Już w momencie ogłoszenia powołań do reprezentacji Polski byliśmy pewni, że znajdzie się jakiś malkontent, który zacznie narzekać na urlop Roberta Lewandowskiego. Nie będziemy oszukiwać – od początku typowaliśmy któregoś z byłych trenerów. Jako pierwszy kamień rzucił Jerzy Władysław Engel, który na antenie TVP Sport zaczął stałą gadkę: “że trudny moment, że kapitan, że reprezentacja narodowa to reprezentacja narodowa”.
Kto by pomyślał, że kadra narodowa to kadra narodowa. Zawsze myśleliśmy, że reprezentacja narodowa to paprykarz szczeciński, a nie reprezentacja narodowa, ale były selekcjoner wyprowadził nas z błędu. Natomiast nie mamy zamiaru pastwić się nad Engelem, jego wypowiedź jest tak pełna banałów, że niespecjalnie jest nad czym się pochylać.
– Kiedy kapitana nie ma w tak ciężkim momencie, kiedy zespół się znowu spotyka, kiedy od nowa trzeba budować tę drużynę w tak wymagających warunkach, jakie w tej chwili mamy, wtedy jest trudno. Jestem przeciwny temu. Dla mnie, jako byłego selekcjonera, jest to nie do przyjęcia. Nie ma ważniejszego zespołu, niż narodowa reprezentacja. Tego się nie robi – i tak dalej, w tym stylu, że generalnie Robert na zgrupowaniu jest tak samo obowiązkowy jak maseczki w marketach.
JEŚLI NIE TERAZ, TO KIEDY
Jeśli chodzi o Roberta – dla nas wszystko jest kompletnie jasne. To człowiek, który w sezonie 2019/20 rozegrał 53 mecze, 47 w Bayernie Monachium i 6 w reprezentacji Polski. Co więcej – przez pandemię miał diabelnie mocny finisz rozgrywek, gdy zagrał dziesięć spotkań od połowy maja do 4 lipca oraz kolejne cztery już w sierpniu, podczas turnieju finałowego Ligi Mistrzów. Pomijając, że po lipcowym finale Pucharu Niemiec Bayern nie mógł sobie pozwolić na rozluźnienie – kiedy właściwie Lewy miałby odpocząć? Od teraz rozpoczyna się prawdziwy klubowo-reprezentacyjny maraton, bo w tym skróconym sezonie trzeba jakoś upchnąć rozgrywki ligowe, krajowe i europejskie puchary oraz reprezentacyjne – Ligę Narodów i Euro 2021.
Argumentów za tym, by Robert odpoczął, znaleźlibyśmy zresztą dużo więcej. Poczynając od tego, że w sumie akurat napastników mamy kilku przyzwoitych, kończąc na tym, że Polska musi być choć minimalnie przygotowana na ewentualne urazy swojej gwiazdy. Ale nie wchodźmy w te truizmy, wie to wszystko każdy przytomny obserwator futbolu. To, co warto dodać przy okazji odpoczynku Lewandowskiego, to… urlopy całego Bayernu Monachium.
CAŁY BAYERN LEŻAKUJE
Możemy oczywiście uderzyć w tony, że inną rolę w reprezentacji Niemiec odgrywa Goretzka, a inną u nas Lewandowski, ale to byłoby po prostu niesprawiedliwe. Fakty są takie, że powołania z Bayernu na wrześniowe mecze dotyczą nielicznych zawodników, w dodatku głównie tych, którzy grali w ostatnich miesiącach o wiele mniej niż gwiazdy zespołu. Wśród selekcjonerów wyrozumiałych dla Bawarczyków obok Jerzego Brzęczka znaleźli się tacy fachowcy jak Didier Deschamps czy Joachim Loew. To tak, piłkarz po piłkarzu:
- Manuel Neuer – 4590 minut w ubiegłym sezonie – bez powołania do reprezentacji Niemiec
- Joshua Kimmich – 4354′ – bez powołania (Niemcy)
- Robert Lewandowski – 4133′ – bez powołania (Polska)
- Benjamin Pavard – 3978′ – bez powołania (Francja)
- David Alaba – 3693′ – powołany (Austria)
- Thomas Muller – 3499′ – bez powołania (Niemcy), już wcześniej bez zaufania Loewa
- Alphonso Davies – 3421′ – Kanada nie gra
- Serge Gnabry – 3346′ – bez powołania (Niemcy)
- Thiago – 2975′ – powołany (Hiszpania)
- Jerome Boateng – 2806′ – bez powołania (Niemcy), już wcześniej bez zaufania Loewa
- Leon Goretzka – 2474′ – bez powołania (Niemcy)
- Kingsley Coman – 2434′ – bez powołania (Francja)
- Philippe Coutinho – 2145′ – Brazylia nie gra
To właściwie wszyscy piłkarze, którzy zagrali powyżej 2 tysięcy minut – wśród nich powołania otrzymali jedynie Alaba i Thiago. Co więcej, odpoczywają nawet piłkarze o zdecydowanie mniejszej liczbie meczów – wśród nich choćby Tolisso. Powołanie Lewandowskiego byłoby po prostu krzywdzące dla Polaka.
OSZCZĘDZAĆ, NIE GNIEŚĆ – OBY NA EURO WYSTARCZYŁ
Ten sezon dla największych gwiazd światowego futbolu będzie wyjątkowo specyficzny. Okres przygotowawczy poszatkowany – część, jak piłkarze francuscy, odpoczywała pół roku, inni przez dwa tygodnie, po których trzeba było znów wykrzesać z siebie optymalną formę na mecze Ligi Mistrzów. Teraz trwa ładowanie baterii, które następnie mają wystarczyć na morderczy maraton ligowo-europejsko-reprezentacyjny. W “normalnych” warunkach coraz głośniej mówiło się o przemęczeniu zawodników – tym fizycznym, prowadzącym do kontuzji, jak i mentalnym, które obniżało ich potencjał w kluczowych momentach. A teraz? Gdy po rekordowo długiej przerwie nastąpiło rekordowo intensywne granie, a chwilę później po równie rekordowo krótkich przygotowaniach trzeba łyknąć “na raz” sezon klubowy oraz Euro?
Trzeba łapać skrzętnie każdą chwilę na oddech. Dobrze, że rozumie to Brzęczek, trochę szkoda, że nadal nie rozumieją tego wszyscy członkowie środowiska piłkarskiego.
Fot.FotoPyK