Wisła Kraków 1,5 roku temu mogła nie istnieć. Ale Wisła Kraków jest dziś w stabilnej sytuacji finansowo-właścicielskiej, co zostało sfinalizowane na przestrzeni minionego sezonu. Dziś należy taktować “Białą Gwiazdę” zupełnie inaczej. Dziś jej dawne problemy to “jedynie” długi.
„Jedynie”, bo przy skali szamba, jakie wylało w Krakowie, doprowadzenie do dzisiejszej sytuacji jest pewnym sukcesem. To jest też moment, w którym od Wisły należy oczekiwać. Nie od razu, by nawiązywała swoją grą do najlepszych lat, ale też nie ma powodów, by traktować „Białą Gwiazdę” jak drużynę, która musi cieszyć się z utrzymania.
Nawet mimo faktu, że skompromitowała się w 1/32 Pucharu Polski odpadając z KSZO. Także mimo faktu, że w przerwie między rozgrywkami najwięcej mówiło się o grandzie, do jakiej doszło między obozem Wisły a Piotrem Obidzińskim. Dziś Wisła ma organizacyjnie wszystko, by nawiązać walkę. Pytanie, czy także sportowo.
OCENA ROZDANIA: 3
Choć jest bardzo blisko, wciąż nie zostały dopięte dwa najważniejsze tematy. Mamy na myśli…
- pozyskanie na stałe Alona Turgemana,
- przedłużenie kontraktu z Aleksandrem Buksą
Stąd tak niska ocenia rozdania. W przypadku obu tematów, sprawy są na ostatniej prostej, więc zakładamy, że ocena automatycznie się podwyższy. Buksa to inwestycja w przyszłość, zatrzymanie Turgemana kluczowe jest w kontekście tego sezonu. Jasne, zdrowie nie jest jego sprzymierzeńcem i często wypada wskutek drobnych urazów, ale kurczę – to gotowy napadzior, gwarancja co najmniej dziesięciu bramek. Ze świecą szukać takiego snajpera, zwłaszcza, że skutecznych napastników na polskim rynku jak na lekarstwo. Czy dziwimy się, że inne polskie kluby nie włączyły się w walkę o niego? Tak, dziwimy. Wisła prawdopodobnie wyjmie go za darmo i cóż – jeśli tak się stanie, będzie to duży sukces krakowskiego klubu.
No dobra, kto jeszcze będzie grał przy Reymonta?
- Dawid Abramowicz (lewy obrońca, ex Radomiak, 1991)
- Fatos Beqiraj (napastnik, ex Maccabi Netanja, 1988, Kosowianin)
- Mateusz Duda (napastnik, ex Garbarnia Kraków, 2000)
- Konrad Gruszkowski (obrońca, ex Motor Lublin, 2001)
- Adi Mehremić (stoper, ex CD Aves, 1992, Bośniak)
- Stefan Savić (skrzydłowy, ex Olimpija Lublana, 1994, Austriak)
- Yaw Yeboah (skrzydłowy, ex CD Numancia, 1997, Ghańczyk)
Najciekawiej zapowiada się Savić (o nim piszemy poniżej). Adi Mehremić? Jakąkolwiek jest to recenzją – w zeszłym sezonie był przez moment partnerem Adama Dźwigały z bloku defensywnego. W minionym sezonie rozegrał osiem meczów, a jego CD Aves spadło z ligi. Trochę Europy zwiedził, w żadnym z klubów nie wytrwał dłużej niż rok.
No… wiecie, czym to pachnie.
Fatos Beqiraj, 32-letni Kosowianin. Jak słyszymy – wiele osób spodziewało się, że przyjedzie w znacznie wyższej formie. CV ma mocne. 68 meczów dla reprezentacji Czarnogóry swoje znaczy, nawet mimo skromnego dorobku bramkowego (dziesięć trafień).
W przeszłości…
- spędził cztery sezony w Dinamie Zagrzeb (tylko raz strzelił więcej niż 10 bramek),
- zagrał sezon w Chinach,
- grał w Dynamie Mińsk,
- a także rosyjskiej Premier Lidze (konkretnie – w Dynamo Moskwa).
