Piłka nożna? Wszystkie ligi zdążyły zakończyć sezon, a niektóre, na czele z naszą Ekstraklasą, rozpoczęły już nowy. Koszykówka? Play-offy w NBA trwają w najlepsze. Lekkoatletyka? Codziennie odbywają się kolejne mityngi. Możemy dalej wymieniać, ale fakt jest taki, że sporo dyscyplin w lepszy lub gorszy sposób poradziło, tudzież oswoiło się z pandemią. Tymczasem najważniejszy męski cykl tenisowych zmagań – ATP Tour – ze snu wybudził się dopiero dzisiaj, za sprawą turnieju Western & Southern Open. Już niedługo ruszy też wielkoszlemowe granie, choć wielu zawodników i wiele zawodniczek start w US Open zdecydowało się odpuścić.
ATP Tour był nieobecny przez długie 174 dni, a dokładnie od 1 marca, kiedy odwołano BNP Paribas Open. To jednak nie znaczy, że w czasie posuchy na kortach nic ciekawego w tenisowym świecie się nie działo. Sporo zamieszania narobił choćby Novak Djoković. Serb niby wspomagał walkę z pandemią, bo wpłacał pieniądze na rzecz różnych inicjatyw, ale podkreślał, że samemu nie chciałby poddać się szczepieniu. A w czerwcu zainicjował przeprowadzenie cyklu turniejów “Adria Tour”, podczas których zapomniano o jakichkolwiek restrykcjach. Tenisiści grali jakby nigdy nic, a ich zmagania z wysokości trybun obserwowali kibice.
Skończyło się to tak, jak można było się spodziewać. Najpierw pozytywny wynik testu na COVID-19 otrzymał Grigor Dimitrow, a potem kolejni zawodnicy, którzy wzięli udział w zawodach. Byli to m.in. Viktor Troicki, Borna Corić i sam Djoković. Adria Tour oczywiście zatrzymano i nikt już nie myślał o przeprowadzaniu kolejnych większych tenisowych rozgrywek. Miały zaś miejsce nieliczne turnieje pokazowe. W nich chętnie grał na przykład Dominic Thiem, który w okresie, gdy ATP Tour było zawieszone, zdołał rozegrać… 28 meczów.
Kilka razy oglądaliśmy w akcji też Huberta Hurkacza. Polak pojawił się chociażby na lipcowych mistrzostwach Polski, które miały doprawdy doborową obsadę. Doznał tam jednak niespodziewanej porażki z rąk 17-letniego Maksa Kaśnikowskiego. Triumf w singlu zaliczył wobec tego rozstawiony z numerem trzecim Kacper Żuk.
Wielkie granie bez wielkich gwiazd
Znacznie wcześniej, bo na początku kwietnia dowiedzieliśmy się, że w 2020 roku nie odbędzie się Wimbledon. W tej sytuacji w kalendarzu pozostały już tylko dwa wielkoszlemowe turnieje: Roland Garros oraz US Open. Oba zostały przełożone na nowy termin. Nowojorski turniej wystartuje już 31 sierpnia, natomiast Roland Garros jest zaplanowany na przełom września oraz października. Wiemy już jednak, że w pierwszej z tych imprezy nie zagra między innymi Rafael Nadal, który obawia się paraliżującej Stany Zjednoczone pandemii.
Z racji, że Roger Federer, ze względu na kontuzję, wróci do gry dopiero w przyszłym roku, przed wielką szansą stanie Djoković, mający ambicję na prześcignięcie Szwajcara (oraz Hiszpana) w liczbie zdobytych trofeów wielkoszlemowych. W Nowym Jorku ma szansę się do tego zbliżyć. Nieobecność dwójki gwiazd może podziałać mobilizująco również na innych, marzących o zdobyciu takiego tytułu, zawodników. A przynajmniej tych, którzy zdecydują się do Stanów przylecieć, bo oprócz Nadala z udziału zrezygnowali też m.in. Stan Wawrinka, Nick Kyrgios czy Gael Monflis (a u kobiet Simona Halep, Ashleigh Barty oraz Bianca Andreescu, czyli kolejno: jedynka rankingu WTA, dwójka i obrończyni tytułu!).
Zanim jednak nadejdą emocje związane z US Open, w Nowym Jorku zostanie rozegrany wspomniany turniej Western & Southern Open (zwykle odbywający się w Cincinnati). Zmagania wystartowały dzisiaj i potrwają do 28 sierpnia. Już jutro zobaczymy na kortach – w ramach gry singlowej – Huberta Hurkacza, Magdę Linette oraz Igę Świątek. Polacy akurat występu w US Open nie porzucili, więc będą mieli idealną okazję do sprawdzenia swojej dyspozycji przed najważniejszym tenisowym turniejem od styczniowego Australian Open.
Jakie ciekawe wątki możemy jeszcze znaleźć? Przede wszystkim warto wspomnieć o powrocie Andy’ego Murraya. Brytyjczyk z powodu odnawiających się problemów z biodrem był nieobecny na Australian Open, a następnie grę w marcowych zawodach w Miami (kiedy zamierzał ponownie wyjść na kort) uniemożliwiła mu pandemia. Z tego powodu turniej w Nowym Jorku jest jego pierwszym w 2020 roku.
Zobaczymy, w jakiej formie będzie dwukrotny mistrz olimpijski, zobaczymy, w jakiej formie będzie reszta tenisowej czołówki. Bo bądźmy szczerzy – po upływie niemal pół roku wszystko jest jedną wielką niewiadomą.
Fot. Newspix.pl