Reklama

Średni styl, rozczarowujące wyniki – Legia znów źle wchodzi w sezon

redakcja

Autor:redakcja

30 sierpnia 2020, 12:48 • 5 min czytania 30 komentarzy

Jednego nie można odmówić Aleksandarowi Vukoviciowi. Konsekwencji. Legia Warszawa przystąpiła bowiem do sezonu 2020/21 w bardzo podobnej dyspozycji jak przed rokiem. Wątpliwy styl, kontrowersyjne decyzje kadrowe i taktyczne. Jest za co szkoleniowca krytykować. Nie będziemy rzecz jasna pisać, że już czas na rozstanie z trenerem, choć zdajemy sobie sprawę, że nie brak takich, którzy chętnie widzieliby Vuko skwierczącego na stosie. Na to za wcześnie, ale wątpliwości wokół Vukovicia mają swoje uzasadnienie.

Średni styl, rozczarowujące wyniki – Legia znów źle wchodzi w sezon

Szczęście w nieszczęściu

Ma jednak szkoleniowiec Legii Warszawa szczęście o tyle, że eliminacje do Ligi Europy toczą się ze sporym opóźnieniem względem kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Spotkania trzeciej rundy zaplanowano dopiero na drugą połowę września. Jest czas, by ustabilizować dyspozycję na dobrym poziomie, no i skutecznie wprowadzić do zespołu nowych graczy. Na razie Rafael Lopes i Josip Juranović na nic się przecież Vukoviciowi w praktyce nie przydali, a Bartosz Kapustka czy Filip Mladenović z pewnością nie dają zespołowi tyle, ile potencjalnie można z nich wycisnąć. Do tego dochodzą też problemy zdrowotne niektórych ważnych zawodników, choćby Pawła Wszołka oraz kwarantannowe poszarpanie przygotowań.

Legia za miesiąc może być znacznie mocniejszym zespołem niż w tej chwili.

Ale to nie może usprawiedliwiać wszystkiego. Wygląda na to, że gdy przychodzi do gry na dwóch frontach, Vuko po prostu nie potrafi sobie właściwie poradzić z zarządzaniem składem. A przecież ambicją Legii jest nic innego, jak właśnie granie na dwóch (czy właściwie na trzech, doliczając Puchar Polski) frontach minimum przez całą jesień. Co najmniej w fazie grupowej Ligi Europy.

Reklama
Piłkarze Legii Warszawa.

Jak już pisaliśmy w relacji pomeczowej, trudno zrozumieć skalę rotacji we wczorajszym meczu z Jagiellonią Białystok. Zwłaszcza mając na uwadze układ terminarza europejskich rozgrywek, o którym już wspominaliśmy. Naprawdę rozkład meczów nie jest w przypadku Legii aż tak napięty, żeby na Jagiellonię Białystok – jakkolwiek spojrzeć, jedną z najmocniejszych ekip w lidze – wystawiać niemalże rezerwowy skład. Tym bardziej że za pasem przerwa na kadrę. Czy rzeczywiście podstawowi zawodnicy “Wojskowych” są już w tym momencie do tego stopnia wyżyłowani, że trzeba wywracać do góry nogami wyjściową jedenastkę w ważnym meczu ligowym?

Na kwestię przygotowania fizycznego Legii zwrócił uwagę… Robert Lewandowski.

– Ja sobie tylko jedno pytanie zadałem: dlaczego polskie kluby tak często po przygotowaniach do sezonu zaczynają bez formy fizycznej? – zastanawiał się “Lewy”. – Dlaczego ta forma przyjdzie za dwa, trzy tygodnie, a nie teraz? Przecież ci piłkarze nadal potrafią grać, a jednak nawet po krótkiej przerwie wracają do gry na niższych obrotach. Jak wiesz, że przygotowanie fizyczne jest gorsze, to też blokuje twoje umiejętności piłkarskie. Wiem, bo sam to czasem przeżywałem.

Vuković odniósł się do tych słów z rozbrajającą szczerością. – Jeżeli Robert nie zna odpowiedzi na to pytanie, to tym bardziej trudno nam na to pytanie odpowiedzieć – stwierdził Serb. Pewnie trochę żartobliwie, co nie zmienia faktu, że wydźwięk wypowiedzi jest kuriozalny.