Ostatnie dwa sezony spędził w izraelskim Maccabi Netanja, co jest jasnym sygnałem, że jego kariera powoli się zwija. Dorobek bramkowy? Pierwszy sezon – jedenaście trafień. Drugi – siedem. Wstydu nie ma, ale Beqiraj przez całą swoją karierę nie dał się poznać jako superstrzelec. Co jednak należy podkreślić – zgromadził przez te wszystkie lata 48 asyst.
Yaw Yeboah, niegdyś duży talent, dziś duży zjazd. Wisła podobnie jak poprzednie kluby dała mu szansę licząc na to, że to właśnie u niej wystrzeli. Mimo 23 lat na karku, pograł już w poważnych ligach.
Ma na swoim koncie…
- 3 mecze w Ligue 1 (Lille)
- 26 spotkań w Eredivisie (Twente)
- 54 meczów w La Liga 2 (Real Oviedo, Numancia)
- półfinał Pucharu Narodów Afryki U-23 (jako kapitan)
- debiut w dorosłej reprezentacji Ghany
- transfer do Manchesteru City (to Anglicy ściągnęli go do Europy)
Jego CV nakazuje twierdzić, że coś w sobie musi mieć. Minusy? Prawie nie notuje asyst i wciąż wykazuje się zbyt dużym egoizmem. Europejskie marki nie postrzegały go już w kategoriach młodego talentu. Ostatni sezon spędził w trzeciej lidze hiszpańskiej. Transfer do Polski to dowód na to, że Ghańczyk zmienia kurs w swojej karierze i zaczyna próbę przebicia się w średnich ligach. Jak zawsze w tego typu sytuacjach posłużymy się klasykiem – na Polskę może wystarczyć.
Dawid Abramowicz z kolei wygląda na transfer bez ryzyka i solidne zabezpieczenie lewej strony. Spokojnie można go zaliczyć do trójki najlepszych lewych obrońców zeszłego sezonu I ligi. Atuty? Największe te z przodu – w Radomiaku podchodził do wolnych bitych lewą nogą, ale i rogów. W klasyfikacji asyst nie ma się czego wstydzić – zakończył sezon z siedmioma ostatnimi podaniami, to najlepszy wynik na zapleczu wśród obrońców. Potrafi wyrzucić aut na 30 metrów, no i to koń do biegania.
Wisła – jak w ostatnich oknach – dokonała ruchów obarczonych ryzykiem.Poprzednimi ruchami transferowymi nowe władze zapewniły sobie pewien kredyt zaufania, który nakazuje zakładać, iż w Krakowie nie działają na „ura-bura ciocia Agata”.
NOWY AS W TALII: Stefan Savić
Mokry sen wszystkich portali wyłudzających kliki (to nie ten Stefan Savić z Atletico, NAPRAWDĘ), ale i gratka dla dyrektorów sportowych lig średniego szczebla. Dlaczego?
Ano dlatego, że…
- był do wyjęcia za darmo
- ma za sobą całkiem udany sezon
- w którym grając dla Olimpiji Lublany zaliczył 6 bramek i 8 asyst
- był podstawowym zawodnikiem swojego klubu (dostał 92% możliwych do zagrania minut)
- prezentuje równą formę (dwa poprzednie sezony w Słowenii to 7 bramek i 6 asyst oraz 4 bramki i 3 asysty)
Nic dziwnego, że Savić budził spore zainteresowanie na rynku. Jak czytamy w „Super Expressie” – nie wybrał Wisły tylko ze względu na markę klubu czy kibiców, a także finanse. Wisła swoje sypnęła, czym przekonała gościa, który może zagrać na każdej ofensywnej pozycji w pomocy. Jego nominalna pozycja to lewe skrzydło. Czyli ta, którą Arturowi Skowronkowi zdarzało się ratować Mateuszem Hołownią, piłkarzem nie proponującym zbyt wielu atutów ofensywnych. Bez wątpienia skrzydło wymagało wzmocnienia, CV Austriaka przekonuje, wygląda to na co najmniej obiecujący ruch ruch.
Tym bardziej, że Savić przychodzi z Olimpiji Lublany, czyli rynku słoweńskiego.
