Reklama

Pestka: „Nie schodzić z drogi normalności”

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

22 sierpnia 2020, 09:30 • 8 min czytania 5 komentarzy

Dlaczego jest stworzony do wielkich meczów? Czy ma problem z mobilizacją na spotkania ze słabszymi rywalami? Jak ważna jest dla niego praca z trenerem mentalnym? Ile meczów Ekstraklasy ogląda tygodniowo? Czy potrzebuje odcięcia od futbolu? Jaką ocenę wystawiłby sobie za poprzedni sezon? Jak reaguje na krytykę i spekulacje na temat swojego wyjazdu do Włoch? Kto w Cracovii imponuje mu mentalnie? Czy młody piłkarz musi być świadomy i czy ekstraklasowicze są samoświadomi? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiedział lewy obrońca Cracovii, Kamil Pestka. Zapraszamy. 

Pestka: „Nie schodzić z drogi normalności”

***

Ma dla ciebie znaczenie przeciw komu przychodzi ci grać?

Domyślam się, skąd pytanie, ale serio, nie ma to większego znaczenia.

Ale w dzisiejszych czasach to norma, że każdego przeciwnika rozkłada się na czynniki pierwsze.

W reprezentacji U-21, u trenera Michniewicza, dosyć szczegółowo analizowałem praktycznie każdego skrzydłowego, na którego przychodziło mi grać i faktycznie mi się to przydawało, ale w Ekstraklasie nie czuję takiej potrzeby. Znam ich, oglądam ich na co dzień, nie muszę uczyć się ich gry od zera. W kadrze jest zupełnie inaczej – występuje się z przeróżnymi rywalami, często się ich nie zna, najwyżej ze słyszenia, trzeba się dokształcić.

Zrozumiałe.

Oglądam dużo Ekstraklasy. Cały czas mi się ci zawodnicy przewijają, kojarzę ich, wiem, czego się mogę po nich spodziewać. Ale też, żeby nie było, przed każdym spotkaniem dokładam sobie dodatkowe informacje, uszczegóławiam, która noga lepsza, czy woli rozpędzić się po skrzydle, czy zejść do środka, takie klasyczne informacje.

Reklama

Zaskoczył cię ktoś w Ekstraklasie w ostatnim półroczu?

Nikt mnie nie zaszokował, ale na pewno ciężko grało się na Pawła Wszołka. Chyba tylko jego mógłbym wskazać.

Kiedyś wspominałeś jeszcze o Macieju Makuszewskim.

Ale to wcześniej. Nie jest łatwo go zatrzymać – tak jak i Wszołka. W meczu z Legią w Warszawie solidnie napsuł mi krwi.

Sprawia ci problem jakiś konkretny profil skrzydłowego?

Oj, wiem, jaki profil skrzydłowego sprawia mi problem, ale byłbym niemądry, gdybym to zdradził!

Nie chcesz podpowiadać rywalom.

Pół-żartem, pół-serio, ale już wiedzieliby, jak na mnie grać.

Ale nie da się nie zauważyć zależności, że lepiej grasz w meczach o większym natężeniu swojej wagi i istotności. Michał Pazdan powiedział kiedyś, że to całkowicie naturalne, iż na większych meczach łatwiej się skupić i skoncentrować, a przy tych mniejszych często pojawia się problem i syndrom rutyny.

Nie powiem nic odkrywczego: sztuką jest w każdym meczu zagrać tak, jakby to był mecz o dużą stawkę.

Reklama
Najlepiej grałeś w barażu do Mistrzostw Europy U-21, na samym Euro U-21 i finale Pucharu Polski. Znamienne.

Jestem stworzony do wielkich meczów!

Ładnie powiedziane.

Może coś być w tym, że człowiekowi samoistnie łatwiej skupić się na większych meczach. I z jednej strony to jest fajne, że potrafisz odnaleźć się, kiedy stawka jest wyższa, ale z drugiej strony trzeba być pokornym. O twojej wartości świadczy to, jak grasz zawsze, a nie w pojedynczych spotkaniach, nawet jeśli są bardzo prestiżowe.

Finał Pucharu Polski z Lechią był twoim najlepszym meczem w poprzednim sezonie?

Na pewno. Wcześniej grałem niezłe mecze, strzelałem z Lechem, strzelałem z Rakowem, ale finał Pucharu Polski był najlepszy.

Tym bardziej, że lipiec i sierpień 2019 roku były dla ciebie słabe.

