Wiedzieliśmy, że Piotr Świerczewski swoim występem w MMA może zachęcić innych byłych kolegów po fachu do pójścia tą samą ścieżką. Ale nie spodziewaliśmy się, że swoich sił w mieszanych sztukach walki spróbują także obecni zawodnicy. A tu proszę – debiut ma już za sobą Vladislavs „Gutek BGC” Gutkovskis. Premierowy występ zakończył się dużym sukcesem. Łotysz wygrał przez nokaut z Moisesem San Nicolasem.
Gala z udziałem Łotysza i reprezentanta Andory była wyjątkowa, bo odbyła się na stadionie w Rydze. Ale wszystko rozumiemy – COVID, takie czasy, lepiej tłuc się na świeżym powietrzu. Nie do końca łapiemy tylko, czemu na murawie biegało dwudziestu innych chłopa, ale być może to element widowiska. Po przebiegu wydarzenia wnioskujemy, że Gutkovskis był gwiazdą wieczoru, a jedenastu rywali walczyło o to, żeby móc się z nim zmierzyć. Pierwszym pretendentem był Max Llovera, który postanowił wyciąć napastnika Rakowa w polu karnym. Łotysz stwierdził chyba jednak, że nie jest to zbyt atrakcyjny przeciwnik, bo zaczepka pozostała bez reakcji. Specjalnie się nie dziwimy – 176 cm wzrostu, 72 kg wagi. Chucherko, w tej wadze to „Gutek BGC” chodził w gimnazjum.
Za to Moises San Nicolas? A, to już inna bajka.
188 cm wzrostu, potężniejsza postura, duże doświadczenie. Nic dziwnego, że gdy taki chłop postanowić Gutkovskisa powalić, ten nie mógł tego pozostawić bez odpowiedzi. Szybka konterka, jak mawia legenda polskiego MMA: buła, łokieć, kołowrotek i gościa nie ma. Zobaczcie sami. Jan Błachowicz by się takiej bomby nie powstydził.
Rywal na deskach, więc można się rozejść. Tak też „Gutek BGC” musiał zrobić, bo nie wiedzieć czemu, jego cios nie spotkał się z aprobatą sędziego zawodów. Szybko obejrzał kiera, a teraz pewnie czeka go zawieszenie. Szkoda, bo kariera zawodowego fightera stała przed Łotyszem otworem. Najwidoczniej Thimoteos Christofi nie do końca załapał, jakie wydarzenie przyszło mu poprowadzić. Ach, ci cypryjscy sędziowie…