Reklama

Koncert Romana, mocny debiut Korta i… trener Radomiaka, który sam poszedł na trybuny

redakcja

Autor:redakcja

11 września 2020, 22:48 • 6 min czytania 10 komentarzy

Podczas śledzenia piątkowych meczów I ligi mieliśmy olbrzymie wahania nastrojów. Koncert Miedzi oglądało się przyjemnie, dość ciekawe było spotkanie w Opolu. Z kolei w Jastrzębiu i Kielcach działo się tak mało, że chwilami mieliśmy ochotę dać sobie spokój i zająć się… czymkolwiek. Chociażby górą naczyń, która czekała w zlewie. Co tam ciekawego na zapleczu Ekstraklasy?

Koncert Romana, mocny debiut Korta i… trener Radomiaka, który sam poszedł na trybuny

Radomiak kontra sędziowie

Przed spotkaniem z Radomiakiem GKS Jastrzębie mógł mieć lekkie obawy. Siedem straconych goli w dwóch meczach – nie wyglądało to dobrze, biorąc pod uwagę, że radomianie w swoich spotkaniach zdobyli osiem bramek. Dlatego też specjalnie nie zdziwił nas pomysł gospodarzy na ten mecz. A ten zaobserwowaliśmy już po pięciu sekundach, gdy na skrzydło pofrunęła pierwsza laga. Radomiak także szybko odsłonił karty i potwierdził, że chce je dziś rozdawać, bo kilkanaście sekund później był już pod bramką GKS-u, oddając pierwszy strzał.

I tak to mniej więcej wyglądało. Radomiak kontrolował mecz, co potwierdziła szybko zdobyta bramka. Leandro zagrał piłkę w pole karne, obciął się obrońca, który nieudanie próbował ją wybijać głową, dzięki czemu Miłosz Kozak doszedł do strzału. Jego próbę Grzegorz Drazik jeszcze wybronił. Ale traf chciał, że na miejscu był Karol Angielski, który pewnie dobił ten strzał i otworzył wynik meczu.

Tyle że w zasadzie to byłoby na tyle. Do końca meczu Radomiak jeszcze parę razy Drazika przetestował, ale nie były to okazje tak dogodne, jak ta Angielskiego. GKS trochę podkręcił tempo po przerwie, jednak koniec końców bilans ofensywny ekipy Pawła Ściebury zamknął się na słupku, fatalnym pudle przy sam na sam i łącznej liczbie celnych strzałów – 0. Ciekawiej wyglądała za to rywalizacja Radomiaka z… sędzią Sebastianem Krasnym. Ekipa z Radomia znała go dobrze, bo już w poprzednim sezonie dał im się we znaki. Pamiętny mecz w Niecieczy, jeden z większych, jeśli chodzi o sędziowskie pomyłki. Wśród nich gol uznany po faulu bramkarzu, czy rzut wolny dla Termaliki po faulu, którego nie było.

No to dziś pan Krasny ładnie się Radomiakowi przypomniał. Lista win?

Reklama
  • dwa zagrania ręką jastrzębian w polu karnym – bez reakcji
  • Leandro ostro zatrzymany przez Daniela Ferugę, który miał już na koncie żółtą kartkę – bez drugiego napomnienia
  • Leandro brutalnie zatrzymany w polu karnym, po ograniu obrońcy – bez rzutu karnego

Ostatnie zdarzenie tak zirytowało trenera Dariusza Banasika, że ten… sam udał się na trybuny. Jak słyszymy w radomskim obozie – trener po prostu się załamał, stwierdził, że dłużej nie wytrzyma i jeśli zostanie przy ławce, to sędzia i tak go wyrzuci. Oszczędził mu więc roboty. Przyznamy, że pierwszy raz w życiu słyszymy o tym, żeby trener sam z siebie zarządził taktyczny odwrót. Ale chyba się nie dziwimy. Radomiak wciąż pamięta barażowy mecz z Wartą, a jeszcze świeższe jest wspomnienie meczu z Widzewem, gdzie nie podyktowano prawidłowego rzutu karnego dla zespołu z Radomia.

Oj chyba szykuje nam się ciekawa rywalizacja na linii Banasik – Bartoszek.

GKS Jastrzębie – Radomiak Radom 0:1 (0:1)
0:1 – Angielski 10′

Miedź Legnica uratowała nam dzień

W Wodzisławiu i Kielcach przynudzali, na szczęście jednak dzień uratowała nam kapela Jarosława Skrobacza. Miedź Legnica wchodzi na coraz wyższe obroty. Boleśnie przekonała się o tym Resovia, która na Dolnym Śląsku przyjęła “czwórkę” i był to chyba najniższy wymiar kary.

W zasadzie od początku zanosiło się na to, że rzeszowian czeka bolesne zderzenie z czołową ekipą ligi. I szybko te przypuszczenia się potwierdziły, choć akurat Resovia sama jest sobie winna. 16. minuta spotkania, obrońca podaje piłkę do Marcela Zapytowskiego, a bramkarz… jak gdyby nic ją sobie łapie.

Przyda się chyba jakieś szkolenie z przepisów.

W każdym razie koniec tego był taki, że Miedź miała rzut wolny pośredni. Paweł Tupaj wystawił piłkę Joanowi Romanowi, a Hiszpan huknął nie do obrony. Był to dopiero początek show, jakie zafundował nam ostatni ocalały z iberyjskiego zaciągu w Legnicy. Roman bowiem zagrał dziś koncertowo.

