PSG przed meczem z Bayernem miało trzy wielkie atuty w rękawie. Neymar, Mbappe, Di Maria – in that order. Każdy z trójki ofensywnych piłkarzy mistrza Francji był w sztosie, nie da się tego ukryć. To dynamiczne ataki tej trójki zapewniły drużynie Thomasa Tuchela awans do finału Ligi Mistrzów. Tymczasem w decydującym momencie, gdy już paryżanie stanęli do walki o trofeum, galaktyczny tercet stał się tercetem co najwyżej egzotycznym. Zmarnowane okazje, frustracja, brak konkretów. Podsumowanie występu liderów jest odpowiedzią na to, dlaczego PSG ostatecznie nie sięgnęło po trofeum.
Neymar znów był Neymarem
Kolorowy ptak. Kapitalny technik, jeszcze lepszy drybler. To fakt, dla takich gości jak Neymar ogląda się futbol. Bez dwóch zdań można podziwiać to, co potrafi zrobić zarówno z piłką, jak i z rywalami. Ale znów okazało się, że jest to sztuka dla sztuki. Brazylijczyk w turnieju finałowym nie zdobył ani jednego gola. Owszem, zaliczył asysty, jednak to on miał być głównym aktorem widowiska. Być może brak trafienia na koncie łatwiej byłoby mu wybaczyć, gdyby nie fakt, że za każdym razem zaliczał kompromitujące wręcz wpadki.
- Atalanta, sam na sam z bramkarzem. Neymar strzela obok słupka
- RB Lipsk, tym razem bliżej szczęścia, ale wciąż – tylko słupek
- Bayern, znów kapitalna okazja, znów nic z tego. Tym razem górą bramkarz
Łącznie w trzech wspomnianych spotkaniach Neymar oddał 15 strzałów. Może być najczęściej faulowanym piłkarzem na boisku. Może zaliczać najwięcej dryblingów, czarować i nabierać wszystkich jak leci. Ale koniec końców przeważa jedna statystyka. 15-0. Radości z oglądania Neymara było wiele, ale w gablocie z PSG nie ma nic. No bo chyba nie liczymy mistrzostw Francji, prawda? Mając taką pakę, wygrywanie na krajowym rynku to po prostu konieczność. Parafrazując klasyk: news jest wtedy, gdy PSG przegra tytuł, a nie wtedy, gdy wszystkich w tabeli wyprzedzi.
Mbappe cieniem siebie z mundialu
Ale jeśli Neymar, który – to trzeba mu oddać – dwoił się i troił, żeby pociągnąć PSG do wygranej, zawiódł, to co powiedzieć o Kylianie Mbappe? Owszem, to wciąż młokos, 22 lata na karku, cała kariera przed nim. Ale pamiętajmy, że ten gość już dwa lata temu potrafił poprowadzić Francję do mistrzostwa świata. Dlatego dziś na jego barkach spoczywały podobne nadzieje. Zwłaszcza że nie byłoby PSG w finale, ba, nie byłoby paryżan nawet w półfinale, gdyby nie on i jego zmiana w meczu Atalantą.
A jednak dziś Mbappe był tak bezbarwny, jak tylko bezbarwny może być domniemamy lider zespołu. Garść statystyk.
- Zmarnowana “setka”
- 28 kontaktów z piłką
- 11 podań
- 5/10 wygranych pojedynków
- 8 strat
Niewidoczny, zagubiony, cień samego siebie. W finale bardziej niż jego gra w oczy rzucały się jego kolorowe buty. Najciekawsza akcja? Chyba ta, gdy wpadł w pole karne i ograł dwóch rywali, ale koniec końców i tak dał sobie wyłuskać piłkę. Mbappe padł wtedy na ziemię, jednak o rzucie karnym nie mogło być mowy. W porównaniu do sytuacji, w której powalony został Kingsley Coman, tu wątpliwości nie było nawet przez pół sekundy.
Być może Francuz będzie miał jeszcze wiele okazji do tego, żeby po puchar Ligi Mistrzów sięgnąć, ale ten mecz długo będzie się za nim ciągnął. Zwłaszcza że po drodze lubił sobie zakpić z innych, choćby ironicznym wpisem “farmers league” po wyeliminowaniu przez Lyon Manchesteru City. Cóż, dziś zakpić można co najwyżej z niego.
Di Maria zniknął z radarów
Najboleśniejsze dla francuskich kibiców jest chyba to, że Bayern w zasadzie nie zatuszował swoich braków. Przed meczem pisaliśmy o tym, że wysoko grająca defensywa będzie stwarzała duże niebezpieczeństwo dla ekipy z Bawarii. I rzeczywiście tak było – PSG wykorzystywało tę przestrzeń, jednak na końcu trafiało najwyżej w Manuela Neuera. Nie było też tak, że tercet Di Maria – Neymar – Mbappe został wyłączony z użytku jakimś sprytnym manewrem taktycznym. Przyklejonym plastrem. Nie, po prostu cała trójka mocno spuściła z tonu. Do omówienia został nam Argentyńczyk. Tyle że… W sumie nie ma co omawiać.
- Jeden, niecelny, strzał
- 8 celnych podań
- 0 udanych dośrodkowań
- 16 strat
Ricardo Centurion przebrał się za starszego kolegę i zabrał mu wieczór marzeń. Inaczej tej nagłej zapaści wyjaśnić się po prostu nie da.
***
Przyznamy się bez bicia – nie zakładaliśmy, że cała trójka liderów PSG aż tak nas rozczaruje. Zresztą – chyba nikt nie zakładał. Powiedzmy to sobie wprost: z taką dyspozycją ofensywy paryżanie nie mogli nawet łudzić się, że pokonają Bayern. Można się zżymać na Roberta Lewandowskiego, że gola nie zdobył. Ale Polak przynajmniej trafił w ten słupek, raz zmusił do trudnej interwencji Keylora Navasa, ciągle był pod grą, wygrał więcej pojedynków niż każdy z wymienionych wyżej piłkarzy PSG. I wszystko to, w mniejszej lub większej części, złożyło się na końcowy obrazek, w którym Polak wznosi w górę trofeum za zwycięstwo. Zresztą: przecież to Polak zaabsorbował uwagę obrońcy, gdy Coman trafiał do siatki.
Czy któraś z gwiazd PSG zdołała zrobić chociaż tyle? To pytanie retoryczne.
Fot. Newspix