Reklama

22-letni, ale już nie młodzi. Co z tymi, którzy stracili status młodzieżowca?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

02 września 2020, 12:40 • 5 min czytania 30 komentarzy

Rocznik 1998 dostał w Ekstraklasie przedłużoną młodość dzięki zmianom w przepisach o młodzieżowcu w regulaminie rozgrywek. Początkowo PZPN i Ekstraklasa chciały, by młodzieżowcem w sezonie 2019/20 określano tylko zawodników z rocznika 1999 i młodszych, ale ostatecznie pod ten przepis wciągnięto zawodników o rok młodszych. Po sezonie jednak ten status dzisiejsi 22-latkowie stracili. Czy kluby z nich zrezygnowały, bo w kadrze liczą się tak samo, jak 33-letni Słowak? A może wybronili się przez ten poprzedni sezon i dalej grają w Ekstraklasie? Sprawdzamy to na konkretach.

22-letni, ale już nie młodzi. Co z tymi, którzy stracili status młodzieżowca?

„Młodzi będą grać tylko za odpowiedni PESEL” – grzmieli przeciwnicy przepisu o obowiązku gry przynajmniej jednego młodzieżowca. Trudno było się z krytykami nie zgodzić, bo nowy zapis w regulaminie budził obawy, że niektóre klubu będą nieprzygotowane do takiego rozwiązania. I że wachlarz pozycji w Ekstraklasie powiększy się o „pozycję młodzieżowca”, gdzie będzie wystawiany piłkarz słaby, ale przynajmniej spełniające nowe wytyczne.

Szukanie młodzieżowców niekoniecznie tych najstarszych

Niektóre zespoły faktycznie ruszyły w nerwowe poszukiwanie zawodników z rocznika 1998 i młodszych. Arka pospiesznie wzięła Kamila Antonika z Resovii, w Kielcach ściągnięto Pawła Sokoła na bramkę, Śląsk stanął w wyścigu po Przemysława Płachetę. Jak pokazał sezon – wychodziło to z różnym skutkiem. Dla niektórych ekip młodzieżowiec faktycznie był złem koniecznym – tak było w Arce, gdy trenerzy z braku laku wystawiali Antonika, Młyńskiego czy Wawszczyka. Młyński i Wawszczyk mieli swoje momenty, natomiast przypuszczamy, że wielokrotnie byli wystawiani tylko dlatego, że zgadzał im się rocznik w dowodzie osobistym. Podobnie było w Cracovii, gdzie z czasem Pestka wskoczył na odpowiedni poziom, ale często Michał Probierz wystawiał w środku pola Sylwestra Lusiusza, który niejednokrotnie nie domagał.

Kluby – co akurat dość zaskakujące – nie parły na to, by wystawiać zawodników możliwie jak najstarszych. Spodziewaliśmy się, że te zespoły, które na przepis nie były gotowe, będą parły jednak w piłkarzy z rocznika 1998. Bo najstarsi, najbardziej dojrzali, już w wielu przypadkach trochę ograni przynajmniej w niższych ligach. Tymczasem można było być przyjemnie zaskoczonym, gdy w kolejnych drużynach szanse dostawali zawodnicy jeszcze młodsi. Tacy jak Bartosz Białek, Bartosz Bida, Aleksander Buksa, Maciej Żurawski, Jakub Kamiński, Michał Karbownik czy Kamil Piątkowski.

Ale pewne obawy dotyczyły piłkarzy z rocznika 1998. Właściwie nie tyle obawy w kontekście ich samych – bo jak będą dobrzy, to się obronią. Bardziej był to brak wiary w kluby, które potraktują tych zawodników przedmiotowo. Trochę jak w tym kawałku Kasi Klich – wystawią chłopaków urodzonych w roku 1998, potraktują instrumentalnie do spełnienia zapisu w regulaminie, a później wymienią na nowszy model. Czy tak się stało?

Reklama

Cóż, niekoniecznie.