Reklama
  • drugiego gola Roman strzelił jeszcze przed przerwą, po składnej akcji całego zespołu
  • trzeciego natomiast dorzucił po zmianie stron, pokonując Zapytowskiego na raty
  • a czwartego dorzucić mu się nie udało, jednak było blisko – z rzutu wolnego Hiszpan trafił w poprzeczkę

Ok, w ten sposób streściliśmy prawie wszystko, co działo się w ofensywie Miedzi, bo to Roman był jej motorem napędowym. Ale nie w pojedynkę, bo wtórował mu Kamil Zapolnik.

  • gol na 2:0 – Tront odzyskuje piłkę, Zieliński zagrywa do Zapolnika, ten ma lekkie problemy, jednak korzysta z zamieszania w polu karnym i niezbyt udanej interwencji obrońcy. Był tam, gdzie powinien być napastnik
  • bramka na 3:0 – to on był gościem, który dostarczył piłkę Romanowi po ładnej, zespołowej akcji
  • trafienie na 4:0 – Zapolnik w polu karnym, ograł bramkarza i wyłożył piłkę Romanowi, który wykończył akcję na raty

Miedź szybko zapewniła sobie spokój i niespecjalnie forsowała tempo. Resovia jednak i tak nie potrafiła jej odpowiedzieć. Jedyne przebłyski w ofensywie dawały wejścia Radosława Adamskiego, którego stać było na dynamiczny, ofensywny rajd skrzydłem. Aktywny był także Maksymilian Hebel, który oddał chyba najgroźniejszy strzał dla rzeszowian. Tyle że koniec końców werdykt i tak zabrzmiał brutalnie.

4:0 dla Miedzi. Norma bramkowa na piątek wyrobiona.

Miedź Legnica – Resovia 4:0 (3:0)
1:0 – Roman 19′
2:0 – Zapolnik 25′
3:0 – Roman 41′
4:0 – Roman 48′

Zagłębie Sosnowiec przegrywa na własne życzenie

Być może powiedzenie o tym, że niewykorzystane okazje się mszczą to jeden z największych truizmów futbolu, ale z drugiej strony oglądając mecz w Opolu, inaczej pomyśleć się nie da. Ekipa Krzysztofa Dębka zupełnie dominowała do przerwy. I wraca do domu bez punktów. Jak to się stało?

  • najpierw dwie okazje zmarnował Mateusz Szwed – świetnie spisał się przy tym Kacper Rosa, który skutecznie zatrzymał pierwszy strzał, z bliskiej odległości;
  • potem Rosa zatrzymał Patryka Małeckiego;
  • w końcu po centrze Dawida Gojnego z bliska nie trafił Szymon Pawłowski.

Przy tych wszystkich “setkach” zmarnowanych przez Zagłębie, Odra zagroziła bramce Krystiana Stępniowskiego tylko raz. Gdy Arkadiusz Piech niecelnie główkował.

A po zmianie stron? A po zmianie stron Dawid Kort udowodnił, że “dycha” na plecach zobowiązuje. Po dwójkowym rozegraniu z Tomasem Mikiniciem Kort strzelił gola w debiucie, trafiając z ostrego kąta. I to wystarczyło, żeby Dietmar Brehmer i spółka zgarnęli komplet punktów.

Odra Opole – Zagłębie Sosnowiec 1:0 (0:0)
1:0 – Kort 57′

Nudy w Niepołomicach

Ciężko się oglądało mecz Puszczy z Koroną. Transmisja na Ipli bez komentarza i powtórek, brak atmosfery, no i niewiele konkretów z obu stron.

Drużyna z Niepołomic w pierwszej połowie skupiała się głównie na defensywie, za to po zmianie stron trochę faworyta postraszyła. Minimalnie niecelnie uderzał Bartosz Żurek, strzał Jewhena Radionowa sprawił nadspodziewanie dużo problemów Markowi Koziołowi, a na kwadrans przed końcem piłka nawet wpadła do kieleckiej siatki po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Sędzia dopatrzył się jednak jakiegoś przewinienia w ofensywie i gola nie uznał. Jeszcze na sekundy przed końcem efektowną przewrotką szczęścia szukał Marcin Stefanik i też go nie znalazł.

Korona w całym meczu oddała jeden celny strzał i to mało groźny. Jacek Podgórski kopnął z ostrego kąta, Gabriel Kobylak nie miał prawa mieć problemów. Podgórski mógł zaliczyć asystę w drugiej odsłonie, ale po jego zagraniu piłka o centymetry minęła zamykającego akcję Kiełba. W doliczonym czasie szczęście było po stronie Kobylaka – Paweł Łysiak uderzył z rzutu wolnego, piłka musnęła poprzeczkę.

Słaby mecz, zasłużony podział łupów. Puszcza po dwóch porażkach (0:3 z Resovią, 2:3 z Arką) wreszcie wywalczyła premierowy punkt. Korona nadal bez porażki w I lidze, ale z tylko jednym zwycięstwem.

Puszcza Niepołomice – Korona Kielce 0:0

SJ, PM

Fot. Newspix

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

10 komentarzy

Loading...