Po Euro celowałem w pełen sezon rozegrany na wysokim i regularnym poziomie. Chciałem grać wszystkie mecze, chciałem grać dobrze, a nie zaczęło się najlepiej. Na początku nic nie szło po mojej myśli, ale nie decydował czynnik piłkarski – byłem zmęczony, wypompowany po Euro, potrzebowałem tego urlopu. Potem wszystko poukładałem sobie w głowie i wszedłem na wysoki poziom.

Przyczyniła się do tego praca z trenerem mentalnym?

Zacząłem pracować z nim po urlopowej przerwie w lecie 2019 roku. To był dobry krok. Chwyciło, wkręciłem się, dalej w to idę.

Celem jest czyszczenie głowy tylko na boisku czy też poza nim?

Głównie skupialiśmy się na tym, żeby zmienić moje myślenie, bo wiele było tam do poprawy. Chciałem popracować nad rzeczami czysto sportowymi, ale pozaboiskowymi – generalnie kwestią nastawienia mentalnego. Wszystko ze sobą się łączyło. Potrzebowałem tego. Z czasem zacząłem dochodzić do wniosku, że spore rezerwy miałem w głowie, a to ona jest kluczem w sporcie. Można mieć umiejętności, ale jeśli głowa do nich nie dorasta, nie dostaje, to niewiele z tego wynika. Większość sukcesu jest w twoim mózgu. Poświęciłem temu trochę czasu i to zadziałało.

Ale o sodówkę nie chodziło.

Słyszałem już parę pytań o sodówkę i nie mam pojęcia, skąd to się mogło wziąć, bo kompletnie nigdy mi woda sodowa do głowy nie uderzyła. To wprost przeciwne do mojego charakteru. Mam nadzieję, że nigdy nie zboczę z tej ścieżki normalności.

Podziwiasz w szatni Cracovii czyjeś podejście do kwestii mentalności?

Podziwiam to byłoby za duże słowo.

Skrót myślowy.

Nie ma nikogo wybitnego w tej kwestii. Ciężko mi też stwierdzić, bo nie siedzę w niczyjej głowie, a wyobrażam sobie sytuację, że ktoś jest mocny mentalnie, a niekoniecznie to widać. Tak naprawdę to bardzo płynna, często niezauważalna kwestia – nie trzeba grać kozaka, żeby być mocnym mentalnie. Można być zwykłym człowiekiem, niewyróżniającym się, niepokazującym swojej mocy, a przy tym być absolutnym wzorem w kwestiach mentalnych. Ale, jeśli miałbym wskazać kogoś, kto imponuje mi swoim mentalnym podejściem, to byłby to Mateusz Wdowiak.

Młodzi polscy piłkarze faktycznie są bardzo samoświadomi?

Takie czasy. Świadomość właściwie każdego piłkarza jest bardzo duża. Każdy prze na sukces, a młodzi wiedzą, że ten jeden procent przewagi może zrobić różnicę – im więcej wiesz, im jesteś mądrzejszy, im bardziej się przykładasz, tym masz większe szanse powodzenia. Prosta sprawa. Weźmy taką kadrę U-21 – gdzie nie spojrzeć, to wszyscy są bardzo samoświadomi. Inna sprawa, że to nic dziwnego, bo jak już ktoś znajduje się na takim poziomie, to jasne jest, że nie znalazł się tam drogą na skróty. I ja tak samo. Dzięki konsekwencji w rozwijaniu swojej świadomości jestem tu, gdzie jestem. Kurczę, tak naprawdę ciężko na tym poziomie znaleźć piłkarza, który nie jest świadomy. Przynajmniej
w środowisku, w którym się obracam.

Środowisko młodzieżowej reprezentacji różni się od środowiska ekstraklasowego?

Samoświadomością?

Tak.

Ciężki temat. Nie siedzę w niczyjej głowie. Nie wiem, co kto robi po treningu, czym kto zajmuje się w domu. Jest tak jak wszędzie – są bardziej profesjonalni i są mniej profesjonalni, ale dalej wszyscy są profesjonalni. Swoją drogą, myślę, że ciężko byłoby utrzymać się w Ekstraklasie, jeśli tego by brakowało.

Mówiłeś, że często oglądasz Ekstraklasę. Wytłumacz: hobby czy część pracy? Drugą opcję łatwiej byłoby zrozumieć. 

