Reklama

Potężny Lukaku kontra magik Banega. Ciężko o lepszy finał Ligi Europy

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

21 sierpnia 2020, 11:20 • 6 min czytania 7 komentarzy

Inter Mediolan? Trzy zwycięstwa, jeden finał. Sevilla? Pięć wygranych pucharów. Jedno jest pewne – w finale Ligi Europy ciężko byłoby zestawić ze sobą dwa kluby, które znaczyły w tych rozgrywkach więcej. Ciężko było też o finał ciekawszy, bo trzeba przyznać, że tak Hiszpanie, jak i Włosi, robią w tym sezonie dobrą robotę. Ale niestety dla nich, ktoś będzie musiał poznać dziś smak porażki. Być może dosłownie, bo ekipa z Andaluzji dotychczas miała stuprocentową skuteczność finałowych spotkań.

Potężny Lukaku kontra magik Banega. Ciężko o lepszy finał Ligi Europy

Sevilla to zresztą jeden z współtwórców dominacji angielsko-hiszpańskiej w Lidze Europy. Ta trwa już blisko dekadę, a w międzyczasie próbowało ją powstrzymać kilka nacji:

  • Portugalczycy (dwukrotnie Benfica)
  • Ukraińcy (Dnipro)
  • Holendrzy (Ajax)
  • oraz Francuzi (Marsylia)

Wszyscy bezskutecznie. Włosi spróbują po raz pierwszy i… może im się udać. Bo Inter w tym sezonie ma paczkę, po której można sporo oczekiwać.

Inter, czyli królowie lat 90.

Przede wszystkim Inter to obrońca włoskiej dumy na europejskich salonach. Kto sięgnął po międzynarodowe trofeum jako ostatni? Nerazzurri, którzy wygrali Ligę Mistrzów dekadę temu. Od tej pory Italia cierpi na posuchę. A przecież Inter to też jeden z ostatnich zdobywców Pucharu UEFA. 1998 rok, mediolańczycy grali z Lazio. W barwach Interu rzecz jasna wielki Ronaldo, który zagrał mecz życia. Co prawda bramkę strzelił „tylko” jedną, ale poniższe wideo mówi wiele…

Reklama

… a jeszcze więcej niech mówi fakt, że po latach „StatsBomb” wyliczając xGoals i inne statystyki z tego meczu, stwierdził, że xGChain Brazylijczyka, czyli udział przy wszystkich akcjach, z których zlicza się xG, to 1.71. Co w tym niezwykłego? xGoals Interu z tego meczu to 2.16. Ronaldo był składową praktycznie każdej sytuacji, która mogła przynieść lub przyniosła Nerazzurrim gola. – Był jak jednorożec, kompletny napastnik, pionier wśród zwinnych i szybkich graczy na tej pozycji. Jego występ w finale był fantastyczny, a najlepsze jest to, że być może nie był nawet najlepszym jego występem w tej edycji Pucharu UEFA, biorąc pod uwagę równie świetny półfinał przeciwko Spartakowi – piszą o Fenomeno analitycy tego znanego portalu.

Inter wygrał wtedy jeden z ostatnich pucharów dla Włoch (rok później triumfowała Parma), co kosztowało fryzurę trenera, Luigiego Simoniego, który został zgolony na łyso. Ale ekipa z Lombardii była do zwycięstw przyzwyczajona. W latach 90-tych mieliśmy także:

  • Sukces „niemieckiego” Interu Trapattoniego z Matthausem, Klinsmannem i Brehme w składzie (90/91)
  • Wygraną Interu zbudowanego wokół Dennisa Bergkampa (93/94)
  • Porażkę w finale Interu Zamorano i Zanettiego (96/97)

Aż ciężko uwierzyć, biorąc pod uwagę nazwiska, które wyliczyliśmy, że Inter wówczas szalał tylko w Pucharze UEFA, a nie w Lidze Mistrzów.

Sevilla, czyli potęga Monchiego

A Sevilla? Jej lata chwały są nieco świeższe. W końcu jeszcze cztery lata temu po finale w Bazylei pisaliśmy: Jak co sezon… Sevilla wygrywa Ligę Europy. Trzy wygrane z rzędu to największa duma Andaluzyjczyków. Zresztą nie tylko ich, bo parę osób te sukcesy wyniosły na piedestał. Unai Emery? Zwyciężone finały dały mu posadę w PSG, a potem w Arsenalu. Monchi? Został owiany sławą najlepszego dyrektora sportowego świata. Co prawda potem zweryfikowała to Roma, ale był moment, gdy geniusz Monchiego był niepodważalny. Zresztą ciężko się temu dziwić.

  • Po wygranej w 2014 roku klub stracił Rakiticia, Fazio czy Moreno
  • Po wygranej w 2014 roku klub stracił Bakkę, Vidala czy Mbię

A za każdym razem udało się zbudować równie silny, albo może nawet silniejszy skład, nie wydając przy tym fortuny. – Czego dokonał? Wszystkiego. W Hiszpanii nazywają go „magiem”, Four Four Two pisze, że wśród dyrektorów sportowych jest Messim, a kandydat na prezydenta Barcelony zamierza oprzeć kampanię na zatrudnieniu tego człowieka. Czym zajmuje się sam zainteresowany? Wstaje o siódmej, wsiada do londyńskiego metra, śniadanie je po drodze i jedzie do szkoły na sześciogodzinny kurs angielskiego. Ramon Rodriguez Verdejo. Monchi. Facet, który wywrócił do góry nogami rynek transferowy – tak pisaliśmy o nim, gdy odchodził do Romy.

