Czy powinniśmy cieszyć się z kolejnego trafienia na szwedzki zespół w europejskich pucharach? Cóż, niekoniecznie. Nadal panuje u nas jakieś irracjonalne przekonanie, że ci Szwedzi, to grają gdzieś w śniegu, uprawiają jakieś futbolowe hygge, a tak zasadniczo powinniśmy ich lać i patrzeć czy równo puchnie. Lech wylosował dziś Hammarby w eliminacjach do Ligi Europy i znów czytamy “eee, nie jest źle, to tylko Szwedzi”. Natomiast chcielibyśmy zaznaczyć, że bilans ostatnich pięciu dwumeczów (okej, czterech dwumeczów i jeden mecz Cracovii z Malmoe) jest opłakany. Ani razu polski zespół nie przeszedł szwedzkiej drużyny w bieżącej dekadzie.
2001 rok. Światową premierę ma iPod. Terroryści atakują wieże WTC. Na świat przychodzi Iga Świątek. Na polskich listach przebojów króluje zespół ONA, Alizee, a Brainstorm wypuszcza swój hicior “Maybe”. Mówimy zatem o czasach dość odległych. Właśnie w 2001 roku polski zespół po raz ostatni wygrał rywalizację w Europie ze szwedzkim klubem. Legia Warszawa wybatożyła wówczas IF Elfsborg 4:1 i 6:1. Rzut oka na strzelców goli z tamtych meczów znów mówi nam bardzo klarownie, że to było naprawdę dawno. Bo dla legionistów strzelali m.in. Radosław Wróblewski czy Cezary Kucharski.
Przez wszystkie kolejne lata polskie drużyny ze Szwedami mierzyły się pięciokrotnie.
I lecąc chronologicznie:
- 2012/13 – Lech Poznań kontra AIK Solna. 0:3 na wyjeździe, 1:0 w Poznaniu – odpadnięcie z Ligi Europy
- 2012/13 – Śląsk Wrocław kontra Helsinborg. 0:3 na wyjeździe, 1:3 we Wrocławiu – odpadnięcie z Ligi Mistrzów
- 2015/16 – Śląsk Wrocław kontra Goeteborg. – 0:0 u siebie, 0:2 na wyjeździe – odpadnięcie z Ligi Europy
- 2016/17 – Piast Gliwice kontra Goeteborg. – 0:3 u siebie, 0:0 na wyjeździe – odpadnięcie z Ligi Europy
- 2020/21 – Cracovia kontra Malmoe. – 0:2 na wyjeździe – odpadnięcie z Ligi Europy
Bilans: dziewięć meczów, jedno zwycięstwo, dwa remisy, sześć porażek. Bilans goli: 2-16. Siedem na dziewięć meczów kończyło się czystym kontem Szwedów.
To nie żadna pomyłka. Naprawdę przez tę dekadę polskie zespoły w dziewięciu meczach strzeliły szwedzkim ekipom tylko dwa gole. Jedyne zwycięstwo przez ten czas i tak było bez znaczenia, bo Lech w pierwszym starciu z AIK Solna dostał 0:3 w trąbę i skromne 1:0 po golu Możdżenia dało tyle, co nic.
Zatem kompletnie chybionym argumentem dotyczący szans Kolejorza w starciu z Hammarby jest to, że “to tylko szwedzki przeciętniak”. Może i w tym sezonie jest w środku tabeli, ale zwróćmy uwagę na to, że w ostatnich latach z pucharów odprawiały nas cztery różne szwedzkie drużyny. Goteborg, Solna, Malmoe i Helsinborg.
Lech nie radzi sobie ostatnio na wyjazdach
Do tego w kontekście Lecha dochodzi fakt, że z Hammarby trzeba będzie zmierzyć się na wyjeździe. A wyjazdy w pucharach ostatnio lechitom idą kiepsko. 0:2 z Genk, 1:1 z Szachiorem Soligorsk, 1:2 z Gadżasarem Kapan, 0:0 z Utrechtem, 2:3 z Haugesund. Pięć ostatnich delegacji, trzy razy w trąbę, dwa remisy. Dopiero na początku sezonu 2017/18 udało się na luzie ograć 3:0 macedoński Pelister. Ponadto wcześniej w łeb od Stjarnan, Nomme Kalju czy Żalgirisem Wilno. A pamiętajmy, że w Szwecji będzie trzeba teraz zagrać na sztucznej murawie, do której polscy piłkarze nie są przyzwyczajeni. Nie trzeba sięgać pamięcią daleko, by doszukać się narzekania trenera zespołu Ekstraklasy na grę na sztucznej murawie. Wystarczy wpisać sobie w Google “Vuković KuPS Kuopio konferencja”.
Jasne, nie ma co mówić, że Hammarby to hegemon ligi szwedzkiej. W tym sezonie zajmują ósme miejsce, do lidera Malmoe tracą trzynaście punktów. Przejrzeliśmy sobie kilka skrótów ich spotkań z ostatnich miesięcy i goście potrafią tracić naprawdę absurdalne bramki. Ale też zdajemy sobie sprawę z tego, w jakim miejscu jest polski futbol. I nawet jeśli Lech jest rozstawiony, to trudno traktować go dziś jako zdecydowanego faworyta.
W sytuacji, w której znalazła się polska piłka, lekceważenie kogokolwiek słowami “aaa, bo to tylko Szwedzi/Norwegowie/Islandczycy/Ukraińcy” jest irracjonalnym brakiem świadomości własnych słabości. Jak mawiał klasyk – “z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!”.
Historia starć ze Szwedami powinna wybić nam na stałe z głów deprecjonowanie kogokolwiek. Dla czystości umysłu uznaliśmy, że warto też odwrócić sytuację. Skoro w Poznaniu jest umiarkowana radość z wylosowania Szwedów, to jak wygląda reakcja w obozie rywala? Przejrzeliśmy na szybko media społecznościowe i tam radocha jest jeszcze większa. I to powinno dawać nam do myślenia.