Strój Jacka Góralskiego już w okolicach sześćdziesiątej minuty przypominał kombinezon górnika kończącego akurat zmianę w kopalni węgla kamiennego. Powiedzieć, że środkowy pomocnik reprezentacji Polski wypruł sobie dzisiaj żyły na boisku, to nic nie powiedzieć. Biorąc pod uwagę wątpliwą rangę spotkania i etap sezonu, Góralski wyrobił na murawie dwieście procent normy. Ale pokazał też, że jego gra, wbrew pozorom, nie sprowadza się jedynie do wślizgów. W paru sytuacjach brał na siebie obowiązki rozgrywającego i – o dziwo! -nie zawsze kończyło się to stratą.
Góralski, czyli wojownik
Oczywiście nie ma też co przesadzać i robić z Góralskiego reżysera gry biało-czerwonych. W pierwszej kolejności jego udział w starciu z Bośnią i Hercegowiną sprowadzał się do jeżdżenia na tyłku.
Pomocnik osiągnął taką wirtuozerię w wykonywaniu wślizgów, że po jednym z nich arbiter podyktował żółtą kartkę… przeciwnikowi, któremu próbował odebrać futbolówkę. Góralski zanotował w sumie sześć odbiorów, w tym trzy przechwyty. Wygrał dziewięć z trzynastu pojedynków, w które się zaangażował. Trzykrotnie faulował rywali, sześć razy sam został poturbowany. Operował właściwie we wszystkich sektorach boiska. Jego heatmapa najmocniej czerwieni się w okolicach lewego skrzydła, ale widać wyraźnie, że Góralski również po prawej stronie nie odpuszczał i pojawiał się tam regularnie. Pracował pod własnym polem karnym, śmigał nawet w okolicach szesnastki przeciwnika. Można szumnie powiedzieć, że momentami grał trochę jak box-to-box. A przecież to po niemrawym dzisiaj Krychowiaku spodziewaliśmy się takiej właśnie funkcji, nie po nim.
Choć trzeba dodać, że w paru momentach mocno się Góralski zagalopował. Prowadzący dzisiejsze spotkanie Cuneyt Cakir dopuszczał akurat dość ostrą grę i niechętnie sięgał po żółte kartoniki, ale nie każdy arbiter będzie przecież tak wyrozumiały, żeby przymykać oko na ataki na piłkę ewidentnie przez nogi rywala.
Trudno reprezentanta Polski chwalić za zaangażowanie, bo to powinna być normalność dla każdego gracza, który występuje w drużynie narodowej. Normalność, nie dodatkowy atut. No ale są tacy piłkarze, którzy w kadrze dają z siebie o kilkanaście procent więcej niż w klubie. Jednym z nich od lat jest Kamil Grosicki. Góralski wyrasta na kolejnego. Tacy gracze jak on też są – albo bywają – w środkowej strefie potrzebni. Zwłaszcza w drużynie, która tak kiepsko radzi sobie w ataku pozycyjnym jak reprezentacja Polski pod wodzą Jerzego Brzęczka.
Góralski, czyli kreator?
Zaznaczyliśmy już jednak na wstępie, że Jacek Góralski w kilku fragmentach gry potrafił z piłki zrobić użytek większy niż kopnięcie jej na oślep w aut lub na uwolnienie. Dwukrotnie posłał kolegom kapitalne, otwierające podania na wolne pole. Zawstydził tymi zagraniami nie tylko Grzegorza Krychowiaka, ale i Piotra Zielińskiego. To właśnie po tym ostatnim spodziewamy się przecież, że będzie odnajdywał wolne korytarze, w które można posłać futbolówkę. Ale pomocnikowi Napoli średnio z tym szło, natomiast Góralski potrafił dobrze wyczuć moment i stworzyć w ten sposób spore zagrożenie pod bośniacką bramką.
Jeżeli jednak przyjrzeć się jego występowi dokładniej, to wyłażą na jaw ograniczenia byłego piłkarza Jagiellonii Białystok. Jego ogólne statystyki jeżeli chodzi o podania nie są jeszcze takie złe. 61 razy był przy piłce, wykonał 40 podań, w tym 34 celnych. Precyzja może nie wymarzona, ale więcej niż przyzwoita. 85%. Dla porównania – Zieliński kontaktów z piłką miał tylko 43, a celnych podań wykonał w sumie 27. Chyba nie tak powinna wyglądać proporcja między tymi zawodnikami.
Niemniej – Góralski wciąż trochę zbyt rzadko szukał kreatywnych rozwiązań. Najczęściej posyłał piłkę do tyłu lub do najwygodniej ustawionego kolegi. Nie zdobywał przestrzeni, raczej grał na przeczekanie. Dwa ciasteczka rzucone na wolne pole to tylko wyjątki od reguły. Pewnego poziomu Jacek prawdopodobnie nigdy już nie przeskoczy. Ale akurat za dzisiejsze spotkanie wieszać na nim psów nie zamierzamy, choć po pierwszej połowie się na to zanosiło. Jednak po przerwie Góralski mocno poprawił swoje notowania.
Jak gra drużyna Brzęczka, każdy widzi. Mało jest w tym planu, dużo chaosu. I dopóki w drugiej linii polskiej kadry dominować będzie chaos, dopóty Jacek Góralski pozostanie zawodnikiem po prostu dla reprezentacji pożytecznym. On jest do takiej gry stworzony.
fot. FotoPyk