Wspominamy o tym nie bez powodu. Dla dyrektora sportowego, który w końcu wrócił do Sevilli, dzisiejszy finał będzie wyjątkowy. Włosi zaleźli mu za skórę tak mocno, tak bardzo poszarpali jego dobre imię, że każda okazja, by dać im pstryczek w nos, będzie kapitalna. A jaka okazja będzie lepsza niż ogranie przez budowaną bez wielkich nazwisk ekipę z Andaluzji Interu, który jest w stanie w rok ściągnąć Lukaku, Sancheza i Eriksena, a na dodatek zatrzymać także Lautaro Martineza?

Reklama

Zespół drugiej szansy

W tym momencie sprawnie przeskakujemy do rzeczywistości. Zerkamy na listę najlepszych piłkarzy Sevilli w tym sezonie. Czołowy strzelec? Lucas Ocampos, gość, który odbił się od Serie A. Najlepszy asystent? Ever Banega, w pewnym sensie zmarnowany talent, ale też gość, który ma sporo do udowodnienia Interowi. Do tego banda gości, dla których Sevillla to klub drugiej szansy. Sergio Reguilon i Munir El Haddadi odbili się od Realu i Barcelony. Suso był w Milanie czołową postacią, ale jednak nie miał okazji, żeby cokolwiek z tym klubem osiągnąć. Tomas Vaclik tuż przed 30-stką wydostał się z lig drugiej kategorii w Europie. Fernando był spisywany na straty, gdy odchodził z Manchesteru City do Galatasaray. Luuk de Jong? Sześć lat temu wracał do Holandii, bo europejskiej piłki nie podbił. Rok temu Sevilla coś w nim zobaczyła, dziś może zdobyć pierwsze poważne trofeum w karierze.

Jasne, w drużynie Julena Lopeteguiego znajdziemy i nieco bardziej syte wilki, jak Jesus Navas, czy młode talenty, jak Jules Kounde. Ale przecież nawet on, sam Lopetegui, to gość, który ma światu sporo do udowodnienia. Którego kariera znalazła się na zakręcie. Tak, Sevilla to zdecydowanie zespół drugiej szansy. Ale też zespół, którego trzeba traktować, jak najgroźniejszego rywala. W drodze do finału odpalili:

Czegoś takiego nie da się zrobić, jadąc na samej ambicji.

Ogromna siła rażenia

Inter? Tak jak już wspomnieliśmy, jest w stanie w rok zainwestować w budowę drużyny ponad 200 milionów i dorzucić do tego bajeczny kontrakt dla Antonio Conte. Ciężko wyrokować, czy dla Nerazzurich był to sezon jednoznacznie udany. Tak, to prawda – jako ostatni przedstawiciel Italii mają szansę na jakiekolwiek trofeum. Ale przecież był też łomot w Lidze Mistrzów, gdzie drogę do awansu przyblokowała im zawsze groźna Slavia Praga. Była także porażka w Coppa Italia, gdzie tuż przed finałem zadrwiło z nich Napoli. I w końcu – nie udało się spełnić snu o Scudetto, a nawet wicemistrzostwo wisiało na włosku. Mimo możliwego happy endu – sporo perturbacji. I nie ma co się oszukiwać, jeśli happy endu nie będzie, to Inter zostanie Adasiem Miauczyńskim.

Tylko czy po Interze można w ogóle spodziewać się czegoś innego niż wygranej? Ofensywa ekipy z Lombardii robi ogromne wrażenie. Spójrzcie sami:

Łącznie ten tercet strzelił 58 goli, do których dorzucił 23 asysty. Sam Lukaku jest wychwalany pod niebiosa – 33 trafienia Belga to wynik zbliżony do tego, co w 1998 roku wykręcił Ronaldo. Brazylijczyk zanotował wówczas 34 gole, ostatniego strzelając w finale Pucharu UEFA. Cóż, analogia nasuwa się sama.

Jeśli ktoś powie, że Inter przypomina dziś ekipę, która w latach 90. trzęsła Pucharem UEFA, to ciężko będzie się nie zgodzić. Przecież my nawet nie musieliśmy przechodzić do przeglądu drugiej linii, w której znajdziemy Eriksena, Brozovicia, Sensiego czy Barellę, żeby dać dowód na siłę włoskiej bandy. Conte i spółka zdecydowanie robią wrażenie.

***

Jaki będzie rezultat starcia tych dwóch, całkiem różnych światów? Nie powinniśmy się zawieść. Co prawda niektórzy twierdzą, że lepiej „sprzedałby się” finał, w którym Inter podejmowałby Manchester United, jednak my nie zamierzamy marudzić. Tak czy siak, czeka nas mecz godny przynajmniej półfinału Ligi Mistrzów. I jak często traktujemy Ligę Europy z przymrużeniem oka, tak nie będziemy was kitować – w końcowym etapie oglądanie tych rozgrywek to była czysta przyjemność.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

7 komentarzy

Loading...