś innego, bo sytuacja ze Steczykiem coraz wyraźniej przypomina kopanie leżącego, to nie możemy, bo byłoby to nie fair w stosunku do reszty. Szczawik i tyle.
Na minus: Tymoteusz Puchacz (Lech), Mateusz Sopoćko (Lechia), Łukasz Zjawiński (Stal), Maksymilian Sitek (Podbeskidzie), Szymon Mroczko (Podbeskidzie), Bartosz Bida (Jagiellonia), Rafał Kobryń (Lechia), Paweł Żuk (Wisła Płock), Adrian Benedyczak (Pogoń), Łukasz Poręba (Zagłębie)
I mamy wrażenie, że dawanie mu kolejnych szans może podpadać pod wyrządzanie krzywdy. Jest to oczywiście pewna próba zbudowania pewności siebie u chłopaka, któremu jej brakuje, ale chyba nawet z perspektywy Księżyca widać, że Steczyk nie jest gościem, na którym można polegać. Waldemar Fornalik uwielbia sobie coś wymyślić i później się tego kurczowo trzymać. Ktoś powie, że taka przewidywalność to wada, ale w jego przypadku mówimy raczej o jednej z recept na sukces.
Spójrzmy z tej perspektywy na kwestię młodzieżowca w Piaście Gliwice. Gdy tylko okazało się, że Sebastiana Milewskiego niekoniecznie należy traktować jak zastępstwo dla Patryka Dziczka, Fornalik poszukał mu miejsce wyżej. Z czasem zrobił z niego po prostu skrzydłowego, pewnie wychodząc z założenia, że to najbezpieczniejsze rozwiązanie. Były gracz Zagłębie Sosnowiec dostał w zasadzie abonament na granie. Od czwartej kolejki licząc, ledwie trzy razy nie znalazł się w wyjściowym składzie. Dwa razy wszedł z ławki, raz był zawieszony ze względu na żółte kartki.
Problem polega na tym, że Milewski to rocznik 1998. Ale skoro manewr z nim się udał (grał solidnie, a to sporo), to były trener kadry uznał, że może po raz kolejny przesunąć młodzieżowca z innej pozycji na skrzydło. Wybór padł na gościa, który dostawał szanse już w poprzednim sezonie – gdy siadał Milewski, to Steczyk wychodził w pierwszym składzie, do tego dochodzi 15 wejść z ławki. Okres przygotowawczy podobno był obiecujący, pierwszy mecz w Pucharze Polski również mu się udał – z Resovią wywalczył karnego i kolejnego zamienił na gola.
Ale początek sezonu ligowego pokazał, że nic się nie zmieniło. Dzisiaj chłopakowi nawet do Milewskiego brakuje mniej więcej tyle, co całemu Piastowi do Górnika Zabrze na starcie rozgrywek. Albo i więcej. Jego całościowy bilans w Ekstraklasie jest żałosny – 21 meczów, 636 minut, 0 goli, 0 asyst, 0 kluczowych podań.
Nadzieja? Chyba tylko w Arkadiuszu Pyrce, który dał obiecującą zmianę z Wartą i wcześniej walnął dwie sztuki w meczu pucharowym. Ciekawą przeszłość ma też ściągnięty z Atletico Javier Hyjek, na ławkę potrafi załapać się Karol Stanek, ale wiemy, jaki jest Fornalik. Gdy nie ma do kogoś przekonania, droga jest bardzo daleka. Nawet jeśli gra Steczyka regularnie zmusza do refleksji.
Na plus: Daniel Ściślak (Górnik), Jakub Moder (Lech), Dawid Kocyła (Wisła Płock), Bartosz Slisz (Legia), Adrian Gryszkiewicz (Górnik), Michał Skóraś (Lech), Krzysztof Kubica (Górnik), Aleks Ławniczak (Warta)
Ireneusz Mamrot nie miał w Białymstoku łatwego życia z kilku względów, ale jednym z nich były naciski, by grał Andrej Kadlec. W Słowaka na Podlasiu zainwestowano, więc chciano też na nim zarobić – a bez gry zrobić to ciężko. Ale były już trener Jagi wyżej cenił Jakuba Wójcickiego i nie ma przypadku w tym, że Kadlec regularnie zaczął grać dopiero, gdy szkoleniowcowi podziękowano. Dlaczego to przypominamy? Ano dlatego, że znów może się okazać, iż chłop nie nacieszy się miejscem w wyjściowym składzie. Dość niespodziewanie gra Paweł Olszewski.
Po pierwsze: i przeciwko Legii, i z Podbeskidziem wypadł naprawdę przekonująco.
Po drugie: ciągle jest młodzieżowcem, a w Jadze pewniaka brak.
Dlaczego niespodziewanie? Olszewski kiedyś był uważany za talent, ale nie za bardzo potwierdziły to wypożyczenia do Wigier Suwałki i Stali Mielec. Gdy nie podbijasz pierwszej ligi, trudno nastawiać się na szansę w Ekstraklasie. I rzeczywiście – wiosną u Petewa dostał tylko 36 minut z Wisłą Płock, gdy był trochę kręcony. Ale skoro u nowego szkoleniowca wszyscy mają czystą kartę, a Bida czy Wdowik szans nie wykorzystują, to być może Olszewski stanie się największym wygranym regulacji.
Fot. newspix.pl/FotoPyK