Reklama

Co my w tym środku pola właściwie chcemy grać? [ANALIZA]

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

07 września 2020, 23:36 • 5 min czytania 25 komentarzy

Adam Nawałka w pewnym momencie swojej kadencji wymyślił sobie środek pola z Grzegorzem Krychowiakiem i Krzysztofem Mączyńskim. O ile pierwsza kandydatura się broniła, o tyle druga była zaskakująca. I przez bardzo długi czas ten duet się bronił. Być może Jerzy Brzęczek też chce wykreować swój autorski pomysł na rozgrywanie piłki przez polską kadrę. Problem w tym, że tego pomysłu nie widać.

Co my w tym środku pola właściwie chcemy grać? [ANALIZA]

Doprawdy chcielibyśmy wiedzieć czym kierował się selekcjoner z wyborami personalnymi na mecze z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną. Na Holandię wystawił obok Krychowiaka i Zielińskiego faceta, który teoretycznie wyróżnia się w kreacji – Mateusza Klicha. A na rezerwy Bośniaków wypuścił piranię i gościa od czarnej roboty – Jacka Góralskiego.

Eksperyment z Klichem nie wypalił. Zawodnik Leeds zaliczył jedną próbę odbioru (nieudaną), nie wykonał żadnego kluczowe podania. Ale czy reakcją na tamten występ było wystawianie Góralskiego? Pewnie w dużej mierze tak. Ale trudno dostrzec podstawy logiczne wystawiania gracza Kajratu na Bośnię – bo przecież zakładaliśmy, że w tym spotkaniu będziemy dominować w posiadaniu piłki.

Do kogo grać?

Selekcjoner wraz ze sztabem być może mieli jakiś pomysł na stworzenie tego trio Krychowiak-Góralski-Zieliński, ale trudno powiedzieć, by to wypaliło. Takie zestawienie właściwie zdestabilizowało całą grę zespołu w środku pola. I to nie jest do końca wina samych piłkarzy. Oni zagrali to, co potrafią. Zieliński kręcił swoje kółeczka, Krychowiak odpalał crossowe podania w boczne sektory, Góralski jeździł na dupie. Ale piłką nie graliśmy wcale.

Wymownym jest fakt, że wszystkie najgroźniejsze akcje Polska przeprowadziła po atakach skrzydłami lub po wrzutkach ze stałych fragmentów gry. Gol na 1:1 padł po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, bramka na 2:1 to pokłosie dogrania Rybusa do wchodzącego w drugie tempo Grosickiego. Ale nie ma co się dziwić, że ze środka nie stworzyliśmy niemal żadnej okazji strzeleckiej.

Reklama

Dominującym sposobem rozegrania piłki przez centralnych pomocników było dalekie podanie Krychowiaka na skrzydło. Wynikało to i ze stylu rozgrywania gracza Lokomotivu, ale i z braku opcji do rozegrania.

Tak właściwie wyglądał każdy atak kadry, który rozpoczynał się od stoperów lub Krychowiaka. Pokłosiem tego jest statystyka kontaktów z piłką – najwięcej ich mieli Bednarek (73), Glik (64), Góralski (61). Przed przerwą w TOP3 zamiast Góralskiego był Krychowiak. Ten ostatni zawsze dawał opcję do rozegrania – z tym zastrzeżeniem, że niezwykle rzadko podanie do niego wiązało się z przeniesieniem akcji do przodu. Góralski nie chciał piłki w fazie budowania ataku, więc cofał się po nią Zieliński. W efekcie mieliśmy sześciu piłkarzy przed lub na wysokości linii piłki. Najzwyczajniej w świecie nie było do kogo podać.

Brak możliwości stworzenia przewagi dryblingiem

Problemem w środku pola był też fakt, że żaden z naszych środkowych pomocników nie wikłał się w dryblingi. Być może takie były założenia taktyczne np. dla Zielińskiego, który przecież potrafi w Napoli stworzyć przewagę mijając rywala. A być może – co bardziej prawdopodobne – nie mieliśmy do takiej gry zawodników. Krychowiak nie wykonał żadnego dryblingu, Góralski podobnie, Zieliński ledwie jeden (w 16. minucie przy kole środkowym).

