Reklama

PSG = Pressować, Strzelać, Gnieść. Pierwszy finał paryżan w historii! 

redakcja

Autor:redakcja

18 sierpnia 2020, 23:16 • 5 min czytania 16 komentarzy

„Czerwone Byki” zamieniły się dziś w posiniałe cielaczki. Oglądaliśmy wysoki, intensywny pressing, owszem, ale głównie po stronie PSG. Była ofensywna piłka, ale tylko w wykonaniu paryżan. Kompaktowa, perfekcyjnie przygotowana drużyna Nagelsmanna zmieniła się dziś w zbieraninę gości, którzy nie wiedzą co, nie wiedzą jak. Nie mają ani pomysłu, ani jakości.

PSG = Pressować, Strzelać, Gnieść. Pierwszy finał paryżan w historii! 

Czy powinno nas to dziwić? Nieszczególnie. Ujmijmy to tak – jeśli dziś drużyna z Lipska usiądzie w hotelu przy kolacji i otworzy trunki, będzie mogła spożyć je z poczuciem świetnie wykonanej roboty. PSG to jednak nie ta liga. Artyści spotkali się z rzemieślnikami. Perfekcyjnymi rzemieślnikami, ale jednak tylko rzemieślnikami. Dla RB półfinał to oczywiście historyczny wynik, ale w przypadku tego klubu akurat niewiele to znaczy.

Ale dla PSG, które także napisało historię, już tak. Paryżanie po raz pierwszy meldują się w finale Ligi Mistrzów. Akurat w tak szalonym sezonie, w którym musieli przerwać granie i – w przeciwieństwie do innych – robić wszystko, by nie zardzewieć bez rytmu meczowego. Co więcej, akurat w też w sezonie, w którym „L’Equipe” zrezygnowało z przyznawania Złotej Piłki. Czujemy, że dziś we francuskiej redakcji znajdzie się kilku kręcących nosem i wypominających, że skoro PSG trafiło do finału, miałoby mocnych kandydatów do podium plebiscytu.

Jakbyście chcieli wycofywać się ze swojej decyzji, jesteśmy za!

Pressować

Ale o Złotej Piłce przyjdzie jeszcze czas napisać. PSG było dziś ekipą znacznie, znacznie lepszą. Jakby z innej ligi. Ekipą, która przyjechała po swoje i ani przez moment nie dała przeciwnikowi nawet chwili, by pomyślał, że coś może tu ugrać. Już pierwszy kwadrans przyniósł trzy bramkowe sytuacje:

Reklama
  • najpierw Mbappe idealnie puścił sam na sam Neymara w sytuacji, gdy mało kto się tego spodziewał, Neymar dziubnął piłkę obok bramkarza, trafił w słupek,
  • Gulacsi tak pokracznie wybił piłkę, że ta trafiła w Neymara, a potem Mbappe, który miał przy sobie pustą bramkę. Co poszło nie tak? Ano to, że Węgier trafił rywala w rękę, a wiadomo, że każda, nawet najbardziej przypadkowa ręka w ofensywie to przewinienie,
  • wrzutka po rzucie wolnym, Marquinhos wyprzedza przysypiającą linię obrony. Podanie Di Marii było tak dobre, że Brazylijczyk bez problemu dopełnia formalności.

Pierwszy kwadrans, gol i dwa bardzo poważne ostrzeżenia. Już wtedy można było stawiać grube baksy na to, że PSG nie wypuści tego z rąk. I faktycznie tak było. Pierwsza połowa to koncert paryżan. Chwilę po bramce, Mbappe wyszedł sam na sam. Nie wykorzystał sytuacji, ale też był na minimalnym spalonym. Z wolnego próbował zaskoczyć Neymar. Zaskoczyć to w tej sytuacji idealne słowo – wolny był tuż przy linii autowej, do bramki pewnie z 40 metrów, Brazylijczyk zobaczył odsłonięty krótki słupek i spróbował to wykorzystać. Gulacsi zerwał się do naprawienia błędu, uratował go słupek.

Strzelać

Ratunku nie było kilka minut później, gdy Gulacsi próbował wyprowadzić piłkę nogą, ale zrobił to wprost pod nogi Paredesa. Przypomniały nam się wtedy najśmieszniejsze próby rozpoczęcia akcji ŁKS-u z sezonu 19/20, nawet zresztą barwy się zgadzały. Po „podaniu” Węgra sprawy potoczyły się jak w filmie akcji – ciach, podanie do Neymara, ten błyskawicznie zgrywa do Di Marii, który pyta na szybko bramkarza, w który róg ma oddać strzał, a potem dokonuje formalności. Ta bramka to wypisz-wymaluj dzisiejsze RB Lipsk. Problemy z wyjściem z własnej połowy. Głupie straty w niebezpiecznych sektorach boiska. Doprowadzanie do sytuacji, gdy można tylko patrzeć na rywali z Paryża i podziwiać. 

Jeszcze do przerwy PSG mogło wcisnąć kolejną bramkę, gdy Mbappe po konterce wyłożył piłkę po ziemi Neymarowi, ale ten pomylił się o jakieś pół metra.

Gnieść

Na drugą połowę Nagelsmann chciał wstrząsnąć drużyną. Dokonał w przerwie dwóch zmian – wpuścił Forsberga i Schicka. I tak, coś drgnęło. Lipsk przez moment wyglądał jak drużyna, która może nawet podjąć walkę. Pressing był jakby wyższy, ataki nieco bardziej składne…

Ale wtedy PSG wcisnęło trzecią sztukę i zamknęło mecz.

A konkretnie Bernat, który uderzał z ostrego kąta, ale nadział się na interwencję skracającego kąt Gulacsiego. Klasycznie w takich sytuacjach – akcja niby toczyła się dalej, ale niespieszno było piłkarzowi z powrotem na pozycję, aż zobaczył wywrotkę próbującego interweniować na skrzydle Mukiele. Wywrotka ona kluczowym momentem tej akcji, bo leżący piłkarz wyznaczał linię spalonego, która przebiegała nieco głębiej niż ustawienie linii obrony. Bernat zachował się przytomnie – błyskawicznie pojawił się na równi z linią, przedłużył wrzutkę, piłka w siatce. Jeszcze próbował przeciąć ten strzał Neymar, by zabrać koledze gola, ale dobijał już zza linii. 

Reklama

A więc niby coś drgnęło, ale Niemcy dostali szybkiego gonga i się skończyło. Dziś nie stworzyli praktycznie żadnego zagrożenia, bo o tak desperackich próbach jak strzał Forsberga z 30 metrów nie ma co pisać. Jeśli mielibyśmy oceniać ten sezon Lipska z perspektywy tego meczu – ocena wypadłaby blado. RB nie dało się poznać w tym meczu jako poukładana drużyna. Ale ogólnie – jak wspomnieliśmy – może urlopować się z głowami w górach. 

PSG zagrało koncert. Po tylu latach przedwczesnego odpadania z pucharów, wreszcie zagra do końca. Po tylu milionach wpompowanych w drużynę, wreszcie widać efekt. Dużo ropy naftowej musiało się przelać, by PSG po raz pierwszy awansowało do finału Ligi Mistrzów.   

RB LIPSK – PSG 0:3 (0:2)

Marquinhos 13, Di Maria 42, Bernat 56

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Liga Mistrzów

Ekstraklasa

Telewizja Polska wydała miliony euro na Ligę Mistrzów, a dostała resztki ze stołu

Paweł Paczul
132
Telewizja Polska wydała miliony euro na Ligę Mistrzów, a dostała resztki ze stołu

Komentarze

16 komentarzy

Loading...