Oglądam, bo po prostu lubię oglądać Ekstraklasę. Najprostsze wytłumaczenie. Nie robię tego dla analizy, z przymusu – lubię to. Nie powiem, że śledzę każdy mecz od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty, ale jeśli mam czas, wolny domowy wieczór, to włączę sobie mecz polskiej ligi. Forma relaksu. Częściej trafiam na wieczorne spotkania – te z 17:30 i 20:00. Te z 15:30 czasami lecą w tle.

Czyli się nie odcinasz. Nie kusi cię, żeby wrócić do domu, odpalić film na Netflixie i nie myśleć o piłce?

Nie mam takiej potrzeby, nie dusi mnie piłka, ale też mam czas, kiedy odpoczywam od futbolu. Trzeba umieć znaleźć balans. Nie można cały czas żyć piłką. Co za dużo, to niezdrowo – jaka by to nie była pasja, musi mieć pewne granice, żeby dało się zachować świeżość. Właściwie to chodzi o to, żeby nie myśleć cały czas o swojej codzienności, bo dla mnie odpalenie sobie meczu i oglądanie go na luzie w telewizji, też jest formą przyjemnego oderwania i relaksu.

Michała Probierza denerwuje krytyka Ekstraklasy. Mówi, że gdyby zrobić kompilację wpadek z każdej ligi świata, to uzbierałby się z tego solidny materiał, a w Polsce zbyt krytycznie podchodzimy do rozgrywek Ekstraklasy. Ciebie też to irytuje?

Kompletnie się tym nie przejmuje, nie analizuję tego, nie żyję tym. Nieprzejmowanie się głosami z zewnątrz, odcięcie się od nich, było jednym z ważniejszych elementów procesu czyszczenia mojej głowy. Co do pytania, to kurde, zgadzam się z Michałem Probierzem z tym, że z każdej ligi można wyciąć same wpadki i mówić, że ta liga jest kompletnie beznadziejna. Pewnie nawet z Ligi Mistrzów. Taka jest piłka nożna. Nikt nie jest bezbłędny. Wiadomo, na wyższym poziomie jakość jest inna, dużo wyższa, ale też może trochę zbyt krytycznie podchodzi się do każdej wpadki w Ekstraklasie. Czy mnie to denerwuje? Nie, nauczyłem się tym nie przejmować.

Tak wiele problemów sprawiało ci przyjmowanie krytyki?

Skłamałbym, gdybym powiedział, że tak, ale negatywne opinie we mnie siedziały. Nie jakoś bardzo, nie jakoś destrukcyjnie, a jednak, więc uznałem, że trzeba nad tym popracować. Nauczyłem się oddzielać krytykę dla krytyki od krytyki konstruktywnej – pierwszą wyrzucać z głowy, a drugą przyjmować do serca.

Koniec końców wszystko widać na boisku. Zostajesz w Polsce?

Jestem w Krakowie.

Dyplomacja.

Na ten moment mam ważny kontrakt z Cracovią.

Temat transferu do Włoch cię męczy?

Nie lubię spekulacji. Wolę konkrety.

W pewnym momencie wydawało się, że już możesz uczyć się na pamięć biografii Silvio Berlusconiego, bo temat Monzy był realnie grzany, teraz mówi się o Crotone.

Nauczyłem się tak żyć w piłce, że jeśli nie masz czegoś pewnego, to lepiej w ogóle o tym nie mówić. Jak się coś wydarzy, to się wydarzy. Jestem na dobrej drodze i nie chciałbym, żeby spekulacje zaprzątały mi głowę.

Jakbyś miał postawić sobie notę za poprzedni sezon, to ile by to było?

Siedem.

Bez Pucharu Polski, rozumiem, że sześć.

Nie, siedem.

Cracovię można uznać za jednego z największych przegranych minionego sezonu?

Absolutnie nie. Zdobyliśmy Puchar Polski, zakwalifikowaliśmy się do europejskich pucharów, ciężko mówić, żebyśmy byli jakimiś przegranymi tego sezonu. Ok, Ekstraklasa nie poszła po naszej myśli, ale o żadnym dramacie i klęsce mówić nie można.

Pewnie mogliście się już zmierzyć na treningach, więc spytam – Marcos Alvarez robi wrażenie?

Widać po nim dużą piłkarską jakość. Ma klasę. Przynajmniej tyle widać po samych treningach. I tak wszystko zweryfikuje życie, mecze i liga. Jak każdego.

Cel na przyszły sezon?

Nie zmienia się. Grać wszystko, wygrywać wszystko, rozwijać się.

ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK

Fot. Newspix/Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

5 komentarzy

Loading...