Reklama

W środku pola reprezentacja była zatem do bólu przewidywalna. Nawet przy dość pasywnym pressingu Bośniaków. Ci wyskakiwali do Polaków, ale nie osaczali ich szaleńczą presją na piłkę. Przy zabezpieczeniu w postaci Góralskiego i schodzącego niżej Zielińskiego brakowało piłkarza, który wysoko ustawioną pomoc rywala minąłby zwodem. Kimś takim mógłby być np. Krystian Bielik, ale z uwagi na uraz zabrakło go na tym zgrupowaniu.

A taki wygrany drybling tworzyłby ogromną przewagę w środku pola. Przykład poniżej – podanie od Krychowiaka pozwala minąć trzech piłkarzy rywala. Dobry drybling zaznaczonego kółkiem Góralskiego umożliwiłby odcięcie kolejnych trzech kolejnych. Prostym środkiem bylibyśmy w stanie zostawić w tyle sześciu Bośniaków. Ale tego nie robiliśmy.

Zerowe zagrożenie ze środka

W konsekwencji nie stworzyliśmy żadnej okazji strzeleckiej po podaniu z centralnej części boiska. Uderzenia oddawaliśmy niemal wyłącznie po wrzutkach z lewej flanki – czy to po zagrania Rybusa, czy Jóźwiaka. Tak wyglądała mapa podań Polaków, po których oddaliśmy strzał:

A tak wyglądała mapa kluczowych podań Holendrów w starciu z Polską:

Z braku opcji gry do przodu – Milik w przeciwieństwie do Lewandowskiego nie schodził do grania – środkowi pomocnicy bardzo często wybierali opcje bezpieczne. Tak wygląda mapa podań nieprogresywnych – czyli po prostu takich, które nie przesuwały ataków do przodu, a były jedynie klepaniem w tył lub do boku. Mowa oczywiście o zagraniach trio Zieliński-Krychowiak-Góralski.

Czas na jasny plan

Wydaje się, że po dwóch latach pracy selekcjonera powinniśmy być mądrzejsi o to, co ta kadra tak naprawdę chce grać. A widzimy tylko utraty schemat, który wymyśliłby nawet trener z licencją UEFA C – piłka do boku, rajd i wrzutka. No i klasyczna szkoła stałego fragmentu gry. Ale mecze z zespołami lepszymi wygrywa się często w środku pola. Tymczasem selekcjoner najzwyczajniej w świecie nie ma na niego pomysłu. Mota się od koncepcji do koncepcji (Szymanski-Góralski-Linetty na Wlochów, Krychowiak-Zieliński-Klich na większość starć, Krychowiak-Góralski-Zieliński od czasu do czasu). Choć bardziej pasowałoby tu określenie “od braku koncepcji do maszyny losującej”.

Oczywistym jest, że nie wygramy walki o piłkę i dominację w środku boiska z Holandią. Bo Holendrzy mają po prostu zdecydowanie lepszych techników na tych pozycjach. Ale warto byłoby, żeby selekcjoner i jego sztab nakreślili nam jakąś myśl przewodnią. Tymczasem – choćby dziś na tle rezerw Bośni i Hercegowiny – oglądamy rozgrywanie na zasadzie jakoś-to-będzie. Dominacja nie opiera się na wrzutkach. Prowadzenie gry nie polega na tym, by trafiać w głowę Glika przy stałych fragmentach gry. A rozgrywaniem trudno nazwać lagi Krychowiaka na skrzydła i Góralskiego skupionego niemal wyłącznie na zadaniach defensywnych.

Zresztą dobrą puentą tych rozważań będzie fakt, że dwa najlepsze podania rozgrywających reprezentacji wykonał dziś Jacek Góralski. Facet ze swoimi ograniczeniami technicznymi dał radę, więc dlaczego nie spróbować tego samego z piłkarzami, którzy w klubach pokazują, że potrafią grać do przodu?

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

25 komentarzy

Loading...