Chcielibyśmy żyć tak beztrosko, jak Michał Jakóbowski. To dopiero jego pierwszy mecz w podstawowym składzie w Ekstraklasie (wcześniej miał trzy epizody z ławki w Lechu), a już go polubiliśmy. Ligowy anarchista. Człowiek, który ma w dupie przepisy. Facet, którego złapiesz za rękę przy przewinieniu, a on ci powie, że to nie jego ręka.
Michał Jakóbowski – zapamiętajcie to nazwisko. Nasz idol!
Trzeba mieć naprawdę piękny umysł, żeby dostać W JEDNYM MECZU dwie żółte kartki ZA SYMULOWANIE. Michale, jak się to robi? Jak się żyje w tak beztroski sposób? To, co odwalił Jakóbowski w meczu z Lechią, to coś absolutnie pięknego. PE-REŁ-KA.
Przeżyjmy to jeszcze raz.
18. minuta, Jakóbowski w starciu z Nalepą. Widzi, że nie ma szans na dojście do piłki, więc wkłada nogę między nogi obrońcy i wykłada się na murawie. Wszystko na oczach Marciniaka, ten nie ma wątpliwości – panie kolego, żółta kartka.
No i sytuacja powtarza się w 81. minucie. Warta przegrywa, Jakóbowski stwierdza – wywalczę karnego! A co! Obrońca wystawił nogę, wykorzystam to! A że do niczego w polu karnym nie doszło? Nieważne! Dlaczego by się nie wyłożyć?!
Ale najlepsze było to zdziwienie Jakóbowskiego. Zachowanie mówiące „panie sędzio, to nie ja!”. Rozkładał ręce, ewidentnie nie rozumiał, jakim cudem wylatuje właśnie z boiska.
Coś pięknego. Przecież to tak, jakby babka wzięła cię na przyrce do tablicy, nic byś nie umiał, ale nauczycielka zlitowałaby się nad tobą, postawiła bańkę ołówkiem i powiedziała, że za tydzień masz się wszystkiego nauczyć. A ty znowu byś nic nie umiał. To tak, jakby ukraść cukierka ze sklepu, zostać przyłapanym, przeprosić, unikając dzięki temu interwencji policji, a nazajutrz znów zrobić to samo. Jakby dostać mandat za jazdę bez pasów, odjechać i znów nie zapiąć pasów.
Michale, musimy ustalić pewne fakty. To jest Ekstraklasa. W Ekstraklasie jest SYSTEM VAR. Nawet, jeśli sędzia Marciniak nabrałby się na to niskich lotów kino, to przecież odwinąłby sobie tę sytuację, cofnąłby decyzję o karnym, a tobie tak czy siak pokazałby żółtą kartkę. Na co ty liczyłeś? Co ty, serio myślałeś, że się uda? Że można spróbować dwa razy nabrać w polu karnym najlepszego polskiego arbitra i dokończyć mecz? Masz tak krótką pamięć, że zapomniałeś o żółtej kartce, którą masz już na koncie czy raczej jesteś tak naiwny?
Brawa dla sędziego Marciniaka, że nie miał litości nad Jakóbowskim. Michale, to już nie pierwsza liga, warto sobie wziąć to do serca. Obyś nauczył się na swoich błędach. A za dzisiejszy teatrzyk serdecznie dziękujemy, ubawiliśmy się setnie.
Fot. newspix.pl