A przecież w ostatnich latach Słowenia dostarczyła nam kilku udanych historii:
- Joel Valencia
- Erik Janża
- Sasza Żivec
- Damjan Bohar
- Dino Stiglec
- David Tijanic
- Nemanja Mitrović
- Uros Korun
Wplątały się pomiędzy nich oczywiście takie patałachy jak Rok Sirk, ale generalnie – to kierunek charakteryzujący się dużą skutecznością transferową. Sam Savić zaczynał w najlepszym do rozwoju miejscu, jakie można sobie wyobrazić – Red Bull Salzbrug. Zadebiutował, był przez dwa sezony ogrywany na zapleczu austriackiej Bundesligi (w FC Liefering, satelickim klubie Salzburga, a potem w LASK Linz), ale na dłuższą metę nie pykło. Odszedł do ligi chorwackiej, konkretnie – do NK Slaven Belupo. Przez 1,5 sezonu pokazał się tam z dobrej strony i zaliczył sportowy awans do Rody Kerkrade. W Holandii był klasycznym meteorytem. Zero meczów, występy w drużynie U-21, pożegnanie po pół roku.
Dalszą część historii już znacie. Austriak odszedł do Olimpiji Lublana, gdzie wreszcie odpalił na dobre i sięgał po trofea – mistrzostwo Słowenii i dwukrotnie po puchar. Do Wisły przychodzi jako ukształtowany 26-latek, który przy dobrych wiatrach może jeszcze dać klubowi zarobić.
BLOTKA: obrona
Wygląda na to, że stworzą ją Burliga, Klemenz, Janicki i Sadlok. Razem mają 861 spotkań na poziomie Ekstraklasy. Zawsze w tego typu przypadkach można zadać klasyczne pytanie – a ile naprawdę dobrych?
Każdego z nich można zamknąć w szufladzie „solidny ligowiec”. Albo nigdy nie mieli widoków na coś więcej (jak Burliga i Klemenz), albo w pewnym momencie ich potencjał został przeszacowany (jak Janickiego i Sadloka). Dziś aż ciężko w to uwierzyć, ale ostatnia dwójka miała momenty, gdy kręciła się wokół reprezentacji. Sadlok – jeszcze za Franciszka Smudy. Janicki wpadł z kolei w oko Adamowi Nawałce, a później kompromitował się w Lechu Poznań i Wiśle Kraków. Należy mu oddać jednak to, że całkiem imponująco się ogarnął i zaliczył udaną drugą część sezonu. Czas pokaże, czy to przemiana ostateczna i definitywna, czy jednak wciąż jest tykającą bombą.
Za najlepszego z tej czwórki uważamy Sadloka, który ma też najlepsze zabezpieczenie w postaci Abramowicza i Grabowskiego. Na pozostałych Wisła… jest trochę skazana. Po Niepsuju także nie spodziewamy się cudów, więc na prawej stronie wielkiego wyboru nie ma. Nie widzi nam się to, by Mehremić okazał się piłkarzem na lata, choć chętnie się zaskoczymy. Gorąco życzymy też sobie, by zwyżkę formy zaliczył któryś z młodych stoperów. Od biedy na stopera można posłać też Nikolę Kuveljicia, albo przesunąć Sadloka do środka, dając pograć na lewej stronie Abramowiczowi.
Nos nam jednak podpowiada, że żadna z wymienionych alternatyw nie gwarantuje takiej jakości, jaką dawał wiosną Hebert.
ROZDAJĄCY: Jakub Błaszczykowski
Człowiek-instytucja w Wiśle. Jeden z jej właścicieli. Gość, z którego zdaniem liczy się w „Białej Gwieździe” każdy. Póki co – niepodważalny autorytet. Ale i – chciałoby się powiedzieć “przy okazji” – kapitan, piłkarz.
W żadnym polskim klubie nie ma (nigdy nie było?) tak wpływowego zawodnika. Ale, no właśnie – Kuba jest dla Wisły znacznie większą wartością poza boiskiem niż na nim. Czekamy na to, by swoje wpływy pokazał też na murawie. Nie zrozumcie nas źle, nie uważamy, że nie daje rady. Przeciwnie – w zeszłym sezoniem był bez dwóch zdań najlepszym piłkarzem Wisły. Ale za nami już 1,5 roku od jego powrotu i ujmijmy to tak – spodziewaliśmy się więcej.