Reklama

Rozkręcili się w październiku

Analogii pomiędzy obecną a poprzednią kampanią pucharową i startem zmagań ligowych można znaleźć sporo. Jest dość ciekawe, że w obu wypadkach Vuković z uporem godnym lepszej sprawy starał się ofensywę swojego zespołu koncentrować wokół rosłego napastnika. W 2019 roku był to Sandro Kulenović, obecnie – Tomas Pekhart. Oczywiście nie porównujemy klasy obu zawodników. Ten drugi to piłkarz stojący dwie półki wyżej. Naprawdę skuteczny w obrębie szesnastego metra. Ale czy gole Pekharta są naprawdę aż tyle warte, by dopasowywać do prostego stylu gry Czecha cały zespół? Pekhart nie urwie się obrońcy, nie zejdzie w boczny sektor boiska, nie przyspieszy gry błyskotliwą klepką, nie ruszy z kontrą. Ma mnóstwo naturalnych ograniczeń, podobnie jak wspomniany Kulenović. Chyba nie ma przypadku w tym, że “Wojskowi” za kadencji Vukovicia najlepszy futbol grali w na przełomie października i listopada ubiegłego roku.

Czyli wtedy, gdy na szpicy występowali Jarosław Niezgoda i Jose Kante.

Ciekawostka statystyczna. Legia z Pekhartem w wyjściowym składzie tylko raz pokonała rywala w lidze różnicą więcej niż dwóch bramek. Było to czerwcowe spotkanie z Arką Gdynia (5:1). Czech zresztą nie zapisał na swoim koncie w tym starciu ani gola, ani asysty. Jesienią 2019 roku takich pogromów w wykonaniu “Wojskowych” było zauważalnie więcej. Ofensywa hulała aż miło. W drugiej połowie przegranego starcia z Jagiellonią warszawska drużyna również wykreowała sobie mnóstwo okazji do zdobycia gola, nie można o tym zapominać, ale jednak grała w sposób jednowymiarowy, co ułatwiło białostoczanom dowiezienie prowadzenia.

Aleksandar Vuković

Rok temu Legia rozpędzała się dość długo, aż do połowy października i triumfu nad Lechem Poznań, po którym – jak to się mówi – ruszyła maszyna. Po jedenastu ligowych kolejkach “Wojskowi” plasowali się jednak zaledwie na ósmej pozycji w tabeli i mieli na koncie aż cztery porażki. Oczywiście stawka w Ekstraklasie była bardzo wyrównana, więc eksplozja formy podopiecznych Vukovicia w kolejnych tygodniach pozwoliła im dość szybko wspiąć się na szczyt. No ale europejskie puchary bezpowrotnie przepadły. Legia tylko w trzech eliminacyjnych spotkaniach znalazła w ogóle drogę do siatki rywala. 3:0 z Europą FC z Gibraltaru, 1:0 z fińskim KuPS i 2:0 z Atromitosem. Pozostałe rezultaty: 0:0 z Europą, 0:0 z KuPS, 0:0 z Atromitosem, 0:0 i 0:1 z Rangersami.

Na razie wygląda to wszystko podobnie, czyli – co tu kryć – dość nędznie. Nie najlepszy futbol i rezultaty dużo poniżej oczekiwań. Optymista powie: jeśli rozkręci się to wszystko tak, jak rok temu, to Legia może skończyć z dubletem. Pesymista sapnie, że po drodze po raz kolejny uciekną europejskie puchary, a przy trzydziestu kolejkach ligowych, i do mistrzostwa może zabraknąć.

W Ekstraklasie kalendarz jest jasny: pierwsza przerwa na kadrę to korekta błędów z okresu przygotowawczego. Druga to już często rozstawianie gilotyn. Kto jak kto – Vuković, który w Legii asystował Czerczesowowi, Hasiemu, Magierze, Jozakowi i Klafuriciowi, wie o tym najlepiej.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

30 komentarzy

Loading...