Rocznik 1998 się obronił

Fakty pokazują, że jeśli któryś 22-latek regularnie grał w poprzednim sezonie, to został w zespole i gra dalej. Albo – co nawet korzystniejsze – został sprzedany z zyskiem. Tak przedstawia się zestawienie zawodników z rocznika 1998, którzy w zeszłym sezonie zaliczyli przynajmniej dwa występy w Ekstraklasie:

Robert Gumny, Kamil Jóźwiak, Paweł Tomczyk, Juliusz Letniowski (wszyscy Lech Poznań), Przemysław Mystkowski (Jagiellonia Białystok), Karol Fila (Lechia Gdańsk), Sebastian Milewski (Piast Gliwice), Marcin Listkowski, Sebastian Kowalczyk (obaj Pogoń Szczecin), Przemysław Wiśniewski (Górnik Zabrze), Kamil Pestka (Cracovia), Dawid Pakulski, Patryk Szysz (obaj Zagłębie Lubin), Kamil Wojtkowski (Wisła Kraków), Bartłomiej Żynel, Hubert Adamczyk, Damian Michalski, Maciej Ambrosiewicz (wszyscy Wisła Płock), Przemysław Płacheta (Śląsk Wrocław).

Już sam rzut oka na te nazwiska pozwala stwierdzić, że więcej zawodników wrzucilibyśmy do kategorii „duży transfer teraz lub za moment” niż „Ekstraklasa to dla nich zdecydowanie za wysokie progi – dzisiaj nie i jeszcze długo, długo nie”. Oczywiście największą grupę w tym zestawieniu stanowią ci, którzy pewnie na dłuższy czas zostaną po prostu solidnymi ligowcami. Ale już dzisiaj wiemy, że Przemysław Płacheta i Marcin Listkowski grali na tyle dobrze, że skusiły się na nich zachodnie kluby. Lada moment pewnie podobną drogą pójdzie Kamil Jóźwiak, transfer czeka też Roberta Gumnego, na dobrej drodze do wyjazdu jest również Kamil Pestka.

A ilu jest piłkarzy, którym po poprzednim sezonie podziękowano za współpracę i z zespołem pożegnali się na dobre? Tak naprawdę jedynie Kamil Wojtkowski z Wisły odszedł i nadal szuka klubu. Poza tym na wypożyczenie do I ligi trafił Juliusz Letniowski z Lecha Poznań, a Paweł Tomczyk przeszedł na wypożyczenie do Stali Mielec. Reszta wyżej wymienionych zawodników nadal jest w Ekstraklasie.

Oczywiście niektórzy bez statusu młodzieżowca na początku sezonu grają zdecydowanie mniej niż w zeszłym roku. Przemysław Mystkowski w Jagiellonii w dwóch kolejkach rozegrał dziewiętnaście minut, Sebastian Milewski 45 minut, Patryk Szysz w Zagłębiu też jest rezerwowym (ale i był rok temu, gdy eksplodował talent Białka), Bartłomiej Żynel i Maciej Ambrosiewicz nie mają w tym sezonie jeszcze rozegranej minuty (Żynel i tak grał bardzo mało), Olaf Nowak zszedł do I ligi.

Reklama

Kluby nie zachowały się cynicznie

Najlepsi wyjechali lub nadal są ważnymi ogniwami swoich zespołów. Średni wtopili się w zespół i będą rezerwowymi lub prędzej czy później wskoczą do składu. A najsłabsi po prostu odpadają. Prawo wolnego rynku. Natomiast cieszyć może fakt, że ta ostatnia grupa jest relatywnie wąska. Trudno wskazać kilku zawodników, których status spełniłby zeszłoroczne zapowiedzi spod znaku „będą grali tylko za PESEL, a później zostaną ostentacyjnie pogonieni”. Oczywiście próba statystyczna wciąż jest mała – np. w przypadku Milewskiego czy Mystkowskiego lub Pestki, który doznał urazu – ale widać gołym okiem pewną tendencję.

A ta jest taka, że kluby nie są cyniczne. Po pierwszym roku można odtrąbić skromny sukces przepisu o młodzieżowcu. Jóźwiak, Szczepański, Fila czy Gumny grali już wcześniej, ale po części beneficjentami zmian w regulaminie byli m.in. Radosław Majecki, Michał Karbownik, Przemysław Płacheta, Bartosz Białek, Bartosz Bida, Damian Michalski czy Kamil Piątkowski. Być może ten bat ze strony władz ligi był potrzebny, by przymusić trenerów do wystawiania choćby tego jednego młodziaka?

Póki co widzimy więcej plusów niż minusów. A jeden z potencjalnych minusów – czyli cyniczne wycięcie rocznika już-nie-młodzieżowego – zdaje się być obawą nieuzasadnioną.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Ishak już wie. „Mistrzostwo to sprawa między Lechem, Jagiellonią i Rakowem”

Antoni Figlewicz
24
Ishak już wie. „Mistrzostwo to sprawa między Lechem, Jagiellonią i Rakowem”

Komentarze

30 komentarzy

Loading...