Czy Błaszczykowski jest najlepszym piłkarzem w lidze? Nie jest. Najlepszym piłkarzem w samym Krakowie? Także nie. A może chociaż najlepszym skrzydłowym w swoim mieście? Yyy… no też nie.
W naszym rankingu skrzydłowych zeszłego sezonu znalazł się dopiero na dziewiątym miejscu. Gdyby odjąć rzuty karne, jego bilans prezentowałby się bardzo blado – gol i pięć asyst. Jasne, że jest centralną postacią na boisku. Całej drużynie gra się przy nim łatwiej. Dodaje nie tylko jakości, ale i charakteru. Nie jest jednak tak, że zasłużony reprezentant Polski wraca do ligi i ją zjada na śniadanie. Ot, dobry piłkarz w średnim klubie, ale nic więcej. A od Błaszczykowskiego musimy wymagać dużo. Znacznie więcej niż od innych.
DŻOKER: Aleksander Buksa
Jego obóz i on sam podkreślają, że ciężko o lepsze miejsce do rozwoju niż Wisła. „Biała Gwiazda” także jest świadoma błędu, jaki popełniono przy negocjacjach kontraktowych ze swoją perełką. W teorii – nic nie powinno stać na przeszkodzie do podpisania nowego kontraktu. W praktyce – wciąż go nie ma.
Jak słyszymy – do przedłużenia kontraktu z Buksą prędzej czy później dojdzie. Jego ewentualne odejście byłoby dla Wisły prawdziwym dramatem. I już nie mamy na myśli to, żę straciłaby jednego z najbardziej pożądanych w kraju młodzieżowców w kontekście tego sezonu. Znacznie bardziej bolałoby to, że w lekkomyślny sposób koło nosa przeszłyby jej ogromne pieniądze. Oczywistą sprawą jest, że Buksa to piłkarz, który może „przynieść” do klubu grube miliony euro. A Wisła jak mało kto grubych milionów euro potrzebuje.
Póki co kariera Buksy przebiega modelowo. Wisła ma na niego konkretny plan i zamierza wprowadzać go do składu stopniowo. W poprzednim sezonie momentami aż prosiło się, by go wpuścić, ale Artur Skowronek nie chciał obarczyć go zbyt dużą odpowiedzialnością. Przypomnijmy – choć Buksa wypowiada się jak dojrzały człowiek, to wciąż niezwykle młody chłopak. Dopiero co uzyskał promocję do drugiej klasy liceum. Ostatni sezon to dla niego 569 minut na boisku i cztery bramki. Przynajmniej trzy z nich – niecodziennej, imponującej urody. Jeden gol na 142 minuty – jest to średnia, którą można się chwalić.
Rocznik 2003. Tylko przypominamy.
W tym sezonie Buksa ma odgrywać w Wiśle – oczywiście stopniowo – coraz większą rolę. Ostatnio zdarzało mu się korzystać na słabości napastników, ale także i w tym sezonie nie zapowiada się szczególnie trudna rywalizacja. Przyjdzie mu się mierzyć z Fatosem Becirajem i – wszystko na to wskazuje – Alonem Turgemanem. Izraelczyk wciąż nie jest przyklepany, ale ma to nastąpić prędzej niż później.
ŚWIEŻAK: Damian Pawłowski
Ciekawi jesteśmy, czy Pogoń Szczecin dziś także tak łatwo by go oddała. Wprawdzie w poprzednim sezonie żadnej furory nie zrobił, ale jednak – dostał te 756 minut w lidze, zagrał obiecujące mecze, dziś – wygląda na to – będzie podstawowym młodzieżowcem Wisły Kraków. Pogoń widziała w nim co najwyżej zabezpieczenie dla Sebastiana Kowalczyka i pozwoliła odejść do Wisły bez sumy odstępnego. Pawłowski daje spore pole manewru – może grać i jako dyszka, i jako ósemka.
Kto, jeśli nie on?
- Marcin Grabowski (prawy obrońca, rocznik 2000)
- Patryk Plewka (środkowy pomocnik, rocznik 2000)
- Dawid Szot (stoper / defensywny pomocnik, rocznik 2001)
- Daniel Hoyo-Kowalski (stoper, rocznik 2003)
- Aleksander Buksa (napastnik, rocznik 2003)
Pierwszy był kilka tygodni temu bohaterem sporego zamieszania. Podpisał kontrakt z Bruk-Betem, podczas gdy Wisła wykazała w sądzie polubownym, że jej zapis o automatycznym przedłużeniu umowy, z którego skorzystała, ma moc prawną. Trwała batalia o to, czyim Grabowski tak właściwie jest piłkarzem. Do samego końca pomagał niecieczanom w próbie wywalczenia awansu, ale koniec końców zagra w Wiśle. Sam jednak – o czym wskazuje podpisanie kontraktu z Bruk-Betem – wolałby rozwijać się w innym otoczeniu.
Patryk Plewka? Swoje szlify już złapał (ma na swoim koncie 18 meczów w Ekstraklasie – i to w sezonie, w którym nie było jeszcze przepisu o młodzieżowcu). Na ostatni rok został wypożyczony do drugoligowej Stali Rzeszów, z którą do końca walczył o awans. Spodziewamy się, że swoje minuty złapie. Podobnie jak Dawid Szot i Daniel Hoyo-Kowalski. Obaj rywalizują o pozycję stopera, obaj wiedzą już, z czym się je grę w Ekstraklasie. Hoyo-Kowalski w zeszłym sezonie zaliczył tylko jeden mecz. Po tym jak szybko wszedł w ligę, spodziewaliśmy się, że dostanie nieco więcej szans.
POTENCJALNY SKŁAD
OKIEM SZATNI: Mateusz Lis
Który piłkarzy z twojej drużyny robi największe wrażenie podczas przerwy?
Ciężko wybrać jednego zawodnika. Mamy wyrównaną i silną kadrę. Naszą siłą jest raczej to, że jesteśmy mocni jako cała drużyna.
A jeśli chodzi o nowe nabytki?
Najdłużej jest z nami Fatos, później dołączył do niego Savić (rozmawiamy przed transferami Yeboaha i Abramowicza – red.). Wskazuję ich, bo obaj są ofensywnymi piłkarzami, więc najłatwiej porównać. Savić wyróżnia się tym, że jest mały, zwinny, dobrze radzi sobie z piłką. Fatos to taka typowa dziewiątka. Dobrze się zastawia, potrafi ją utrzymać. Miejmy nadzieję, że będzie strzelał bramki. Adiego, obrońcę, ciężko z nimi porównać. Widać, że też będzie solidnym punktem.
Czego wam brakuje, żeby w tym sezonie liczyć się w walce o puchary?
Nie patrzyłbym w ten sposób, że czegoś nam brakuje. Mamy dobrą kadrę. Jeżeli będziemy od początku grać tak, jak w pewnym momencie poprzedniego sezonu i nie będziemy tracić głupio punktów, jesteśmy w stanie nazbierać ich tyle, by liczyć się w walce o puchary.
To może inaczej – gdzie widzisz na ten moment największe rezerwy?
Nie chcę, by to zabrzmiało tak, że się czegoś boję. Jestem pewien, że jesteśmy w stanie rywalizować z każdym i z każdym też zdobyć punkty. W ten sposób będziemy myśleć. To, czego nam brakuje – zweryfikuje nas pierwsza kolejka w Białymstoku.
Dlaczego nie spadniecie?
Myślę, że poprzedni sezon wiele nas nauczył. Widmo spadku praktycznie nas dotknęło, będziemy o to doświadczenie mądrzejsi. Mamy na uwadze to, by punktować od pierwszej kolejki. Na pewno nie myślimy w tym sezonie w kategoriach bicia się o utrzymanie. Chcemy skończyć zdecydowanie wyżej w tabeli, liczyć się w czołówce. Być tam, gdzie miejsce Wisły Kraków.
To które miejsce pod koniec sezonu sprawi, że z zadowoleniem i poczuciem satysfakcji odkapslujesz piwo, by uczcić sukces?
Realnie patrząc – minimum to pierwsza ósemka. Chcemy mieć jak najwięcej punktów i liczyć się do końca o puchary.
OKIEM EKSPERTA: Marek Motyka
Co się panu najbardziej podobało podczas przerwy w rozgrywkach?
To, że działacze próbują uzupełnić skład. Wiadomo, że kilku zawodników odeszło, a jakość nowych będziemy mogli jeszcze ocenić. Panowie szukają nie tylko doświadczonych zawodników, ale i młodych. Bez przerwy pojawiają się jakieś nowe nazwiska, być może ta praca nie pójdzie na marne.
Zagraniczni piłkarze to pana zdaniem dobry kierunek?
Ostatnio Wisła trafiała na dobrych obcokrajowców, którzy stali się wiodącymi postaciami i pomogli się spokojnie utrzymać. Miejmy nadzieję, że tym razem również się nie pomylą. Jestem zawsze zdania jako trener, że najpierw szukałbym zawodników godnych grania w Wiśle w Polsce. Ale wie pan, prawda jest taka, że dziś Wisła nie jest dziś aż tak bogata. Nie wszyscy utalentowani chłopcy, którzy mogliby dostać propozycje przeciętnych kontraktów, chcieliby się na nie zgodzić.
Nie ma dziś takiej sytuacji jak za pana Cupiała, że wszyscy sami pchali się do Wisły i chcieli grać u hojnego prezesa. Każdy marzy dziś o Lechu, Legii, o klubach, które mają stabilność finansową i dobrze płacą. To normalne, ja to rozumiem, sam w piłkę grałem. Wisła dziś – niestety – jest w innej sytuacji. Ma określone fundusze. Każdy z kibiców marzy, by znów grała o europejskie puchary, ale realia są brutalne. Jest jeszcze trochę zadłużenia do spłaty. Powinniśmy się cieszyć, jeszcze niedawno balansowaliśmy nad czwartą ligą. Było ryzyko, że Wisła upadnie. Trzeba pomału i spokojnie to układać. Wisła nie może sobie pozwolić na błędy, na wyrzucanie pieniędzy w błoto.
Kto będzie wiodącym młodzieżowcem w Wiśle?
Wydawało się, że Buksa będzie chłopakiem, który nada ton. W ostatnim czasie było wokół niego dużo szumu medialnego. Przebąkiwało się nawet o słynnej Barcelonie. Nie wiem, czy to go nie przerosło. Materiał jest ciekawy. Patrząc na jego wejścia – niedługo powinien stać się podstawowym zawodnikiem.
Z tych chłopaków, którzy są teraz w Wiśle – Damian Pawłowski nie tylko będzie uzupełniał, ale i wzmacniał zespół. Dziś posiadanie młodzieżowców, którzy są wiodącymi osobami, jest wielkim kapitałem. Wisła powinna bazować na młodzieży. Kiedyś z tego słynęła, chociaż za pana Cupiała, wiadomo, bardziej bazowało się na doświadczonych zawodnikach. Nawet żaden z mistrzów Polski CLJ nie dostał większej szansy grania, osobiście nad tym ubolewałem. Taka była wtedy polityka, dziś już inaczej się patrzy, choć w ostatnich latach Wisła była jedną z najstarszych drużyn.
Które pana zdaniem miejsce zajmie Wisła?
Moim marzeniem jest zawsze, by Wisła łapała pierwszą trójkę.
A realnie?
Jeśli bylibyśmy w pierwszej ósemce, bym się bardzo cieszył.
OKIEM ANKIETOWANYCH
GDYBY ROZDANIE BYŁO GIFEM
via GIPHY
W TYM SEZONIE WIESZCZYMY IM…
Luzik i arbuzik, czyli okolice dziesiątego miejsca. Druga taka seria jak w zeszłym sezonie wydaje się nieprawdopodobna. Jakości w tej drużynie jest mimo wszystko sporo, a więc spodziewamy się, że szybko zdobędzie ona bezpieczny kapitał punktowy, a później wykorzysta go na ogrywanie zdolnej młodzieży. Utrzymanie - jak na nasze oko - niezagrożone. Pytanie, czy to dla kibica sukces (patrząc na burzliwe ostatnie lata) czy porażka (patrząc na historię).
Fot. FotoPyK / 400mm.pl